Ocena bloga: my-logorrhea
Pierwsze wrażenie:
Nie lubimy być tacy jak inni. Nie lubimy powielać
wzorców. Każdy z Nas stara się być oryginalny, znaleźć własną niepowtarzalną ścieżkę. Czasami oryginalność przeradza się w przesadę, kiedy za bardzo się
staramy, kiedy za bardzo chcemy odkryć coś zupełnie nowego. Szczerze mówiąc, dotychczas
moimi faworytami były opowiadania. Czytałam to, co chciałam, próbowałam
wchodzić głęboko w psychikę bohaterów, praktycznie wszystko było dla mnie jasne
– najważniejszy jest świat przedstawiony i portrety psychologiczne postaci.
Tutaj mam do czynienia z szeroko pojętą różnorodnością, na którą trzeba bardzo
uważać, aby nie przerodziła się w przesadę. Materiał, który właściwie nadawałby
się na portal internetowy, a nie na pojedynczego bloga.
Pomimo kilkuletniej nauki języka
angielskiego (z dość dobrym skutkiem, przynajmniej według mnie) nie od razu (z
głowy) byłam w stanie zrozumieć znaczenie Twojego adresu. Wydaje mi się, że
dawno temu miałam do czynienia z tym słowem, ale jakoś nie zapadło mi w pamięć
na dłużej. Co to oznacza? Słowo, jak słowo, Twoim zdaniem jest piękne i
oryginalne, a mnie kojarzy się z... diarrhea. Tymczasem przetłumaczone na polski –
słowotok – brzmi już zdecydowanie przyjaźniej. Chociaż i tutaj jest pewien
problem. Z tego co wiem, w naszej kulturze słowotok przybrał zabarwienie raczej
negatywne i większości społeczeństwa kojarzy się z niezbyt rozgarniętymi
babami, nadającymi niczym Radio Wolna Europa lub co gorsza… z okresem. No bo
jak baba ma okres to potrafi gadać jak najęta, najczęściej bez sensu, byleby
tylko coś powiedzieć. Ponadto słowotok jest męczący, nie daje szans na żaden
dialog, a ileż można w kółko rozmawiać z samym sobą?
Napis na belce to właściwie powtórzenie adresu, nic
oryginalnego, a z tego co wyczytałam na Twojej podstronie, na blogu miało aż
świecić od oryginalności. Na dzień dobry wita mnie siedem kategorii, jeszcze
kilka lat temu uciekłabym z krzykiem, ale dzisiaj jestem jak najbardziej
zainteresowana. Co nie zmienia faktu, że zdaję sobie sprawę z tego, jak trudne są niektóre formy
pisemne i jak łatwo można przez nie utonąć. Kiedy po raz pierwszy weszłam na
Twojego bloga, widziałam potencjał, można powiedzieć, że powierzchowność
uśmiechnęła się do mnie, chociaż niewiele ma to wspólnego z samym wystrojem
strony.
5/10 pkt.Szata graficzna:
Na pierwszy rzut oka
wszystko wygląda dobrze, jednak po kilkukrotnych odwiedzinach zrozumiałam, że
wcale tak nie jest. Szablon jest dziwny, to chyba najlepsze określenie, panuje
w nim swoisty chaos, ma się wrażenie, że każdy element pochodzi jakby z innej
parafii. O tyle, o ile sam nagłówek byłby w stanie się obronić, to dopasowane, a
raczej niedopasowane do niego tła już nie bardzo. (Dlatego zdecydowanie
bardziej polecam całościowe szablony, a nie łączenie nagłówka z przypadkowymi elementami). Tło i nagłówek same w sobie są naprawdę bardzo ładne, ale razem tworzą twór, któremu daleko do perfekcji. Możliwe, że całość prezentowałaby się nieco lepiej, gdyby notki i wszystkie ramki były tego samego koloru, co brzegi nagłówka, i nie było pomiędzy nimi odstępów.
Oczywiście nie mówię, że całość pozbawiona jest plusów. Szablon jest przejrzysty, czytelny (chociaż na telefonach komórkowych kompletnie nie do odczytu), ubogacony w różne zewnętrzne dodatki. „Words are magic. Aren't they?” — „Słowa są magiczne, czyż nie?” Idealnie pasuje do adresu bloga, jest odwołaniem do słów, na które składa się słowotok.
Analizy porównawczej nie będzie, zdecydowałam się na zestawienie, a punkty przyznane są za to, co aktualnie znajduje się na blogu:
Analizy porównawczej nie będzie, zdecydowałam się na zestawienie, a punkty przyznane są za to, co aktualnie znajduje się na blogu:
Człowiek zdecydowanie odnosi wrażenie, że oto trafił z jednej bajki do drugiej. Wraz ze starym szablonem pozbyłaś się również chaosu i niefortunnego zestawienia poszczególnych elementów, za co cześć Ci i chwała. Dodałaś mnóstwo ciekawych bajerów, których absolutnie nie uważam za zbędne. Rozsuwane menu jest bardzo dobrym pomysłem, aczkolwiek może człowieka nieźle rozjuszyć, zanim uda mu się kliknąć w odpowiedni link i przenieść na odpowiednią podstronę. Wspominałaś coś o tym, że nie działa w IE, ale ja nie używam IE, dlatego ten fakt akurat pod Twoje tłumaczenie nie podchodzi. Wpakowałaś w to wszystko mnóstwo różnorodnych motywów, zazwyczaj pewnie byłoby to minusem, aczkolwiek zważywszy na treść Twojego bloga jest jak najbardziej na plus i uzasadnione.
Postawiłaś głownie na motywy z „Alicji w krainie czarów” i muszę przyznać, że całkiem zgrabnie Ci to wyszło, nawet favikona nie jest wyjątkiem od tej reguły. Jest przejrzyście, świeżo i wiosennie. Szablon jest prawie idealny, a punkty polecą za kłopotliwe menu oraz jego dziwne położenie; niekonsekwencje w nazewnictwie (podobne posty; you might also like — albo polski, albo angielski).
8/10 pkt.
Treść:
Definicje są oczywiście różne, a ja starałam się wybrać jak najpełniejszą. Tutaj nie jest to wprawdzie uwzględnione, ale w Twoich recenzjach brakuje mi wstępu, rozwinięcia i zakończenia. Piszesz je sobie jak chcesz, bez jakichkolwiek zasad, z czego powstaje czysty chaos. Nie pasuje mi również to, że na wstępie informujesz czytelnika o tym dlaczego i w jaki sposób zapoznałaś się z analizowanym utworem. Możliwe, że w wielu recenzjach stosowane są podobne zabiegi, aczkolwiek tak naprawdę powinno się poinformować czytelnika o tym kiedy, gdzie i w jakich okolicznościach powstało omawiane dzieło. Ponadto w niektórych recenzjach podajesz za dużo ogólnych danych na temat recenzowanego utworu, tworzy się z tego streszczenie, a czytelnik traci możliwość pełnego rozkoszowania się lekturą lub filmem, bo dzięki Tobie wie, co się zaraz wydarzy. Recenzja oczywiście powinna być subiektywna i zawierać poglądy jej autora, co nie zmienia faktu, że jeśli już wyrażasz swoje zdanie powinno być ono odpowiednio uargumentowane, żeby nie zrobił się z tego gatunek ściśle informacyjny.
8/10 pkt.
Treść:
Prosiłaś mnie, abym skupiła się przede wszystkim na tegorocznych postach, na początek będzie więc trochę ogólnie, chociaż nie byłabym sobą, gdybym nie wypowiedziała się pokrótce na temat wszystkich. Zaczynasz w taki sposób, jakbyś co najmniej planowała ekspansję terytorialną na Azję Środkowo-Wschodnią. W kolejnym kroku znalazłam odrobinę absurdalne stwierdzenie, jakoby skłonność do hiperboli miała coś wspólnego z zamiłowaniem do częstej zmiany wyglądu strony. Jeśli to wina błędnej konstrukcji zdania to należałoby to poprawić, jeśli zaś naprawdę uważasz, że jedno z drugim ma cokolwiek wspólnego to czekam na argumenty. Nie wiem po co na wstępie aż dwie notki o charakterze organizacyjnym, spokojnie można by było zawrzeć to wszystko w jednej, po drugie zaś nigdy nie widziałam sensu w informowaniu innych co i kiedy na blogu się pojawi. Uważam, że jak już coś się pojawi to ludzie raczej ogarniają co to jest. Jeśli zaś chodzi o recenzje:
„Recenzja - to najbardziej rozpowszechniony gatunek publicystyki w
dziedzinie krytyki literatury i sztuki. Zajmuje ona miejsce pośrednie
między obszarem informacji a publicystyką. Informuje bowiem o fakcie
kulturalnym (wydaniu książki, wystawie, koncercie, spektaklu, filmie), a
zarazem służy wyrażeniu sądu autora o tym fakcie. W recenzji powinno
się także znaleźć miejsce dla skrótowego przedstawienia treści
omawianego utworu. Gatunek ten jest szczególnie użyteczny dla wyrażenia
osobistych poglądów autora o danym fakcie kulturalnym i dominować w nim
powinny sądy wartościujące. Recenzja nie powinna zamieniać się w gatunek
ściśle informacyjny albo stawać się specjalistyczną rozprawą naukową.”
Definicje są oczywiście różne, a ja starałam się wybrać jak najpełniejszą. Tutaj nie jest to wprawdzie uwzględnione, ale w Twoich recenzjach brakuje mi wstępu, rozwinięcia i zakończenia. Piszesz je sobie jak chcesz, bez jakichkolwiek zasad, z czego powstaje czysty chaos. Nie pasuje mi również to, że na wstępie informujesz czytelnika o tym dlaczego i w jaki sposób zapoznałaś się z analizowanym utworem. Możliwe, że w wielu recenzjach stosowane są podobne zabiegi, aczkolwiek tak naprawdę powinno się poinformować czytelnika o tym kiedy, gdzie i w jakich okolicznościach powstało omawiane dzieło. Ponadto w niektórych recenzjach podajesz za dużo ogólnych danych na temat recenzowanego utworu, tworzy się z tego streszczenie, a czytelnik traci możliwość pełnego rozkoszowania się lekturą lub filmem, bo dzięki Tobie wie, co się zaraz wydarzy. Recenzja oczywiście powinna być subiektywna i zawierać poglądy jej autora, co nie zmienia faktu, że jeśli już wyrażasz swoje zdanie powinno być ono odpowiednio uargumentowane, żeby nie zrobił się z tego gatunek ściśle informacyjny.
Kwiecień 2012:
Upominam po raz kolejny, bo robisz to notorycznie, że powinnaś pod każdą notką dodawać źródło, z którego korzystałaś, biorąc zdjęcia.
„Wintercraft”:
Przede wszystkim męczysz tymi wszystkimi, śmiesznym pseudo-akapitami, co nie wygląda zbyt ładnie. Tym bardziej, że czasami dajesz spację po dwóch zdaniach, które z powodzeniem mogłyby być razem. Brakuje również wyjustowania tekstu. Razi też fakt, że czasem pogrubiasz imiona (i ewentualnie nazwiska) bohaterów, a innym razem tego nie robisz. Logiki w tym żadnej nie widzę. Sposób w jaki podajesz podstawowe dane na temat książki jest najprostszym, a zarazem według mnie najlepszym sposobem na ich przekazanie. Jeśli zaś mowa o samej recenzji to osobiście bardziej wolałabym się zapoznać z tym kiedy, dlaczego i w jaki sposób powstała sama powieść, a nie jaka była przyczyna napisania przez Ciebie recenzji. Chociaż co kraj, to obyczaj, i nie jest to w sumie błędem. Całość wygląda jak krótka notatka, a nie recenzja. Brakuje informacji o stylu, kompozycji i języku. O świecie przedstawionym, sposobie obrazowania, konstrukcji, atmosferze i nastroju książki nawet nie wspomnę. W zamian za to mogę otrzymać od Ciebie dość szczegółowe streszczenie, w które wplatasz swoje spostrzeżenia na dany temat. Słowem kluczem jest tu „wplatać”, bo głównym problemem jest fakt, że za dużo miejsca i uwagi poświęcasz na wprowadzenie czytelnika w tematykę utworu, a za mało na część, w której oceniasz. Ostatni akapit całkowicie zbędny, jeśli rozmawiamy o recenzji.
