Wyłącznie na podstawie treści.
Na blogu nie znalazłam żadnych informacji o tym, co
zamierzasz tutaj publikować, ale Twoje zgłoszenie podpowiedziało mi, że będzie
to zbiór krótkich form. Przyznam, że jestem ich bardzo ciekawa, bo takie teksty
mają to do siebie, że nie są zbyt obszerne, a zawsze coś przekazują i mają
jakiś sens. Interesującym dla mnie jest to, jakie obrazy zawarłaś w tych
czterech postach i jakie nasuną mi one refleksje. Mam nadzieję, że nie będzie
to pisanie dla pisania, ale coś naprawdę dobrego. Co wydarzyło się wczoraj wieczorem?
Samotność
Muszę przyznać, że zakończenie bardzo mnie zaintrygowało.
Pojawiło się pytanie –umówili się na randkę czy ona oddała mu się za herbatę? A
może jest w tym jakiś głębszy sens, którego mój prosty umysł nie wykrył między
wierszami? Z jednej strony prostota mojego rozumowania pasuje do tego schematu –
najpierw piękny, wykwintny, barwny i pełen porównań wstęp, a potem nieskomplikowane
zakończenie, ot tak dla kontrastu, harmonii i równowagi. Czy aby na pewno tak? Może
to taki zabieg – na początku wyrzucę z siebie wszystko to, co najlepsze, zrobię
dobre wrażenie, a potem rzucę coś łatwiejszego, żeby czytelnik ochłonął po
mocnych wrażeniach. Nie byłoby to takie głupie. Może nawet bardzo mądre, bo opis
jest naprawdę piękny, inteligentny i urzeka rozległymi metaforami i
odniesieniami. Nie wiem, skąd wzięłaś tak życiowe słowa, ale one robią
wrażenia, szczególnie te o ludziach małych, średnich i wielkich.
Tak naprawdę nie mam pojęcia, gdzie dzieją się przedstawione
przez Ciebie wydarzenia. Nie podajesz żadnych konkretów. Podrzucasz
czytelnikowi jedynie skrawki – on, ona, taniec, białe pomieszczenia, środy,
pisanie o miłości, podróż metrem, pisanie na jeziorze. Całość jest bardzo
zagmatwana i chaotyczna, niczym ludzkie myśli, ale najlepsze w tym wszystkim
jest to, że poruszając tak wiele wątków, dotykając tak wielu kwiatów, udało Ci
się połączyć to w jedną całość, jedną ścieżkę, która, choć krętymi drogami,
doprowadziła mnie całkiem zgrabnie na koniec tej opowieści.
Kiedy wczoraj wieczorem próbowałam zrozumieć ten tekst,
miałam z tym ogromny problem i nie wiedziałam dlaczego. Dziś już wiem, że do odnalezienia
właściwej drogi w tym labiryncie zdań potrzebny jest czysty umysł, a nie myśli
biegające po rozdrożach i krzyczące milionami haseł. Potrzebne tu jest
skupienie, powolne rozwijanie sznurków, które tak ładnie wskażą kierunek, jeśli
tylko niczego nie pomyli się w trakcje odwijania.
Listy
Pierwsza część bardzo mocno kojarzy mi się z listem miłosny,
ale nie takim, który pojawia się w romansidła w otoczce pięknej muzyczki i
wyciska łzy, nie dlatego że jest cudowny, ale dlatego że został odczytany w odpowiednim
momencie, w odpowiednich warunkach. Wszystko to, co tu zawarłaś, jest wszystkim
tym, co każdy z nas chciałby usłyszeć. Zawarłaś w tym uczucie, tęsknotę
ulotność i paradoksalność ludzkich emocji. Między tymi słowami widzę zagubioną
dziewczynę ze smutnymi oczami, ubraną w zwiewną sukienkę i niezwracającą uwagi na
cały świat. Idzie przed siebie, zatraca się w swoich myślach i nic jej nie obchodzi.
Wygląda bardzo niepozornie, ale to, co dzieje się w jej głowie i sercu, jest
naprawdę niezwykłe i piękne, choć smutne i bolesne, o czym można się przekonać
czytając drugą część.