Przede wszystkim męczysz tymi wszystkimi, śmiesznym pseudo-akapitami, co nie wygląda zbyt ładnie. Tym bardziej, że czasami dajesz spację po dwóch zdaniach, które z powodzeniem mogłyby być razem. Brakuje również wyjustowania tekstu. Razi też fakt, że czasem pogrubiasz imiona (i ewentualnie nazwiska) bohaterów, a innym razem tego nie robisz. Logiki w tym żadnej nie widzę. Sposób w jaki podajesz podstawowe dane na temat książki jest najprostszym, a zarazem według mnie najlepszym sposobem na ich przekazanie. Jeśli zaś mowa o samej recenzji to osobiście bardziej wolałabym się zapoznać z tym kiedy, dlaczego i w jaki sposób powstała sama powieść, a nie jaka była przyczyna napisania przez Ciebie recenzji. Chociaż co kraj, to obyczaj, i nie jest to w sumie błędem. Całość wygląda jak krótka notatka, a nie recenzja. Brakuje informacji o stylu, kompozycji i języku. O świecie przedstawionym, sposobie obrazowania, konstrukcji, atmosferze i nastroju książki nawet nie wspomnę. W zamian za to mogę otrzymać od Ciebie dość szczegółowe streszczenie, w które wplatasz swoje spostrzeżenia na dany temat. Słowem kluczem jest tu „wplatać”, bo głównym problemem jest fakt, że za dużo miejsca i uwagi poświęcasz na wprowadzenie czytelnika w tematykę utworu, a za mało na część, w której oceniasz. Ostatni akapit całkowicie zbędny, jeśli rozmawiamy o recenzji.
„Burza”:
Ładna ilustracja, podać jakieś źródło by się przydało, bo na pierwszy rzut oka nie wygląda na to, abyś sama zrobiła to zdjęcie. Jeśli tak było, to zwracam honor. Trudno jest mi wypowiedzieć się na temat Twojego stylu ze względu na małą ilość tekstu. Mogę powiedzieć tylko tyle, że jest po prostu zwyczajny. Temat nie jest może zbyt oryginalny, ale sposób w jaki to wszystko przedstawiłaś już tak. Przede wszystkim idealnie dobrane do tematu cytaty przykuwają uwagę. Tekst należałoby jednak sformatować od nowa, po raz kolejny apeluję o poprawne akapity.
Ładna ilustracja, podać jakieś źródło by się przydało, bo na pierwszy rzut oka nie wygląda na to, abyś sama zrobiła to zdjęcie. Jeśli tak było, to zwracam honor. Trudno jest mi wypowiedzieć się na temat Twojego stylu ze względu na małą ilość tekstu. Mogę powiedzieć tylko tyle, że jest po prostu zwyczajny. Temat nie jest może zbyt oryginalny, ale sposób w jaki to wszystko przedstawiłaś już tak. Przede wszystkim idealnie dobrane do tematu cytaty przykuwają uwagę. Tekst należałoby jednak sformatować od nowa, po raz kolejny apeluję o poprawne akapity.
„Skóra, w której żyję”:
Jest lepiej niż poprzednio, przede wszystkim dlatego, że wprowadzenie do tematu nie dominuje aż tak bardzo nad częścią z oceną, jak w ostatniej recenzji. W dalszym ciągu proponowałabym dodać jakieś informacje o samych twórcach filmu, co ich zainspirowało, jaki jest kontekst dzieła (wzmianki o tym na podstawie czego powstał scenariusz nie można potraktować jako wystarczającą w tym punkcie) etc. „Klimat, w jakim jest utrzymany cały film; zaskakująca fabuła, złożone postacie, przesłanie i wyśmienita gra aktorska. To tylko niektóre zalety tego wspaniałego dzieła.” — Bardzo ładnie, tylko ja oczekuję więcej. Jaki jest ten klimat, co konkretnie w fabule jest zaskakującego, dlaczego postacie są złożone, jakie jest przesłanie i co rozumiesz poprzez wyśmienitą grę aktorską. Bo te zdania są tak uniwersalne, że mogłyby równie dobrze dotyczyć pierwszego, lepszego z brzegu utworu.
Jest lepiej niż poprzednio, przede wszystkim dlatego, że wprowadzenie do tematu nie dominuje aż tak bardzo nad częścią z oceną, jak w ostatniej recenzji. W dalszym ciągu proponowałabym dodać jakieś informacje o samych twórcach filmu, co ich zainspirowało, jaki jest kontekst dzieła (wzmianki o tym na podstawie czego powstał scenariusz nie można potraktować jako wystarczającą w tym punkcie) etc. „Klimat, w jakim jest utrzymany cały film; zaskakująca fabuła, złożone postacie, przesłanie i wyśmienita gra aktorska. To tylko niektóre zalety tego wspaniałego dzieła.” — Bardzo ładnie, tylko ja oczekuję więcej. Jaki jest ten klimat, co konkretnie w fabule jest zaskakującego, dlaczego postacie są złożone, jakie jest przesłanie i co rozumiesz poprzez wyśmienitą grę aktorską. Bo te zdania są tak uniwersalne, że mogłyby równie dobrze dotyczyć pierwszego, lepszego z brzegu utworu.
Upominam po raz kolejny, bo robisz to notorycznie, że powinnaś pod każdą notką dodawać źródło, z którego korzystałaś, biorąc zdjęcia.
Maj 2012:
3/3 pkt.
Twoje punkty: 42,5
Ocena: 3
„Kod Leonarda da Vinci”:
Podoba mi się Twoja kreatywność i sposób w jaki zdecydowałaś się przedstawić utwór, chociaż znam ludzi, którzy doszliby do wniosku, że w tym co piszesz za dużo jest spoilerów. Osobiście nie wiem dlaczego akurat ta książka wywołała tyle kontrowersji, no ale to jest w tej chwili najmniej istotne. „Wyobraź sobie, że jesteś wykładowcą na Harvardzie. Przyjeżdżasz do Paryża na konferencję. Mieszkasz w hotelu i planujesz spotkać się ze znanym i poważanym kustoszem, który zaprosił Cię (jak się domyślasz) na towarzyską pogawędkę. Niestety pracownik muzeum nie zjawia się. Myślisz sobie: "Trudno, widać coś mu wypadło". Jesteś jednak w wielkim błędzie. W nocy do drzwi twojego apartamentu puka funkcjonariusz policji. Kustosz został zamordowany, a głównym podejrzanym... JESTEŚ TY!” — Miałam wrażenie, że już gdzieś kiedyś coś podobnego czytałam. Po chwili namysłu doszłam do wniosku, że po prostu przypomina mi to zdawkowe informacje, które czasem zawiera się gdzieś z tyłu okładki. Muszę przyznać, że takie rzeczy zachęcają do przeczytania powieści, a sposób w jaki podeszłaś do ich przekazania jest interesujący. „Powieść oczywiście ma kilka wad. Dan Brown nie dorównał Umbertowi Eco.” — To Umberto Eco pisywał o da Vinci, albo przynajmniej powieści sensacyjne i kryminały? To tak jakby porównywać słońce i księżyc, i uznać, że słońce jest dobre, bo poprzez swoje promienie budzi do życia, a księżyc zły, bo jego światło jest bardziej stonowane i ogólnie w nocy, a noc jest mroczna i niebezpieczna. A tak bardziej serio to domyślam się, że bijesz do powieści „Imię róży” i próbujesz wykazać istniejące powiązanie pomiędzy obydwoma utworami. Wróć! Ty nie ukazujesz żadnego powiązania, Ty po prostu rzucasz zdaniem, które absolutnie niczego nie wyjaśnia, tylko nagromadza pytania, a jak już się bierzesz za podobne porównania to powinnaś rozwinąć swoją myśl, a nie kazać czytelnikowi się domyślać dlaczego Brown nie dorównał Eco, i w czym właściwie. Tymczasem niektóre wątki zawarte w obu powieściach są podobne, ale różnica w sposobie ich przedstawienia wynika z prostego faktu, że jeden z nich jest przede wszystkim filozofem, a drugi pisarzem raczej populistycznym. Należą do dwóch, zupełnie innych rejestrów, i Dan Brown nawet nie próbował dorównać Umbertowi Eco, nie zajmuje się przecież pisaniem powieści w jego stylu. Poza tym jak już koniecznie chcesz wspomnieć o tym komu Brown nie dorównał, to może weź pod uwagę rzeczywistą inspirację autora, którą była powieść „The Holy Blood and the Holy Grail” Michaela Baigenta, Richarda Leigha oraz Henriego Lincolna. „Fabuła książki jest momentami lekko (jakby to delikatnie nazwać?) bezsensowna. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale świętej pamięci dziadek trochę utrudnił życie swoim bliskim. Według mnie zupełnie niepotrzebnie, ale gdyby nie jego działania, książka praktycznie nie miałaby o czym opowiadać. Przyjmijmy więc, że był po prostu lekko świrniętym staruszkiem. No cóż, zdarza się.” — Skoro fabuła jest taka bezsensowna to po co w ogóle czytałaś? Trzeba było cisnąć książkę w kąt i finał. Jeśli nie uważasz podobnej konstrukcji za wartościową, to nie bierz się w przyszłości za czytanie kryminałów. Podoba mi się to, że w analizę wplatasz w jakiś sposób to, na czym oparł się autor, pisząc swoje dzieło, chociaż ja od recenzji wymagam więcej. I nie wiem czemu najpierw piszesz, że opiera się na znanych badaczach życia Chrystusa, a innym razem, że na wyobraźni i niejasnych przesłankach. Bo możesz albo nie znać odpowiedzi na pytanie, które sobie zdałaś: „Czy "Kod Leonarda da Vinci" nie jest jednak zwykłym "badziewiem" bazującym na zbyt dużej wyobraźni pisarza, który próbuje nam wcisnąć kit z własnymi "rewelacjami religijnymi" opartymi na fikcyjnych i niejasnych przesłankach?”, albo uważać, że oparł się na czymś więcej, aniżeli swoich własnych przemyśleniach. Wydaje mi się, że jedno drugie wyklucza.
Podoba mi się Twoja kreatywność i sposób w jaki zdecydowałaś się przedstawić utwór, chociaż znam ludzi, którzy doszliby do wniosku, że w tym co piszesz za dużo jest spoilerów. Osobiście nie wiem dlaczego akurat ta książka wywołała tyle kontrowersji, no ale to jest w tej chwili najmniej istotne. „Wyobraź sobie, że jesteś wykładowcą na Harvardzie. Przyjeżdżasz do Paryża na konferencję. Mieszkasz w hotelu i planujesz spotkać się ze znanym i poważanym kustoszem, który zaprosił Cię (jak się domyślasz) na towarzyską pogawędkę. Niestety pracownik muzeum nie zjawia się. Myślisz sobie: "Trudno, widać coś mu wypadło". Jesteś jednak w wielkim błędzie. W nocy do drzwi twojego apartamentu puka funkcjonariusz policji. Kustosz został zamordowany, a głównym podejrzanym... JESTEŚ TY!” — Miałam wrażenie, że już gdzieś kiedyś coś podobnego czytałam. Po chwili namysłu doszłam do wniosku, że po prostu przypomina mi to zdawkowe informacje, które czasem zawiera się gdzieś z tyłu okładki. Muszę przyznać, że takie rzeczy zachęcają do przeczytania powieści, a sposób w jaki podeszłaś do ich przekazania jest interesujący. „Powieść oczywiście ma kilka wad. Dan Brown nie dorównał Umbertowi Eco.” — To Umberto Eco pisywał o da Vinci, albo przynajmniej powieści sensacyjne i kryminały? To tak jakby porównywać słońce i księżyc, i uznać, że słońce jest dobre, bo poprzez swoje promienie budzi do życia, a księżyc zły, bo jego światło jest bardziej stonowane i ogólnie w nocy, a noc jest mroczna i niebezpieczna. A tak bardziej serio to domyślam się, że bijesz do powieści „Imię róży” i próbujesz wykazać istniejące powiązanie pomiędzy obydwoma utworami. Wróć! Ty nie ukazujesz żadnego powiązania, Ty po prostu rzucasz zdaniem, które absolutnie niczego nie wyjaśnia, tylko nagromadza pytania, a jak już się bierzesz za podobne porównania to powinnaś rozwinąć swoją myśl, a nie kazać czytelnikowi się domyślać dlaczego Brown nie dorównał Eco, i w czym właściwie. Tymczasem niektóre wątki zawarte w obu powieściach są podobne, ale różnica w sposobie ich przedstawienia wynika z prostego faktu, że jeden z nich jest przede wszystkim filozofem, a drugi pisarzem raczej populistycznym. Należą do dwóch, zupełnie innych rejestrów, i Dan Brown nawet nie próbował dorównać Umbertowi Eco, nie zajmuje się przecież pisaniem powieści w jego stylu. Poza tym jak już koniecznie chcesz wspomnieć o tym komu Brown nie dorównał, to może weź pod uwagę rzeczywistą inspirację autora, którą była powieść „The Holy Blood and the Holy Grail” Michaela Baigenta, Richarda Leigha oraz Henriego Lincolna. „Fabuła książki jest momentami lekko (jakby to delikatnie nazwać?) bezsensowna. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale świętej pamięci dziadek trochę utrudnił życie swoim bliskim. Według mnie zupełnie niepotrzebnie, ale gdyby nie jego działania, książka praktycznie nie miałaby o czym opowiadać. Przyjmijmy więc, że był po prostu lekko świrniętym staruszkiem. No cóż, zdarza się.” — Skoro fabuła jest taka bezsensowna to po co w ogóle czytałaś? Trzeba było cisnąć książkę w kąt i finał. Jeśli nie uważasz podobnej konstrukcji za wartościową, to nie bierz się w przyszłości za czytanie kryminałów. Podoba mi się to, że w analizę wplatasz w jakiś sposób to, na czym oparł się autor, pisząc swoje dzieło, chociaż ja od recenzji wymagam więcej. I nie wiem czemu najpierw piszesz, że opiera się na znanych badaczach życia Chrystusa, a innym razem, że na wyobraźni i niejasnych przesłankach. Bo możesz albo nie znać odpowiedzi na pytanie, które sobie zdałaś: „Czy "Kod Leonarda da Vinci" nie jest jednak zwykłym "badziewiem" bazującym na zbyt dużej wyobraźni pisarza, który próbuje nam wcisnąć kit z własnymi "rewelacjami religijnymi" opartymi na fikcyjnych i niejasnych przesłankach?”, albo uważać, że oparł się na czymś więcej, aniżeli swoich własnych przemyśleniach. Wydaje mi się, że jedno drugie wyklucza.
„Mroczna łaska”:
Jednego przeżyć nie mogę, a mianowicie w ostatnim poście napisałaś, że chcesz być uważana za osobę oczytaną, tymczasem wszystko, co recenzujesz należy do literatury populistycznej. Co to oznacza? Oczytana osoba to taka, która najpierw zabiera się za powieści klasyczne, a dopiero potem za takie, które być może są na nich wzorowane. Na początek posłużę się cytatem Twojej odpowiedzi na komentarz jednej z czytelniczek: „Nie jest to recenzja pierwszej części, więc nie czuję się w obowiązku wyjaśniania wszystkiego od początku. To tak samo jakby w recenzji siódmej części Harrego Pottera ktoś wyjaśniał czym jest Hogwart ;)” — To nie zmienia faktu, że czytelnika ze światem przedstawionym zapoznać by wypadało, a nawet trzeba było. Jest to jeden z powodów, dla którego uważam, że powinno recenzować się całą serię, a już na pewno nie zaczynać od ostatniego tomu. Abstrahując jednak od tego wszystkiego to, co napisałaś w bardzo niewielkim stopniu w ogóle recenzję przypomina. Tak jak wcześniej wspomniałam nie potrafisz wystarczająco uargumentować swoich odczuć, ba, nawet nie próbujesz tego zrobić. Człowiek ma wrażenie, że oto ma do czynienia z osobą nieomylną, której jedynym argumentem jest „tak, bo tak”. Każdy twór pisany powinien mieć wstęp, rozwinięcie i zakończenie mimo wszystko, a u Ciebie jest to po prostu rozwalony tekst, panuje totalny chaos, a przy okazji nie zauważyłam, aby ta 'recenzja' miała kompozycję zamkniętą, a recenzja ma to do siebie, że ją po prostu mieć musi. Podsumowanie zdecydowanie za krótkie.
Jednego przeżyć nie mogę, a mianowicie w ostatnim poście napisałaś, że chcesz być uważana za osobę oczytaną, tymczasem wszystko, co recenzujesz należy do literatury populistycznej. Co to oznacza? Oczytana osoba to taka, która najpierw zabiera się za powieści klasyczne, a dopiero potem za takie, które być może są na nich wzorowane. Na początek posłużę się cytatem Twojej odpowiedzi na komentarz jednej z czytelniczek: „Nie jest to recenzja pierwszej części, więc nie czuję się w obowiązku wyjaśniania wszystkiego od początku. To tak samo jakby w recenzji siódmej części Harrego Pottera ktoś wyjaśniał czym jest Hogwart ;)” — To nie zmienia faktu, że czytelnika ze światem przedstawionym zapoznać by wypadało, a nawet trzeba było. Jest to jeden z powodów, dla którego uważam, że powinno recenzować się całą serię, a już na pewno nie zaczynać od ostatniego tomu. Abstrahując jednak od tego wszystkiego to, co napisałaś w bardzo niewielkim stopniu w ogóle recenzję przypomina. Tak jak wcześniej wspomniałam nie potrafisz wystarczająco uargumentować swoich odczuć, ba, nawet nie próbujesz tego zrobić. Człowiek ma wrażenie, że oto ma do czynienia z osobą nieomylną, której jedynym argumentem jest „tak, bo tak”. Każdy twór pisany powinien mieć wstęp, rozwinięcie i zakończenie mimo wszystko, a u Ciebie jest to po prostu rozwalony tekst, panuje totalny chaos, a przy okazji nie zauważyłam, aby ta 'recenzja' miała kompozycję zamkniętą, a recenzja ma to do siebie, że ją po prostu mieć musi. Podsumowanie zdecydowanie za krótkie.
„Dom w głębi lasu”:
Potrafisz zachęcić potencjalnego czytelnika swojego bloga do zapoznania z utworem, który recenzujesz, aczkolwiek to kolejna notka, gdzie treść kompletnie nie przypomina recenzji jako takiej. Nie mówię, że to całkiem źle, ważne jest, aby mieć swój własny pomysł na siebie, ale radziłabym zapoznać się z jakimś poradnikiem na ten temat. (Chyba że aspirujesz do roli redaktorki w „Bravo Girl”.)
Potrafisz zachęcić potencjalnego czytelnika swojego bloga do zapoznania z utworem, który recenzujesz, aczkolwiek to kolejna notka, gdzie treść kompletnie nie przypomina recenzji jako takiej. Nie mówię, że to całkiem źle, ważne jest, aby mieć swój własny pomysł na siebie, ale radziłabym zapoznać się z jakimś poradnikiem na ten temat. (Chyba że aspirujesz do roli redaktorki w „Bravo Girl”.)
„Marnotrawstwo czasu”:
Po raz kolejny przekonałam się, że nie masz zielonego pojęcia na temat akapitów. A prowadzisz taką, a nie inną działalność, która wręcz zobowiązuje do tego, aby owe akapity zaistniały. Kiedy zaczynasz pisać o życiu robisz się taka zwykła, naturalna. Jesteś z rodzaju życiowych filozofów, którzy nie nadużywają barwnych metafor, kiedy chcą wgryźć się w jakiś temat. Zauważyłam również, że używasz krótkich zdań, ewentualnie średnich, rzadko kiedy złożonych. Ja tu widzę taki swoisty, kolokwialny bełkot, który nawiasem mówiąc pasuje do mojego pierwszego wrażenia na temat adresu Twojej strony. Piszesz, że wymyśliłaś swój własny podział marnowania czasu, aczkolwiek nie jest to nic odkrywczego, naprawdę. Powiem Ci tak szczerze, że właściwie wszystko można podzielić na części czynne i części bierne. Chcesz bronić się pewnie faktem, że to tylko klasyfikacja, że dużo również zależy od sposobu przedstawienia tezy, ale nie. Nie powiedziałaś tutaj niczego, na co przeciętny Kowalski nie wpadłby podczas niedzielnego obiadu. W dalszej kolejności, po niedopracowanym mini-wykładzie na temat czasu, zachęcasz do refleksji nad dwoma wybranymi przez siebie cytatami. A nie lepiej byłoby uratować jakoś ten post i samemu zastanowić się nad sensem przedstawionych zdań? Dalej jest tylko ciekawiej — ni stąd, ni zowąd uszczęśliwiasz czytelników trzema linkami, których obecność jest niczym nieuzasadniona, przynajmniej przy okazji tej notki. Na deser „Stary człowiek i morze"... Kiedy już dotarło do mnie, co właściwie napisałaś na ten temat, byłam pewna że z krzesła spadnę. Przede wszystkim chcę Ci powiedzieć, że jeśli już zabrałaś się za krytykowanie noblisty, znanego i szanowanego w literackich kręgach, to powinnaś być na poziomie językowym przynajmniej zbliżonym do niego. Lecz nie tym razem! Tutaj mamy do czynienia z bełkotem niezadowolonej i oburzonej nastolatki, która najwyraźniej uważa, że w kanonie lektur gimnazjalnych powinny znajdować się utwory niszowe, tak chętnie czytane obecnie przez młodzież. „Żadnej innej książki nie darzę taką nienawiścią jak "Starego człowieka i morze". Cała fabuła tego "wybitnego" dzieła opowiada o łowieniu przez leciwego mężczyznę ryb na morzu. Zero akcji, zero interesujących dialogów. Po prostu smutne ZERO. Najgorsze jest jednak to, że ta "powieść" to lektura w gimnazjum. I jak potem młodzież ma dobrowolnie sięgać po książki, skoro jej jedyne wrażenia literackie to takie gnioty? Ja się pytam JAK? Jeżeli pedagodzy pragną zniechęcić nastolatków do czytania, to są na jak najlepszej drodze. Gratuluję wybitnej polskiej oświacie!”
— A ja gratuluję Tobie, bo po raz kolejny udowodniłaś, co dla Ciebie znaczy bycie oczytanym człowiekiem. Naturalnie klasyki literatury należy mieszać z błotem, bo nie podają czytelnikowi wszystkiego na tacy, bo trzeba trochę pomyśleć, przeanalizować to i owo, a przy okazji mieć chociaż zdawkowe pojęcie na temat odwiecznych symboli wykorzystywanych przez tego rodzaju literaturę. Przy okazji nie wiem czy wiesz, ale istnieją różne gatunki literackie oraz nurty, i nie można powiedzieć, że każda opowieść musi mieć wartką akcję i jakiekolwiek dialogi, aby była cennym i wartościowym dziełem. Jesteś pewna, że gniot przyczyniłby się do zdobycia przez autora Literackiej Nagrody Nobla? Jeśli jednak koniecznie chcesz krytykować takie dzieła to powinnaś robić to umiejętnie, z klasą i konstruktywnie. Tutaj udowodniłaś jedynie jak bardzo ograniczona jest obecnie polska młodzież, a nie polska oświata.