Nie mogę się nadziwić temu, jak swobodnie łączysz tak różne
od siebie myśli, zdania i emocje. Wciąż obracasz się wokół smutku i miłości,
ale za każdym razem przedstawiasz je inaczej, za każdym razem używasz innych
słów do nazwania ich. Przedstawiony tutaj obraz kojarzy mi się z układanką
stworzoną z różnych puzzli. Niby wszystkie są niebieskie, ale mają różne
kształty i nie pasują do siebie. Tymczasem Ty dokonałaś rzeczy pozornie
niemożliwej – usiadłaś nad tym, obejrzałaś
każdy fragment z osobna i połączyłaś je tak, że stworzyły spójną całość,
w której na próżno szukać niedoskonałości i niedociągnięć. Nie będę ukrywać, że
jest to umiejętność, której bardzo Ci zazdroszczę. Łączenie słów zawsze było
dla mnie wyzwaniem. Wciąż nie udaje mi się mu sprostać, ale może kiedyś…
Czytanie takich postów motywuje mnie i mobilizuje. Pokazuje mi, że są jeszcze
osoby potrafiące stworzyć coś niezwykłego ze skrajnie różnych skrawków myśli.
Żółta budka telefoniczna
Tytuł wywołał we mnie bardzo… nieprzyzwoite skojarzenia
dotyczące pewnego namiętnego epizodu z mojego życia. Bardzo pozytywne
skojarzenie, ale w ocenie się nim nie podzielę. Czy Twój post obudzi we mnie
porównywalnie dobre odczucia?
Ten post jest tak zakręcony, że aż nie mogę wymyślić na
niego określenia. Tu jest po prostu wszystko, co tylko można upchnąć do postu –
budka telefoniczna, herbata, rozmowa telefoniczna, zakneblowane ptaki, krokodyle
łzy, gady, marchewki okulary. Aż mi się Pan Kleks i Ferdydurke przypomniało.
Różnica polega na tym, że podczas czytania jednego i drugiego na mojej twarzy
malował się grymas, że ktoś stworzył coś tak paskudnego, a ktoś inny każe mi to
czytać. Natomiast w Twoim przypadku ciągle się uśmiecham. Nie wiem, czy wpływa
na to mój dobry humor, czy po prostu granica normalności została tu tak mocno
przekroczona, że aż mnie to cieszy, ale po prostu nie mogę pozbyć się wrażenia,
że jest to jakieś takie ciepłe, pozytywne i aż emanuje od tego jakaś dobra
energia. A może to tylko efekt uboczny skojarzeń związanych z tytułem? Bez
różnicy, podoba mi się ten post. Zabijcie mnie, ale nie wiem, dlaczego mi się
podoba. Chociaż może ma to jakiś związek z popularną gazetką z dzieciństwa o
nazwie Wally zwiedza świat? Tam w każdym numerze był jakiś napaćkany obrazek,
na którym gdzieś siedział Wally i należało go znaleźć. To było bardzo fajne,
choć zawsze szukałam go bardzo długo. U Ciebie jest podobnie – wyłapanie sensu
jest trudne, ale gdy już się złapie chociaż jego cień, człowiek cieszy się, że
nie jest aż takim protistem i jednak coś rozumie ze zbioru mądrych zdań, które
jakoś tak dziwnie się nie łączą, a jednak tworzą całość.
Pakt kobiety
Niespodziewane zakończenie, bo czy Diabeł nie powinien być
tym, który odbiera? Choć patrząc na to, co napisałaś, ta kobieta nie miała
niczego, czego można by ją pozbawić. Wszystko to kojarzy mi się z taką
podchwytliwością, której nie widać, gdy ktoś wyciąga rękę, żeby Ci pomóc, nie
czuje się jej potem jeszcze długo, długo, aż do momentu, gdy ktoś kładzie ją na
ramieniu przypominając, co zrobił i czego oczekuje w zamian. To bardzo smutna i
przykra refleksja będąca skutkiem Twojego postu, który tak swobodnie łączy ze
sobą trupy, śmierć i piekło, a mimo to pozostaje lekki w wydźwięku i nie
odstrasza czytelnika poruszanymi motywami.
Myślę, że trzeba mieć dużą odwagę i ogromne zaplecze
umiejętności, żeby sięgnąć do takiej tematyki i nie uzyskać groteskowego efektu
końcowego.
Twój blog zrobił na mnie ogromne wrażenie. Teksty, które Ty
na pewno tworzysz z łatwością dla mnie byłyby wyzwaniem na długie miesiące i
skończyłyby się nieuniknioną porażką, bo ciężko jest mi łączyć wszystko to, co
pozornie nie ma ze sobą żadnego związku. Czasem jednak zapędzasz się w zbyt
pesymistyczne zakątki myśli i wypadałoby odbić w tą nieco bardziej pozytywną stronę.