Po raz kolejny przekonałam się, że nie masz zielonego pojęcia na temat akapitów. A prowadzisz taką, a nie inną działalność, która wręcz zobowiązuje do tego, aby owe akapity zaistniały. Kiedy zaczynasz pisać o życiu robisz się taka zwykła, naturalna. Jesteś z rodzaju życiowych filozofów, którzy nie nadużywają barwnych metafor, kiedy chcą wgryźć się w jakiś temat. Zauważyłam również, że używasz krótkich zdań, ewentualnie średnich, rzadko kiedy złożonych. Ja tu widzę taki swoisty, kolokwialny bełkot, który nawiasem mówiąc pasuje do mojego pierwszego wrażenia na temat adresu Twojej strony. Piszesz, że wymyśliłaś swój własny podział marnowania czasu, aczkolwiek nie jest to nic odkrywczego, naprawdę. Powiem Ci tak szczerze, że właściwie wszystko można podzielić na części czynne i części bierne. Chcesz bronić się pewnie faktem, że to tylko klasyfikacja, że dużo również zależy od sposobu przedstawienia tezy, ale nie. Nie powiedziałaś tutaj niczego, na co przeciętny Kowalski nie wpadłby podczas niedzielnego obiadu. W dalszej kolejności, po niedopracowanym mini-wykładzie na temat czasu, zachęcasz do refleksji nad dwoma wybranymi przez siebie cytatami. A nie lepiej byłoby uratować jakoś ten post i samemu zastanowić się nad sensem przedstawionych zdań? Dalej jest tylko ciekawiej — ni stąd, ni zowąd uszczęśliwiasz czytelników trzema linkami, których obecność jest niczym nieuzasadniona, przynajmniej przy okazji tej notki. Na deser „Stary człowiek i morze"... Kiedy już dotarło do mnie, co właściwie napisałaś na ten temat, byłam pewna że z krzesła spadnę. Przede wszystkim chcę Ci powiedzieć, że jeśli już zabrałaś się za krytykowanie noblisty, znanego i szanowanego w literackich kręgach, to powinnaś być na poziomie językowym przynajmniej zbliżonym do niego. Lecz nie tym razem! Tutaj mamy do czynienia z bełkotem niezadowolonej i oburzonej nastolatki, która najwyraźniej uważa, że w kanonie lektur gimnazjalnych powinny znajdować się utwory niszowe, tak chętnie czytane obecnie przez młodzież. „Żadnej innej książki nie darzę taką nienawiścią jak "Starego człowieka i morze". Cała fabuła tego "wybitnego" dzieła opowiada o łowieniu przez leciwego mężczyznę ryb na morzu. Zero akcji, zero interesujących dialogów. Po prostu smutne ZERO. Najgorsze jest jednak to, że ta "powieść" to lektura w gimnazjum. I jak potem młodzież ma dobrowolnie sięgać po książki, skoro jej jedyne wrażenia literackie to takie gnioty? Ja się pytam JAK? Jeżeli pedagodzy pragną zniechęcić nastolatków do czytania, to są na jak najlepszej drodze. Gratuluję wybitnej polskiej oświacie!”
— A ja gratuluję Tobie, bo po raz kolejny udowodniłaś, co dla Ciebie znaczy bycie oczytanym człowiekiem. Naturalnie klasyki literatury należy mieszać z błotem, bo nie podają czytelnikowi wszystkiego na tacy, bo trzeba trochę pomyśleć, przeanalizować to i owo, a przy okazji mieć chociaż zdawkowe pojęcie na temat odwiecznych symboli wykorzystywanych przez tego rodzaju literaturę. Przy okazji nie wiem czy wiesz, ale istnieją różne gatunki literackie oraz nurty, i nie można powiedzieć, że każda opowieść musi mieć wartką akcję i jakiekolwiek dialogi, aby była cennym i wartościowym dziełem. Jesteś pewna, że gniot przyczyniłby się do zdobycia przez autora Literackiej Nagrody Nobla? Jeśli jednak koniecznie chcesz krytykować takie dzieła to powinnaś robić to umiejętnie, z klasą i konstruktywnie. Tutaj udowodniłaś jedynie jak bardzo ograniczona jest obecnie polska młodzież, a nie polska oświata.
„Jestem numerem cztery” :
Gdzie wstęp, rozwinięcie i zakończenie? Chaos, chaos, chaos i jeszcze więcej chaosu. Podtrzymuję wszystko, co napisałam powyżej. Zaś co się tyczy tej recenzji, to kompletnie nie rozumiem, dlaczego pogrubiasz albo podkreślasz niektóre wyrazy, ponieważ nie są ani kluczowe ani znamienne dla opisywanego przez Ciebie utworu. „Interesująca fabuła, wartka akcja i zaskakujące zwroty wydarzeń. Wyśmienite opisy oraz bogaty język pisarza. Te czynniki nie pozwalają przejść obojętnie obok tej pozycji. Na pewno przypadnie ona do gustu wszystkim osobom, które potrafią ponieść się wyobraźni.” — Po pierwsze wypadałoby w sposób konstruktywny wyjaśnić czytelnikowi, dlaczego Twoim zdaniem fabuła, akcja i opisy są takie, a nie inne. Piszesz tak samo za każdym razem, kiedy opisywana przez Ciebie książka Ci się spodobała, brakuje konkretnej analizy. Po drugie popracuj trochę nad zdaniami, które tworzysz, skoro już prowadzisz takiego, a nie innego bloga. Wydaje mi się, że jak chcesz stworzyć coś na wysokim poziomie kulturalnym, to i Twoje słownictwo i sposób obrazowania nim powinno być bogate i dość obszerne. „Oczywiście różnice pomiędzy treścią książki, a wydarzeniami przedstawiony w tej Pożal-Się-Boże ekranizacji są ogromne. Ja rozumiem, że w głowie każdego człowieka po przeczytaniu powieści widnieje inny "obraz". Jeżeli jednak, Szanowny Panie Reżyserze, pragniesz zrobić ekranizację jakiegoś dzieła pisanego, to NIE ZMIENIAJ najważniejszych wydarzeń składających się na jego fabułę. Jasne? Kiedy jednak masz już przypływ Weny, to po prostu stwórz nowy film, o innych wydarzeniach i innych bohaterach, jedynie inspirując się książką. Nie zwij go jednak wtedy ekranizacją powieści. Po jakie licho prowokować Książkoholików do zbyt częstego używania łaciny podwórkowej na widok ekranizacji, która z książką nie ma nic wspólnego?” — Litości. Naprawdę uważasz, że w dobrej recenzji powinno znajdować się pouczenie reżysera analizowanego filmu? Osobiście jeszcze nigdy w życiu nie spotkałam się z czymś podobnym. Już abstrahując od niczym nieuzasadnionych wielkich liter, cudzysłowu i podkreślenia — to jest straszne. Szukałam, ale nigdzie nie mogłam znaleźć wzmianki o tym, jakoby reżyser nazwał swoją produkcję ekranizacją. Wszędzie widnieje tylko thriller, sci-fi, i nic na temat rzekomej ekranizacji. Jeśli pomimo wszystko coś mnie ominęło to ok, w innym przypadku przypominam, że samo zasięganie wzorców z jakiejś powieści, nie zobowiązuje reżysera do jej wiernego odwzorowania. Konstruktywna krytyka u Ciebie nie występuje, a przedstawiony tekst zawiera jedynie śladowe ilości recenzji.
Gdzie wstęp, rozwinięcie i zakończenie? Chaos, chaos, chaos i jeszcze więcej chaosu. Podtrzymuję wszystko, co napisałam powyżej. Zaś co się tyczy tej recenzji, to kompletnie nie rozumiem, dlaczego pogrubiasz albo podkreślasz niektóre wyrazy, ponieważ nie są ani kluczowe ani znamienne dla opisywanego przez Ciebie utworu. „Interesująca fabuła, wartka akcja i zaskakujące zwroty wydarzeń. Wyśmienite opisy oraz bogaty język pisarza. Te czynniki nie pozwalają przejść obojętnie obok tej pozycji. Na pewno przypadnie ona do gustu wszystkim osobom, które potrafią ponieść się wyobraźni.” — Po pierwsze wypadałoby w sposób konstruktywny wyjaśnić czytelnikowi, dlaczego Twoim zdaniem fabuła, akcja i opisy są takie, a nie inne. Piszesz tak samo za każdym razem, kiedy opisywana przez Ciebie książka Ci się spodobała, brakuje konkretnej analizy. Po drugie popracuj trochę nad zdaniami, które tworzysz, skoro już prowadzisz takiego, a nie innego bloga. Wydaje mi się, że jak chcesz stworzyć coś na wysokim poziomie kulturalnym, to i Twoje słownictwo i sposób obrazowania nim powinno być bogate i dość obszerne. „Oczywiście różnice pomiędzy treścią książki, a wydarzeniami przedstawiony w tej Pożal-Się-Boże ekranizacji są ogromne. Ja rozumiem, że w głowie każdego człowieka po przeczytaniu powieści widnieje inny "obraz". Jeżeli jednak, Szanowny Panie Reżyserze, pragniesz zrobić ekranizację jakiegoś dzieła pisanego, to NIE ZMIENIAJ najważniejszych wydarzeń składających się na jego fabułę. Jasne? Kiedy jednak masz już przypływ Weny, to po prostu stwórz nowy film, o innych wydarzeniach i innych bohaterach, jedynie inspirując się książką. Nie zwij go jednak wtedy ekranizacją powieści. Po jakie licho prowokować Książkoholików do zbyt częstego używania łaciny podwórkowej na widok ekranizacji, która z książką nie ma nic wspólnego?” — Litości. Naprawdę uważasz, że w dobrej recenzji powinno znajdować się pouczenie reżysera analizowanego filmu? Osobiście jeszcze nigdy w życiu nie spotkałam się z czymś podobnym. Już abstrahując od niczym nieuzasadnionych wielkich liter, cudzysłowu i podkreślenia — to jest straszne. Szukałam, ale nigdzie nie mogłam znaleźć wzmianki o tym, jakoby reżyser nazwał swoją produkcję ekranizacją. Wszędzie widnieje tylko thriller, sci-fi, i nic na temat rzekomej ekranizacji. Jeśli pomimo wszystko coś mnie ominęło to ok, w innym przypadku przypominam, że samo zasięganie wzorców z jakiejś powieści, nie zobowiązuje reżysera do jej wiernego odwzorowania. Konstruktywna krytyka u Ciebie nie występuje, a przedstawiony tekst zawiera jedynie śladowe ilości recenzji.
„Pstryknij zbrodnię”:
Dobrze, że bierzesz udział w różnych akcjach, bo to buduje Twoją wiarygodność jako osoby kulturalnej i wszechstronnej, a wydaje mi się, że właśnie to chciałaś osiągnąć zakładając bloga.
Dobrze, że bierzesz udział w różnych akcjach, bo to buduje Twoją wiarygodność jako osoby kulturalnej i wszechstronnej, a wydaje mi się, że właśnie to chciałaś osiągnąć zakładając bloga.
Czerwiec 2012:
Po raz kolejny potwierdziłaś swoją kreatywność poprzez stworzenie serii pt. „Weekendowe melanże". Na plus jest również to, że pokusiłaś się o stworzenie planu takiego melanżu, pokrótce przedstawiając czytelnikowi swój pomysł. Czerwiec, a więc na pierwszy ogień poszło Euro 2012, aczkolwiek nie tylko. „Polskaaa, biało-czerwoni, Polska, biało-czerwoni! Euro się wczoraj rozpoczęło. Orzełki dumnie wybiegły na boisko. Grali
nieźle (jak na naszą reprezentację). Ciekawe jak nam pójdzie na meczu z
Rosją i Czechami?” — Takie właśnie zdania miałam na myśli, kiedy chciałam dać Ci do zrozumienia, czego najlepiej unikać. Krótkie i słabe, jak na polskie dziennikarstwo przystało. Przy okazji aż zionie od Ciebie typowym dla polskiej mentalności pesymizmem — no bo grali nieźle, ale ogólnie reprezentację mamy do kitu, daleko to oni nie zajdą. Ponadto kiedy mówisz o nich jako o reprezentacji, to nie pisz zaraz potem „Ciekawe jak nam pójdzie na meczu z
Rosją i Czechami?”, trzymaj się jednej formy aż do końca. Do aktualności dodałaś również fakt założenia przez siebie facebooka, a ja miałam niejasne wrażenie, że melanże miały obejmować tematy kulturalne, a nie Twoje życie prywatne. Ty jesteś jednak szefem, ja tylko chcę Ci wskazać pewien absurd takiego postępowania. Ogólnie rzecz biorąc uważam, że zestawienie różnorodnych informacji kulturalnych, obrazków które Cię zaciekawiły, oraz „Trzydzieści dni z książkami” wychodzi Ci o wiele lepiej niż pisanie recenzji, przynajmniej na tę chwilę.
Lipiec/Sierpień 2012:
W wakacje uraczyłaś czytelników dwoma wpisami, swoją drogą zaprzeczasz wyznawanej przez mnie teorii, że im więcej wolnego czasu, tym więcej notek pojawia się na blogu. Pokusiłaś się jedynie o pełną wyrzutów notkę, swoją drogą po co w takim razie bierzesz udział w takich konkursach? Poza tym zaraz po zakończeniu takowego mogłabyś po prostu usunąć niechcianego bloga z obserwowanych witryn, nic na siłę. Tymczasem wreszcie pojawiły się jakieś dłuższe zdania. Bardziej interesująca jest oczywiście druga notka, w której przy okazji wspominasz o Międzynarodowym Dniu Blogerów, polecając swoich pięciu faworytów.
Wrzesień 2012:
Z notki na notkę masz coraz ciekawsze pomysły, nigdy nie wiadomo, co dodasz następnym razem. Niby schemat jest oczywisty, a jednak potrafisz czytelnika porządnie zaskoczyć. Co nie zmienia niestety faktu, że notorycznie obniżasz rangę swoich przedsięwzięć, ze względu na słabe wykonanie.
Z notki na notkę masz coraz ciekawsze pomysły, nigdy nie wiadomo, co dodasz następnym razem. Niby schemat jest oczywisty, a jednak potrafisz czytelnika porządnie zaskoczyć. Co nie zmienia niestety faktu, że notorycznie obniżasz rangę swoich przedsięwzięć, ze względu na słabe wykonanie.
„Córka słońca":
Na plus na pewno jest to, że dodajesz coraz więcej rzeczy, które w recenzji powinny być, a kiedyś umykały przed Tobą niezauważone. Akurat tutaj nie widać również chaosu, który przewijał się przez kilka Twoich poprzednich recenzji. „Sama akcja powieści nie jest zbyt wartka. Barbara Wood powoli wprowadza czytelnika w skomplikowany świat bohaterów. Przedstawia ich charaktery, przeszłość, poglądy. Tworzy postacie, dopracowane w każdym calu. Nie śpieszy się z narracją. W końcu ma czas.” — W dalszym ciągu brakuje mi argumentów. Tak piszą ludzie, którzy zazwyczaj nie mają nic więcej do powiedzenia na dany temat i na siłę próbują powiedzieć cokolwiek. Nie rozumiem po co pogrubiłaś „inny świat”, wyróżnienie tych dwóch słów na tle całego tekstu nie ma najmniejszego sensu.
Na plus na pewno jest to, że dodajesz coraz więcej rzeczy, które w recenzji powinny być, a kiedyś umykały przed Tobą niezauważone. Akurat tutaj nie widać również chaosu, który przewijał się przez kilka Twoich poprzednich recenzji. „Sama akcja powieści nie jest zbyt wartka. Barbara Wood powoli wprowadza czytelnika w skomplikowany świat bohaterów. Przedstawia ich charaktery, przeszłość, poglądy. Tworzy postacie, dopracowane w każdym calu. Nie śpieszy się z narracją. W końcu ma czas.” — W dalszym ciągu brakuje mi argumentów. Tak piszą ludzie, którzy zazwyczaj nie mają nic więcej do powiedzenia na dany temat i na siłę próbują powiedzieć cokolwiek. Nie rozumiem po co pogrubiłaś „inny świat”, wyróżnienie tych dwóch słów na tle całego tekstu nie ma najmniejszego sensu.
Październik 2012:
„Pearl Harbour”:
Czy Ty naprawdę nazywasz to recenzją? Tak z ręką na sercu? Bo mnie się wydaje, że to jest po prostu zwykły opis filmu, gdzie na końcu wyrażasz swoje zdanie na jego temat w postaci ilości przyznanych mu punktów. Która notabene nie znajduje swojego odzwierciedlenia w argumentach, których kompletnie zabrakło w Twoim tworze. Ogólnie rzecz biorąc jest dobra baza wypadowa dla recenzji, niemniej powinnaś rozwinąć te wszystkie swoje pojedyncze myśli i uporządkować je jakoś w logiczną całość. „Emocje, które wywołuje ten film są niczym cytryna z cukrem podana na porcelanowym talerzu.” — Dziwne porównanie, niby kocham dziwne porównania, a jednak nie spotkałam się jeszcze z czymś takim w żadnej recenzji. W ogóle czytałaś kiedykolwiek jakąś porządną recenzję?
Czy Ty naprawdę nazywasz to recenzją? Tak z ręką na sercu? Bo mnie się wydaje, że to jest po prostu zwykły opis filmu, gdzie na końcu wyrażasz swoje zdanie na jego temat w postaci ilości przyznanych mu punktów. Która notabene nie znajduje swojego odzwierciedlenia w argumentach, których kompletnie zabrakło w Twoim tworze. Ogólnie rzecz biorąc jest dobra baza wypadowa dla recenzji, niemniej powinnaś rozwinąć te wszystkie swoje pojedyncze myśli i uporządkować je jakoś w logiczną całość. „Emocje, które wywołuje ten film są niczym cytryna z cukrem podana na porcelanowym talerzu.” — Dziwne porównanie, niby kocham dziwne porównania, a jednak nie spotkałam się jeszcze z czymś takim w żadnej recenzji. W ogóle czytałaś kiedykolwiek jakąś porządną recenzję?
„Halloween”:
Pewne rzeczy chyba wynikają ze znanej, polskiej zaściankowości i jeśli chodzi o Halloween jest podobnie. W polskiej tradycji dawno temu obchodzono coś podobnego — Dziady — Mickiewicz nie jest żadnym twórcom tej tradycji, broń Boże. Święto jak święto, ale w sumie nie jestem do końca przekonana, czy małe dzieci powinny bawić się w coś takiego. Plus dla Ciebie za to, że po raz kolejny pokazujesz, że masz własne zdanie na wiele tematów. Nie wiem jak to jest możliwe, ale notki, w których nie zawierasz recenzji są zdecydowanie lepsze. Zupełnie jakby napisała je inna osoba. Znalazło się miejsce nawet na ciekawostki i podanie źródeł. Brawo.
Pewne rzeczy chyba wynikają ze znanej, polskiej zaściankowości i jeśli chodzi o Halloween jest podobnie. W polskiej tradycji dawno temu obchodzono coś podobnego — Dziady — Mickiewicz nie jest żadnym twórcom tej tradycji, broń Boże. Święto jak święto, ale w sumie nie jestem do końca przekonana, czy małe dzieci powinny bawić się w coś takiego. Plus dla Ciebie za to, że po raz kolejny pokazujesz, że masz własne zdanie na wiele tematów. Nie wiem jak to jest możliwe, ale notki, w których nie zawierasz recenzji są zdecydowanie lepsze. Zupełnie jakby napisała je inna osoba. Znalazło się miejsce nawet na ciekawostki i podanie źródeł. Brawo.
Listopad 2012:
„Przetestuj swoją tolerancję”:
Nie ma czegoś takiego jak absolutna tolerancja, ale jakiś czas temu Polska uchodziła na świecie za jeden z najbardziej tolerancyjnych krajów starego kontynentu, (tak, było to wiele wieków
Nie ma czegoś takiego jak absolutna tolerancja, ale jakiś czas temu Polska uchodziła na świecie za jeden z najbardziej tolerancyjnych krajów starego kontynentu, (tak, było to wiele wieków
„Ciekawe kanały na YouTube”:
Nie zgadzam się z treścią Twojej notki, aczkolwiek nie jest to miejsce na aż nazbyt subiektywne wyrażenie mojego zdania na ten temat. Coraz bardziej utwierdzasz mnie w przekonaniu, że recenzje wychodzą Ci znacznie gorzej, aniżeli wszystkie inne posty. Być może dlatego, że posiadają odgórnie określone wymogi? Ciekawy pomysł z zestawieniem ciekawych kanałów z YouTube, aczkolwiek do niektórych opisów przydałoby się dodać przynajmniej dwa zdania.
Nie zgadzam się z treścią Twojej notki, aczkolwiek nie jest to miejsce na aż nazbyt subiektywne wyrażenie mojego zdania na ten temat. Coraz bardziej utwierdzasz mnie w przekonaniu, że recenzje wychodzą Ci znacznie gorzej, aniżeli wszystkie inne posty. Być może dlatego, że posiadają odgórnie określone wymogi? Ciekawy pomysł z zestawieniem ciekawych kanałów z YouTube, aczkolwiek do niektórych opisów przydałoby się dodać przynajmniej dwa zdania.
„Dzień bez futra”:
Czym byłby dobry, powszechnie szanowany blog, bez dyskusji na temat naturalnych futer? No czym? Jakby nie patrzeć bardzo ważny i istotny temat, który już od dawien dawna pojawia się tu i ówdzie. Tylko, że ja nie miałam pojęcia, że to blog przyrodniczy. Merytorycznie poprawnie, chociaż jak już się zabrałaś za ten temat, to mogłaś dać z siebie trochę więcej. No cóż, przynajmniej podałaś źródło, z którego skorzystałaś.
Czym byłby dobry, powszechnie szanowany blog, bez dyskusji na temat naturalnych futer? No czym? Jakby nie patrzeć bardzo ważny i istotny temat, który już od dawien dawna pojawia się tu i ówdzie. Tylko, że ja nie miałam pojęcia, że to blog przyrodniczy. Merytorycznie poprawnie, chociaż jak już się zabrałaś za ten temat, to mogłaś dać z siebie trochę więcej. No cóż, przynajmniej podałaś źródło, z którego skorzystałaś.
Styczeń 2013:
„Z przymrużeniem oka o 2012”:
Zdecydowanie najlepszy post, który do tej pory pojawił się na Twoim blogu. Wręcz nie ma się do czego przyczepić, mam nadzieję, że to samo tyczy się kolejnych postów. Pokazałaś światu swoje kolejne oblicze, zupełnie jakbyś rozwinęła skrzydła, jest dowcipnie, interesująco i treściwie. Wygląda na to, że starasz się być na bieżąco z tym, co aktualnie dzieje się na świecie, aby móc wyrobić sobie własne zdanie na dany temat. Jest zdecydowanie mniej tych śmiesznie krótkich zdań, które opanowały poprzednie posty, chociaż w dalszym ciągu za długie to one nie są. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę z tego, że to raczej publicystyka, aniżeli powieść, dlatego całkowicie nie potępiam krótkich zdań i zdaję sobie sprawę z tego, że takie jest dziennikarstwo, ale na Boga — cztery słowa? Serio? Jedyną radą, którą mogę Ci dać przy okazji tego postu jest to, abyś częściej tworzyła właśnie coś takiego.
Zdecydowanie najlepszy post, który do tej pory pojawił się na Twoim blogu. Wręcz nie ma się do czego przyczepić, mam nadzieję, że to samo tyczy się kolejnych postów. Pokazałaś światu swoje kolejne oblicze, zupełnie jakbyś rozwinęła skrzydła, jest dowcipnie, interesująco i treściwie. Wygląda na to, że starasz się być na bieżąco z tym, co aktualnie dzieje się na świecie, aby móc wyrobić sobie własne zdanie na dany temat. Jest zdecydowanie mniej tych śmiesznie krótkich zdań, które opanowały poprzednie posty, chociaż w dalszym ciągu za długie to one nie są. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę z tego, że to raczej publicystyka, aniżeli powieść, dlatego całkowicie nie potępiam krótkich zdań i zdaję sobie sprawę z tego, że takie jest dziennikarstwo, ale na Boga — cztery słowa? Serio? Jedyną radą, którą mogę Ci dać przy okazji tego postu jest to, abyś częściej tworzyła właśnie coś takiego.