Ciągłe mieszanie w garnku ze smutkiem staje się monotonne, ciężkie i nie do
przejścia. Masz lekki styl i operowanie słowem nie jest dla Ciebie problemem,
ale nie każdy jest w stanie udźwignąć taką tematykę w takiej ilości.
Szczególnie wieczorem Twoje posty mogą kogoś nieźle przytłoczyć, a nie chodzi
tu o to, żeby człowieka zmiażdżyć psychicznie, chodzi o to, żeby subtelnie
pokierować jego myślami w odpowiednim kierunku. Podejrzewam, że po przeczytaniu
jednej notki nie da się tego tak odczuć, ale po przeczytaniu czterech, jedna po
drugiej, staje się to odczuwalne.
Przyznam szczerze, że dawno nie czytałam tak dobrego bloga,
który na każdym kroku skłania mnie do refleksji i wymaga ode mnie pełnego
skupienia dla zrozumienia przekazywanych myśli. Zachwycasz mnie stosowanymi
porównaniami, odwołaniami i obrazami, które wyłaniają się z tekstu. Spychasz
moje myśli na inny tor, który pobudza moją wyobraźnie i skojarzenia. To bardzo
miłe i niezwykłe uczucie. Często mi go brakuje.
Myślę, że Twój blog jest doskonałym miejscem dla
wymagającego czytelnika, który chce czegoś z wyższej półki. Mało jest takich
miejsc, a Twoje idealnie wpisuje się w tą niszę.
Ostatnią moją uwagą są dialogi. Nie zapisuj ich zawsze w
formie przepychanki słownej. To jak odbijanie piłeczki – raz jeden zawodnik,
raz drugi zawodni. Dodaj do nich jakieś przypisy typu krzyk, szept, jakieś gesty w trakcie
wymawianych kwestii. Te dialogi nie mogą być takie bezpłciowe i bezosobowe.
Skoro wymawiają je żywe osoby, powinno tam być coś więcej niż tylko słowa.
Ocena: celujący z małym minusem za dialogi
863.
P. : *
O proszę, celujący :)
OdpowiedzUsuńDziwne, prawda? Plotkara nie wystawia celujących... aż tak często xd
UsuńIść do kina, czy nie iść do kina, oto jest pytanie.
OdpowiedzUsuńZależy na co.
UsuńBardzo dziękuję za ocenę, naprawdę, nie spodziewałam się, że ktoś spróbuje to naprawdę zanalizować, a nie tylko wyłapać literówki.
Zawsze miałam problem z zaklasyfikowaniem moich wytworów do jakiejś kategorii. Nie są opowiadaniami, choć mają podmiot liryczny, zawsze ten sam. Jako narcystyczna i egocentryczna osoba nie potrafię pisać o kimś, kto nie jest mną. Pisanie to dla mnie pewien rodzaj terapii. Wypisuję wszystko, co siedzi mi w głowie, a kiedy skończę, czuję się czystsza, bardziej harmonijna, pogodzona z samą sobą. Nigdy nie skreślam żadnych z tych spontanicznych słów, dlatego zdarzają się powtórzenia.
Co do "Samotności" - zakończenie jest dziwne, ponieważ planowałam pisać dalszy ciąg. Tak, to jedyna z moich prac, która może doczeka się sequela.
"Listy" naprawdę są listami. Przez miesiąc przebywałam na północy Norwegii i potwornie tęskniłam za tym, co jest mi znane. Zapominałam polskiej gramatyki, bo przez miesiąc mówiłam tylko po angielsku. Napisałam to, włożyłam do koperty i wysłałam do najlepszej przyjaciółki. Zapomniałam o tym zupełnie i przypomniałam sobie dopiero wtedy, kiedy ona otrzymała list (dwa tygodnie po wysłaniu, kochamy polską pocztę). Trochę dziwnie się czuję publikując prywatną korespondencję, ale wydaje mi się, że każdy człowiek mógłby to napisać i każdy mógłby otrzymać. Pisząc to myślałam trochę o przyjaciółce, trochę o wyimaginowanym chłopaku, a trochę o jakimś niezidentyfikowanym ogóle. Lecz wciąż jest to list miłosny, bo wszystkich odbiorców bardzo kocham.
"Żółta Budka" i "Pakt" są wypracowaniami na polski, na następujące tematy: groteskowe opowiadanie i dialog ze śmiercią.