„SS”:
Historię lubię, nawet bardzo i uważam, że każdy powinien znać przynajmniej podstawowe informacje na temat przeszłości świata. Dotknęłaś trudnego momentu w dziejach, jednych z najcięższych czasów, a czytając nie odniosłam podobnego wrażenia. Osobiście lubię słowo 'luby', niemniej nie radziłabym nadużywać go w jakichkolwiek literackich tworach, bo wywołuje mimowolne uśmieszki na twarzy. Koncepcja jest ciekawa, aczkolwiek z wykonaniem już gorzej. Przydałoby się więcej zdań podrzędnych i podrzędnie złożonych. Ogólnie brakuje akcji, całość wygląda tak, jakbyś na siłę klepała bezbarwną historyjkę zasłyszaną kiedyś w podróży pociągiem. Dałaś akapity, problem polega jednak na tym, że tym razem jest ich za dużo, zupełnie jakbyś całkowicie losowo je przydzielała, nie zważając ani odrobinę na to, co się dzieje w Twojej opowieści. Całość prezentuje się nijako, wygląda jak streszczenie fragmentu czyjegoś życiorysu, któremu ktoś odmówił gruntowniejszej analizy i większej uwagi. Rozwiń to jakoś, co najmniej o kilka stron, tchnij w to wszystko życie. Popatrz, sama z góry na dół skrytykowałaś Hemingwaya za „Stary człowiek i morze”, a u Ciebie również nie widać ani żywszej akcji ani dialogów. Naprawdę uważasz, że opowiadania ich potrzebują? Bo właśnie udowodniłaś, że wcale nie. Udowodniłaś również, że do pięt Hemingwayowi nie dorastasz. I nie mówię tego złośliwie, po prostu na Twoim miejscu zastanowiłabym się nad tym, co piszę. Podsumowując fabuła jest interesująca, ale tekst wymaga całkowitego przeredagowania. Owszem, przy opowiadaniach jednoczęściowych nie jest obowiązkowa cała analiza statyczna i dynamiczna każdego z bohaterów, aczkolwiek wypadałoby dowiedzieć się o nich trochę więcej niż to, że kiedyś byli zakochani, szczęśliwi, a teraz się nienawidzą i ogólnie wyznają zupełnie inne wartości. Może trzeba by było wyjaśnić motywy ich postępowania?
Historię lubię, nawet bardzo i uważam, że każdy powinien znać przynajmniej podstawowe informacje na temat przeszłości świata. Dotknęłaś trudnego momentu w dziejach, jednych z najcięższych czasów, a czytając nie odniosłam podobnego wrażenia. Osobiście lubię słowo 'luby', niemniej nie radziłabym nadużywać go w jakichkolwiek literackich tworach, bo wywołuje mimowolne uśmieszki na twarzy. Koncepcja jest ciekawa, aczkolwiek z wykonaniem już gorzej. Przydałoby się więcej zdań podrzędnych i podrzędnie złożonych. Ogólnie brakuje akcji, całość wygląda tak, jakbyś na siłę klepała bezbarwną historyjkę zasłyszaną kiedyś w podróży pociągiem. Dałaś akapity, problem polega jednak na tym, że tym razem jest ich za dużo, zupełnie jakbyś całkowicie losowo je przydzielała, nie zważając ani odrobinę na to, co się dzieje w Twojej opowieści. Całość prezentuje się nijako, wygląda jak streszczenie fragmentu czyjegoś życiorysu, któremu ktoś odmówił gruntowniejszej analizy i większej uwagi. Rozwiń to jakoś, co najmniej o kilka stron, tchnij w to wszystko życie. Popatrz, sama z góry na dół skrytykowałaś Hemingwaya za „Stary człowiek i morze”, a u Ciebie również nie widać ani żywszej akcji ani dialogów. Naprawdę uważasz, że opowiadania ich potrzebują? Bo właśnie udowodniłaś, że wcale nie. Udowodniłaś również, że do pięt Hemingwayowi nie dorastasz. I nie mówię tego złośliwie, po prostu na Twoim miejscu zastanowiłabym się nad tym, co piszę. Podsumowując fabuła jest interesująca, ale tekst wymaga całkowitego przeredagowania. Owszem, przy opowiadaniach jednoczęściowych nie jest obowiązkowa cała analiza statyczna i dynamiczna każdego z bohaterów, aczkolwiek wypadałoby dowiedzieć się o nich trochę więcej niż to, że kiedyś byli zakochani, szczęśliwi, a teraz się nienawidzą i ogólnie wyznają zupełnie inne wartości. Może trzeba by było wyjaśnić motywy ich postępowania?
„Bejbi blues”
Cieszę się, że zmieniłaś całkowicie styl pisanych przez siebie recenzji i mam nadzieję, że tak jak tutaj jest także dalej. Jak na razie udowodniłaś mi, że rozwijasz się, nie stoisz w miejscu, i mam nadzieję, że nie zmienisz mojego zdania następnym postem. Ciekawym rozwiązaniem jest przeplatanie tekstu cytatami z notabene jednej z najlepszych piosenek dla dzieci, która odegrała jakąś tam rolę w tym filmie. Dalej robisz te dziwnie akapity, ale przynajmniej nie widać w tym wszystkim aż takiego chaosu jak w poprzednich recenzjach. Ciekawy sposób na przedstawienie plusów i minusów produkcji. Jak zwykle nie zabrakło również miejsca na zwiastun. Coraz lepiej jest u Ciebie z budową zdań, chociaż w dalszym ciągu nie jest idealnie. Najważniejsze jest jednak to, że się zmieniasz, nabierasz doświadczenia i obycia.
Cieszę się, że zmieniłaś całkowicie styl pisanych przez siebie recenzji i mam nadzieję, że tak jak tutaj jest także dalej. Jak na razie udowodniłaś mi, że rozwijasz się, nie stoisz w miejscu, i mam nadzieję, że nie zmienisz mojego zdania następnym postem. Ciekawym rozwiązaniem jest przeplatanie tekstu cytatami z notabene jednej z najlepszych piosenek dla dzieci, która odegrała jakąś tam rolę w tym filmie. Dalej robisz te dziwnie akapity, ale przynajmniej nie widać w tym wszystkim aż takiego chaosu jak w poprzednich recenzjach. Ciekawy sposób na przedstawienie plusów i minusów produkcji. Jak zwykle nie zabrakło również miejsca na zwiastun. Coraz lepiej jest u Ciebie z budową zdań, chociaż w dalszym ciągu nie jest idealnie. Najważniejsze jest jednak to, że się zmieniasz, nabierasz doświadczenia i obycia.
„Felix, Net i Nika oraz Świat Zero 2. Alternauci”
Znowu mnie zawiodłaś, a już myślałam, że wraz z Nowym Rokiem mogę liczyć na nowy start u Ciebie. Tym razem przesadziłaś z oryginalnością formy, co zaważyło na tym, że możesz sobie nazwać jak chcesz tego posta, ale na pewno nie recenzją. Jeśli już trzeba by było go gdzieś sklasyfikować to zdecydowanie bliżej mu do felietonu, albo jakiejś dłuższej notatki. Ja nie mówię, że to jest nudne i złe, ale nie można nazywać recenzją czegoś, co nią nie jest. Zupełnie jakbyś opublikowała wywiad i nazwała go felietonem, albo poezję i nazwała ją prozą. Pewne zasady są po to, aby niestety się ich trzymać, mówię to z ciężkim sercem. Tymczasem jeśli chodzi o samo wykonanie to zauważyłam, że wreszcie zaczęłaś używać argumentów. Nie ma ich tak dużo, jakbym chciała, ale przynajmniej jakieś można wyłapać.
Znowu mnie zawiodłaś, a już myślałam, że wraz z Nowym Rokiem mogę liczyć na nowy start u Ciebie. Tym razem przesadziłaś z oryginalnością formy, co zaważyło na tym, że możesz sobie nazwać jak chcesz tego posta, ale na pewno nie recenzją. Jeśli już trzeba by było go gdzieś sklasyfikować to zdecydowanie bliżej mu do felietonu, albo jakiejś dłuższej notatki. Ja nie mówię, że to jest nudne i złe, ale nie można nazywać recenzją czegoś, co nią nie jest. Zupełnie jakbyś opublikowała wywiad i nazwała go felietonem, albo poezję i nazwała ją prozą. Pewne zasady są po to, aby niestety się ich trzymać, mówię to z ciężkim sercem. Tymczasem jeśli chodzi o samo wykonanie to zauważyłam, że wreszcie zaczęłaś używać argumentów. Nie ma ich tak dużo, jakbym chciała, ale przynajmniej jakieś można wyłapać.
„Styczniowy melanż”
Już sam wstęp wywołał uśmiech na mojej twarzy, a jedyne co powinnaś w tym momencie o mnie wiedzieć to, to, że nie mam poczucia humoru za grosz. — „Usiądź wygodnie na fotelu. Nadszedł czas na miesięczny melanż. Imprezę uznaję za otwartą!” — Prowadzisz jakiś talk-show albo teleturniej? Bo mnie się wydawało, że dodajesz posta na bloga, ale najwyraźniej się pomyliłam. Wreszcie, w ostatni dzień stycznia zahaczasz o postanowienia noworoczne. Uchyliłaś rąbka tajemnicy na ten temat, przy okazji racząc czytelnika swoimi poglądami i pomysłem, piekielnie interesującym pomysłem. Jednak to, co ja osobiście o tym myślę jest w tym momencie najmniej ważne, ważne jest to, że ja u Ciebie autentycznie nie widzę dziennikarskiego żargonu, owszem masz szansę się wyrobić, ale nie przekonujesz mnie również co do tego, że w ogóle zamierzasz. Niby bierzesz się za coś stricte publicystycznego, a jednocześnie zachowujesz swój własny, naturalny dla siebie styl, który z publicystyką bardzo niewiele ma wspólnego. Z tego miejsca żałuję, że przy zgłoszeniu nie podałaś konkretnej kategorii bloga, bo to rozwiałoby moje wszelkie wątpliwości na temat tego, co właściwie jest Twoim nadrzędnym celem. Fragment z WOŚP jest niezwykle niespójny, naprawdę tego nie zauważyłaś? Poza tym nie rozumiem po kiego grzyba tworzyć dwa jakby osobne fragmenty, które po przeanalizowaniu oznaczają dokładnie to samo, z tym tylko wyjątkiem, że w drugiej części to Ty utożsamiasz się z tymi wszystkimi zachłannymi homo oeconomicus, którzy nawet przy okazji akcji charytatywnej myślą tylko i wyłącznie o korzyści dla siebie, niekoniecznie materialnej. Ostatecznie całość ociera się wręcz o absurd w momencie, w którym dajesz czytelnikowi do zrozumienia, że pierwsza część miała być dla żartu, a druga tak na poważnie. Jestem jak najbardziej za tym, aby promować ciekawe akcje odbywające się w blogosferze, tutaj masz u mnie dużego plusa. Jeśli zaś chodzi o rzeczy warte uwagi, to opisy wyszły Ci całkiem zgrabnie, są mocną stroną tego posta. Całość pomimo technicznych niuansów prezentuje się naprawdę nieźle, tym bardziej, że Melanż jest jednym z Twoich najlepszych i najoryginalniejszych pomysłów. Trafiła kosa na kamień, bo chociaż w życiu najchętniej kierowałabym się wszelkimi zasadami anarchizmu, to jestem przeciwnikiem łamania zasad gatunków publicystycznych. Tym bardziej, że dałaś do zrozumienia, że chcesz być postrzegana jako osoba obyta w świecie. To w sumie bardziej a propos Twoich recenzji, chociaż i w tym poście nie odbieram Twojego języka jako odpowiedniego do sytuacji.'
Już sam wstęp wywołał uśmiech na mojej twarzy, a jedyne co powinnaś w tym momencie o mnie wiedzieć to, to, że nie mam poczucia humoru za grosz. — „Usiądź wygodnie na fotelu. Nadszedł czas na miesięczny melanż. Imprezę uznaję za otwartą!” — Prowadzisz jakiś talk-show albo teleturniej? Bo mnie się wydawało, że dodajesz posta na bloga, ale najwyraźniej się pomyliłam. Wreszcie, w ostatni dzień stycznia zahaczasz o postanowienia noworoczne. Uchyliłaś rąbka tajemnicy na ten temat, przy okazji racząc czytelnika swoimi poglądami i pomysłem, piekielnie interesującym pomysłem. Jednak to, co ja osobiście o tym myślę jest w tym momencie najmniej ważne, ważne jest to, że ja u Ciebie autentycznie nie widzę dziennikarskiego żargonu, owszem masz szansę się wyrobić, ale nie przekonujesz mnie również co do tego, że w ogóle zamierzasz. Niby bierzesz się za coś stricte publicystycznego, a jednocześnie zachowujesz swój własny, naturalny dla siebie styl, który z publicystyką bardzo niewiele ma wspólnego. Z tego miejsca żałuję, że przy zgłoszeniu nie podałaś konkretnej kategorii bloga, bo to rozwiałoby moje wszelkie wątpliwości na temat tego, co właściwie jest Twoim nadrzędnym celem. Fragment z WOŚP jest niezwykle niespójny, naprawdę tego nie zauważyłaś? Poza tym nie rozumiem po kiego grzyba tworzyć dwa jakby osobne fragmenty, które po przeanalizowaniu oznaczają dokładnie to samo, z tym tylko wyjątkiem, że w drugiej części to Ty utożsamiasz się z tymi wszystkimi zachłannymi homo oeconomicus, którzy nawet przy okazji akcji charytatywnej myślą tylko i wyłącznie o korzyści dla siebie, niekoniecznie materialnej. Ostatecznie całość ociera się wręcz o absurd w momencie, w którym dajesz czytelnikowi do zrozumienia, że pierwsza część miała być dla żartu, a druga tak na poważnie. Jestem jak najbardziej za tym, aby promować ciekawe akcje odbywające się w blogosferze, tutaj masz u mnie dużego plusa. Jeśli zaś chodzi o rzeczy warte uwagi, to opisy wyszły Ci całkiem zgrabnie, są mocną stroną tego posta. Całość pomimo technicznych niuansów prezentuje się naprawdę nieźle, tym bardziej, że Melanż jest jednym z Twoich najlepszych i najoryginalniejszych pomysłów. Trafiła kosa na kamień, bo chociaż w życiu najchętniej kierowałabym się wszelkimi zasadami anarchizmu, to jestem przeciwnikiem łamania zasad gatunków publicystycznych. Tym bardziej, że dałaś do zrozumienia, że chcesz być postrzegana jako osoba obyta w świecie. To w sumie bardziej a propos Twoich recenzji, chociaż i w tym poście nie odbieram Twojego języka jako odpowiedniego do sytuacji.'
Luty 2013:
„Czym też jest miłość?”
Zostałam trafiona w swój czuły punkt, ale przysięgam sobie i Tobie, że to nie zaburzy odpowiedniego odbioru Twojego opowiadania. Temat oklepany, pewnie dlatego bardzo trudno napisać coś oryginalnego na ten temat, a pomimo to ludzie od wieków się nim zajmują i od wieków nie potrafią znaleźć odpowiedzi na podstawowe pytanie — czym ona (miłość) właściwie jest? Twoich poglądów nie zamierzam tutaj oceniać, każdy powinien wyrabiać swoje własne, dlatego powiem tylko, tyle że wstęp jest dobry. Jedyną jego wadą jest formatowanie tekstu, które nie wygląda zachęcająco, chociaż przy objętej przez Ciebie koncepcji żadnego lepszego rozwiązania nie ma, to będzie razić po oczach, bo po prostu musi. Proszę Cię, nie podkreślaj rangi żadnego słowa caps lockiem, bo w opowiadaniu nie wypada tego robić. Radziłabym również tworzyć dłuższe zdania i częściej sięgać po przymiotniki. Sposób, w jaki główna bohaterka przedstawiła swojego męża/pana/władcę/właściciela, jakoś nie przekonuje mnie co do tego, że ktoś taki mógłby zwracać się do niej pieszczotliwie, a on tak właśnie robi. W momencie, kiedy rozmowa zaczęła stawać się interesująca Ty nagle doprowadzasz do kłótni w wyniku której główna bohaterka traci życie. Zdaje się, że to miał być deser, bo na kolację mamy oglądanie przez nią własnego pogrzebu z zaświatów. Chyba cierpisz na podobną chorobę co ja, a więc na chroniczne niszczenie ciekawych koncepcji, co miało miejsce również w opowiadaniu numer jeden. Rozumiem doskonale, że Twoim celem było uśmiercenie kobiety, ale sposób w jaki to zrobiłaś jest komiczny. Dodatkowo opisałaś to tak, że od razu widać że to fikcja literacka, a Ty nie potrafisz wczuć się w przedstawione postacie i wydarzenia. Szkoda, bo zapowiadało się nieźle. Szczególnie wtedy, kiedy prowadziłaś rozważania filozoficzne oraz wtedy, gdy Twoja bohaterka zadawała pytania.
Zostałam trafiona w swój czuły punkt, ale przysięgam sobie i Tobie, że to nie zaburzy odpowiedniego odbioru Twojego opowiadania. Temat oklepany, pewnie dlatego bardzo trudno napisać coś oryginalnego na ten temat, a pomimo to ludzie od wieków się nim zajmują i od wieków nie potrafią znaleźć odpowiedzi na podstawowe pytanie — czym ona (miłość) właściwie jest? Twoich poglądów nie zamierzam tutaj oceniać, każdy powinien wyrabiać swoje własne, dlatego powiem tylko, tyle że wstęp jest dobry. Jedyną jego wadą jest formatowanie tekstu, które nie wygląda zachęcająco, chociaż przy objętej przez Ciebie koncepcji żadnego lepszego rozwiązania nie ma, to będzie razić po oczach, bo po prostu musi. Proszę Cię, nie podkreślaj rangi żadnego słowa caps lockiem, bo w opowiadaniu nie wypada tego robić. Radziłabym również tworzyć dłuższe zdania i częściej sięgać po przymiotniki. Sposób, w jaki główna bohaterka przedstawiła swojego męża/pana/władcę/właściciela, jakoś nie przekonuje mnie co do tego, że ktoś taki mógłby zwracać się do niej pieszczotliwie, a on tak właśnie robi. W momencie, kiedy rozmowa zaczęła stawać się interesująca Ty nagle doprowadzasz do kłótni w wyniku której główna bohaterka traci życie. Zdaje się, że to miał być deser, bo na kolację mamy oglądanie przez nią własnego pogrzebu z zaświatów. Chyba cierpisz na podobną chorobę co ja, a więc na chroniczne niszczenie ciekawych koncepcji, co miało miejsce również w opowiadaniu numer jeden. Rozumiem doskonale, że Twoim celem było uśmiercenie kobiety, ale sposób w jaki to zrobiłaś jest komiczny. Dodatkowo opisałaś to tak, że od razu widać że to fikcja literacka, a Ty nie potrafisz wczuć się w przedstawione postacie i wydarzenia. Szkoda, bo zapowiadało się nieźle. Szczególnie wtedy, kiedy prowadziłaś rozważania filozoficzne oraz wtedy, gdy Twoja bohaterka zadawała pytania.
„Niezgodna”
Zadziwiająco często trafiasz na promocje. Naprawdę myślisz, że to kogokolwiek interesuje? A tak przy okazji, czy Ty właśnie nazwałaś książkę fantastyczną? Mam nadzieję, że miałaś na myśli synonim do słowa wspaniała. Chociaż, jeśli już jesteśmy przy tej nadziei, to nie dałaś na wstępie ani jednego wiarygodnego argumentu na udowodnienie przedstawionej przez siebie tezy. Nawet wręcz przeciwnie, sugerując się Twoimi słowami, ma się wrażenie, że powieść jest okropna. Bo brakuje argumentów, a Ty przy okazji wypominasz autorce niekompetencję, a zauważyłam, że coś podobnego zdarza Ci się notorycznie, a to bardzo niezdrowo.
Zadziwiająco często trafiasz na promocje. Naprawdę myślisz, że to kogokolwiek interesuje? A tak przy okazji, czy Ty właśnie nazwałaś książkę fantastyczną? Mam nadzieję, że miałaś na myśli synonim do słowa wspaniała. Chociaż, jeśli już jesteśmy przy tej nadziei, to nie dałaś na wstępie ani jednego wiarygodnego argumentu na udowodnienie przedstawionej przez siebie tezy. Nawet wręcz przeciwnie, sugerując się Twoimi słowami, ma się wrażenie, że powieść jest okropna. Bo brakuje argumentów, a Ty przy okazji wypominasz autorce niekompetencję, a zauważyłam, że coś podobnego zdarza Ci się notorycznie, a to bardzo niezdrowo.
„Lutowy melanż”
Dość długo nie potrafiłam tego rozszyfrować, ale wreszcie dotarło do mnie, że mieszasz kolokwializmy z wyszukanym słownictwem, jednocześnie tak naprawdę posługując się tylko i wyłącznie stylem potocznym. Z polskiego na nasze: piszesz bardzo potocznie, wręcz ubogo, od czasu do czasu używając jakiegoś górnolotnego określenia. W dodatku zdarza Ci się dziwnie formułować zdania — „Że ja tak właściwie to lubię ten dzień, bo to całkiem fajne święto jest.” — Chodzi mi głownie o ten czasownik na końcu zdania, takie to sztuczne. Brakuje wyraźnego wyróżnienia funkcji impresywnej języka, a co za tym idzie, nie ma frazeologizmów, za mało dobitnych sformułowań. Radziłabym doczytać o środkach językowych realizujących tą funkcję. Sam tekst pomimo zastosowania interesujących podkategorii bardziej wygląda mi na pamiętnik, aniżeli na jakąkolwiek formę publicystyczną. Brakuje tego błysku i ciętego języka z postu „Z przymrużeniem oka o 2012”, w którym nie została zatarta granica pomiędzy stylem potocznym pamiętnikowym, a stylem potocznym publicystycznym. Niby tak myślą i piszą nastolatki, ale chyba dobrze by było się rozwijać, prawda?
Dość długo nie potrafiłam tego rozszyfrować, ale wreszcie dotarło do mnie, że mieszasz kolokwializmy z wyszukanym słownictwem, jednocześnie tak naprawdę posługując się tylko i wyłącznie stylem potocznym. Z polskiego na nasze: piszesz bardzo potocznie, wręcz ubogo, od czasu do czasu używając jakiegoś górnolotnego określenia. W dodatku zdarza Ci się dziwnie formułować zdania — „Że ja tak właściwie to lubię ten dzień, bo to całkiem fajne święto jest.” — Chodzi mi głownie o ten czasownik na końcu zdania, takie to sztuczne. Brakuje wyraźnego wyróżnienia funkcji impresywnej języka, a co za tym idzie, nie ma frazeologizmów, za mało dobitnych sformułowań. Radziłabym doczytać o środkach językowych realizujących tą funkcję. Sam tekst pomimo zastosowania interesujących podkategorii bardziej wygląda mi na pamiętnik, aniżeli na jakąkolwiek formę publicystyczną. Brakuje tego błysku i ciętego języka z postu „Z przymrużeniem oka o 2012”, w którym nie została zatarta granica pomiędzy stylem potocznym pamiętnikowym, a stylem potocznym publicystycznym. Niby tak myślą i piszą nastolatki, ale chyba dobrze by było się rozwijać, prawda?