Wzięłam sobie do serca twoje uwagi o zbytnim pesymizmie. Dużo łatwiej jest pisać o rzeczach smutnych, ponieważ są same w sobie wstrząsające, poruszające, nawet, jeżeli napiszemy o nich w kiepski sposób. Wydarzenia radosne i pozytywne opisuje się dużo trudniej. Nie możemy wtedy wziąć czytelnika na litość. Wydaje mi się, że jeszcze nie dojrzałam do pisania o szczęściu
Dialogi są bezosobowe, ponieważ nie chciałam narzucać czytelnikowi ich okoliczności. Każdy może sam wyobrazić sobie wygląd i zachowanie rozmówców. Może też podstawić siebie samego pod jednego z bohaterów i ja nie będę mu w tym przeszkadzać. Lecz jeżeli jest to rażące, przy następnym tekście napiszę poprawne, właściwe dialogi.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za ocenę.
Pozdrawiam
Eudaimonia
Czasem wydaje mi się, że pisanie o szczęściu jest trudniejsze, bo więcej ludzi zna tylko smutek i często nie zwraca uwagi na to, że przytrafia im się coś dobrego.
UsuńMasz rację, że dialogi pozostawiają pewną swobodę wyobrażenia sobie sytuacji, okoliczności i dalszego przebiegu, jednak nie można ich tak zapisywać w nieskończoność. Czasem przyda się drobny odpoczynek.
Muszę przyznać, że piękne rzeczy siedzą w Twojej głowie, wiesz? Zwykły człowiek myśli sobie 'jest mi smutno, tęsknie z bliskimi', a Ty rzucasz ogromnym tekstem, który właściwie przekazuje to samo, ale jest nieporównywalnie lepszy od jednego zdania wyrażającego emocje wprost.
A co do klasyfikacji - czy naprawdę trzeba je klasyfikować? Bodajże Szekspir użył określenia 'to, co zwiemy różą pod inną nazwą pachniałoby tak samo', więc może nie warto zastanawiać się, gdzie upchnąć Twoje teksty, skoro i tak będą równie dobre zarówno jako refleksja, jak i opowiadanie, jak i wszystko inne.
A może do zaklasyfikowania ich gdzieś potrzeba większej ilości kategorii niż jedna?
Ach, i dostałam zaproszenie na Skyfall.
UsuńMówiłam: iiiddddźźź :D
UsuńNo pójdę ; D
UsuńPlotkara
Właściwie to powoli zaczynam się zbierać, bo wychodzę za niespełna godzinę.
UsuńPlotkara
Aleście się rozhukały z tymi ocenami.
OdpowiedzUsuńJa zdałam sobie sprawę wczoraj, że mam tak zawalony tydzień, że nie wiem w co palce włożę.
Aż tak?
UsuńPlotkara
na jutro te ustawy, o których ci mówiłam, zostało mi jeszcze jakieś dziesięć, ale się wściekłam i przerwałam czytanie xD
OdpowiedzUsuńpotem muszę dokończyć prezentację na technologię na wtorek, na środę babka ma nam zadać zrobienie notatek, ale jeszcze nie raczyła nam maila wysłać, oby zapomniała. W czwartek kolokwium, ale po południe zawalone, bo mam egzamin. I piątek w końcu wolny! :D
Listopadowa
To lepiej niż u mnie, bo wiesz, ja ciągle mam te setki zaległych zadań, dochodzą nowe, w środę kolokwium, w następną środę kolejne. Muszę jeszcze znaleźć trochę czasu, żeby zajrzeć do biblioteki głównej do czytelni i wyszukać sobie gazety, żeby potem zrobić ksero artykułów na ekonomie. Właściwie spokojnie bym się z tym wszystkim uwinęła, gdyby nie to, że tak choooolernie mi się nie chce... Totalny brak motywacji, mobilizacji i innych takich tam chęci do nauki.
UsuńPlotkara
Domyślam się, że masz trudniej, bo i kierunek więcej wymaga, ale z mojej strony lenistwo też powoduje, że mimo że inni mają więcej to ja i tak wiem, że ja mam więcej xD
UsuńListopadowa
Z mojej strony lenistwo powoduje dziwne przeczucie, że nie zdam xD
UsuńTak wgl. to dopiero wróciłam do domu, a miałam się uczyć ; D
to się nie imprezuje po nocach xDD
UsuńListopadowa
Czasem trzeba ; D Ot tak dla rozluźnienia ; p
UsuńPlotkara.