Marzec 2013:
„Szachy”
Tak szczerze to według jakiej zasady dodajesz akapity? Na zasadzie rachunku prawdopodobieństwa? Nie wiem, czy pomysł jest oryginalny, ponieważ z podobnym motywem można się spotkać w filmach. Aczkolwiek tym razem przynajmniej wykonanie prezentuje dość dobry poziom, aby się wybronić. Osobiście bardzo lubię narrację na "ty", chociaż nigdy jej nie stosuję. Być może cofam to, co powiedziałam kilka wyrazów temu, bo motyw gry w szachy ze śmiercią, serwującą na deser retrospekcję z życia swojej ofiary, to po prostu musi być oryginalne. Na szachach się nie znam, także nawet gdybyś pomyliła ze sobą każdą figurę to i tak nie pomogę Ci w eliminacji nieścisłości. Powiem Ci zaś z całą pewnością, że kiedy nie zaczynasz pisać o miłości jesteś oryginalna i nie powielasz utartych schematów. Nie mogę powiedzieć, że to co piszesz jest realne, ale mogę z całą pewnością powiedzieć, że w sensie literackim jest bardziej prawdziwe niż Twoje dotychczasowe twory. Przynajmniej na koniec nikt nie siedzi na swoim grobie i nie macha wesoło nogami.
Tak szczerze to według jakiej zasady dodajesz akapity? Na zasadzie rachunku prawdopodobieństwa? Nie wiem, czy pomysł jest oryginalny, ponieważ z podobnym motywem można się spotkać w filmach. Aczkolwiek tym razem przynajmniej wykonanie prezentuje dość dobry poziom, aby się wybronić. Osobiście bardzo lubię narrację na "ty", chociaż nigdy jej nie stosuję. Być może cofam to, co powiedziałam kilka wyrazów temu, bo motyw gry w szachy ze śmiercią, serwującą na deser retrospekcję z życia swojej ofiary, to po prostu musi być oryginalne. Na szachach się nie znam, także nawet gdybyś pomyliła ze sobą każdą figurę to i tak nie pomogę Ci w eliminacji nieścisłości. Powiem Ci zaś z całą pewnością, że kiedy nie zaczynasz pisać o miłości jesteś oryginalna i nie powielasz utartych schematów. Nie mogę powiedzieć, że to co piszesz jest realne, ale mogę z całą pewnością powiedzieć, że w sensie literackim jest bardziej prawdziwe niż Twoje dotychczasowe twory. Przynajmniej na koniec nikt nie siedzi na swoim grobie i nie macha wesoło nogami.
„Oczy Julii”
Zadziwiająco często spadam z krzesła, odkąd zabrałam się za lekturę Twojego bloga. Horrory są głupie, kompletnie nie wiadomo dlaczego ich bohaterowie dobrowolnie ściągają na siebie kłopoty, po co wychodzić w ciemną noc z ciepłego i przytulnego mieszkanka? Naprawdę oglądałaś takie horrory? Swoją drogą nie widzę w takim zachowaniu niczego dziwnego. Po pierwsze kiedy dookoła dzieją się niepokojące rzeczy, nie masz pewności, czy coś zaraz nie wlezie Ci do domu. Po drugie ludzka natura ma to do siebie, że ciekawość bierze górę nad zdrowym rozsądkiem. Twoje argumenty do mnie nie przemawiają, chociaż gotowa jestem się z Tobą zgodzić, że większość horrorów to nieprzemyślane bajki dla dzieci, w dodatku bardzo rzadko straszne. Tymczasem gatunkiem, który faktycznie mrozi krew w żyłach jest thriller. A ponieważ opisywany przez Ciebie film posiada aż tak wielopłaszczyznową i skomplikowaną fabułę, to z całą pewnością więcej ma w sobie thrillera, aniżeli horroru. Kompletnie nie rozumiem, co przerażającego jest w widoku kobiety, której oczy przewiązane są białą opaską. Już bardziej zrozumiałabym, gdybyś postawiła tezę, jakoby właśnie wtedy, kiedy mamy ograniczoną widoczność w naszym umyśle powstają przerażające, katastroficzne wizje, które przyprawiają nas o zawał i palpitacje serca. Bo choć zgodzę się z tym, że najstraszniejsze jest to, czego nie możemy zobaczyć, to nie zgodzę się z tym, że hektolitry krwi, odcięte palce i makabryczne stwory nie wywołują na człowieku większego wrażenia.
Zadziwiająco często spadam z krzesła, odkąd zabrałam się za lekturę Twojego bloga. Horrory są głupie, kompletnie nie wiadomo dlaczego ich bohaterowie dobrowolnie ściągają na siebie kłopoty, po co wychodzić w ciemną noc z ciepłego i przytulnego mieszkanka? Naprawdę oglądałaś takie horrory? Swoją drogą nie widzę w takim zachowaniu niczego dziwnego. Po pierwsze kiedy dookoła dzieją się niepokojące rzeczy, nie masz pewności, czy coś zaraz nie wlezie Ci do domu. Po drugie ludzka natura ma to do siebie, że ciekawość bierze górę nad zdrowym rozsądkiem. Twoje argumenty do mnie nie przemawiają, chociaż gotowa jestem się z Tobą zgodzić, że większość horrorów to nieprzemyślane bajki dla dzieci, w dodatku bardzo rzadko straszne. Tymczasem gatunkiem, który faktycznie mrozi krew w żyłach jest thriller. A ponieważ opisywany przez Ciebie film posiada aż tak wielopłaszczyznową i skomplikowaną fabułę, to z całą pewnością więcej ma w sobie thrillera, aniżeli horroru. Kompletnie nie rozumiem, co przerażającego jest w widoku kobiety, której oczy przewiązane są białą opaską. Już bardziej zrozumiałabym, gdybyś postawiła tezę, jakoby właśnie wtedy, kiedy mamy ograniczoną widoczność w naszym umyśle powstają przerażające, katastroficzne wizje, które przyprawiają nas o zawał i palpitacje serca. Bo choć zgodzę się z tym, że najstraszniejsze jest to, czego nie możemy zobaczyć, to nie zgodzę się z tym, że hektolitry krwi, odcięte palce i makabryczne stwory nie wywołują na człowieku większego wrażenia.
„3D czy 2D?”
Nikt nie wpadł na pomysł, że nie wszystko musi posiadać ambitną i wciągającą fabułę, aby zapewnić sobie grono zadowolonych odbiorców? Każdy rodzaj sztuki ma swoje prawa, założenia, cele. Żyjemy w czasach, w których wrażenie wizualne liczy się zdecydowanie bardziej, bo ludzie nie chcą już czytać, nie chcą się zastanawiać, nie chcą analizować. Większość społeczeństwa nie potrzebuje ambitnego kina, ponieważ zwyczajnie wolą coś lekkiego, coś co pomoże zapomnieć im o codziennym stresie i gonitwie za lepszym jutrem. Twoje końcowe stwierdzenie również mi tutaj kompletnie nie pasuje, bo w 3D najważniejsze jest to, co na zewnątrz.
Nikt nie wpadł na pomysł, że nie wszystko musi posiadać ambitną i wciągającą fabułę, aby zapewnić sobie grono zadowolonych odbiorców? Każdy rodzaj sztuki ma swoje prawa, założenia, cele. Żyjemy w czasach, w których wrażenie wizualne liczy się zdecydowanie bardziej, bo ludzie nie chcą już czytać, nie chcą się zastanawiać, nie chcą analizować. Większość społeczeństwa nie potrzebuje ambitnego kina, ponieważ zwyczajnie wolą coś lekkiego, coś co pomoże zapomnieć im o codziennym stresie i gonitwie za lepszym jutrem. Twoje końcowe stwierdzenie również mi tutaj kompletnie nie pasuje, bo w 3D najważniejsze jest to, co na zewnątrz.
„Marcowy melanż”
Nie podobają mi się te Twoje subiektywne wtrącenia na samym początku tekstu. Oprócz tego chyba nie mam się do czego przyczepić, chociaż w dalszym ciągu brakuje mi uwidocznienia Twojego naturalnego talentu do pisania felietonów, który objawił się w poście podsumowującym rok 2012.
Nie podobają mi się te Twoje subiektywne wtrącenia na samym początku tekstu. Oprócz tego chyba nie mam się do czego przyczepić, chociaż w dalszym ciągu brakuje mi uwidocznienia Twojego naturalnego talentu do pisania felietonów, który objawił się w poście podsumowującym rok 2012.
Kwiecień 2013:
„Jak zostać królem?”
Jakbyś trzymała się tych elementów, które tutaj zawarłaś już zawsze, to wartość Twoich recenzji na pewno by wzrosła. Chociaż w dalszym ciągu podtrzymuję wszystko, co napisałam powyżej. Chaos, zbyt dużo chaosu, zbyt dużo podstawowych zasad zostało przez Ciebie złamanych. Akurat w tym tekście akapity postawione są w odpowiednich miejscach, chociaż szpary pomiędzy nimi powinny zniknąć. Na wypadek jakbyś coś podobnego chciała zarzucić mojej ocenie: Twój tekst jest jednorodny, opowiada o tym samym, a moja ocena to zlepek kilku Twoich postów i właśnie dlatego akapity nie mogą łączyć się w całość. Wreszcie zaczęłaś umieszczać argumenty: „"Jak zostać królem?" porusza różnorodną tematykę. Konflikt klas, konieczność dokonywania wyborów, niska samoocena, sztuka akceptacji, asertywność. Bo życie monarchy, wbrew pozorom, nie jest bajką. Zaletą tego filmu jest właśnie ukazanie króla jako normalnego człowieka, który także miewa gorsze dni oraz problemy. Który jak każdy z nas może pierdnąć w nieodpowiednim momencie, dygotać ze strachu przed publicznym wystąpieniem oraz płakać. Bo mężczyźni, wbrew powszechnej opinii, także płaczą.” — Chociaż ja już tak mam, że dla mnie argumentów to nigdy zbyt wiele i mogłaś się pokusić o bardziej szczegółową analizę problemu.
Jakbyś trzymała się tych elementów, które tutaj zawarłaś już zawsze, to wartość Twoich recenzji na pewno by wzrosła. Chociaż w dalszym ciągu podtrzymuję wszystko, co napisałam powyżej. Chaos, zbyt dużo chaosu, zbyt dużo podstawowych zasad zostało przez Ciebie złamanych. Akurat w tym tekście akapity postawione są w odpowiednich miejscach, chociaż szpary pomiędzy nimi powinny zniknąć. Na wypadek jakbyś coś podobnego chciała zarzucić mojej ocenie: Twój tekst jest jednorodny, opowiada o tym samym, a moja ocena to zlepek kilku Twoich postów i właśnie dlatego akapity nie mogą łączyć się w całość. Wreszcie zaczęłaś umieszczać argumenty: „"Jak zostać królem?" porusza różnorodną tematykę. Konflikt klas, konieczność dokonywania wyborów, niska samoocena, sztuka akceptacji, asertywność. Bo życie monarchy, wbrew pozorom, nie jest bajką. Zaletą tego filmu jest właśnie ukazanie króla jako normalnego człowieka, który także miewa gorsze dni oraz problemy. Który jak każdy z nas może pierdnąć w nieodpowiednim momencie, dygotać ze strachu przed publicznym wystąpieniem oraz płakać. Bo mężczyźni, wbrew powszechnej opinii, także płaczą.” — Chociaż ja już tak mam, że dla mnie argumentów to nigdy zbyt wiele i mogłaś się pokusić o bardziej szczegółową analizę problemu.
Podsumowanie: Analizowanie Twoich postów z notki na notkę jest coraz trudniejsze, ponieważ cały czas mam do nich te same zastrzeżenia. Powiedziałabym, że najwyraźniej mamy zupełnie inne podejście do życia i oczekiwania wobec niego, aczkolwiek swój subiektywizm starałam się ograniczyć, i brałam pod uwagę przede wszystkim ilość zasad, które zdążyłaś złamać przez roczny pobyt Twojego bloga w blogosferze. Nie będziemy tutaj mówić o tym, które zasady ja wyznaję, czy w ogóle któreś wyznaję, i co ja na ich temat myślę, ponieważ całkowicie mija się to z celem. Przypominasz mi mnie samą sprzed kilku lat, ale to również nie ma tutaj najmniejszego znaczenia, ponieważ nie jestem sentymentalna, dlatego ani Ci to nie pomoże, ani szczególnie nie zaszkodzi. Byłam pewna, że będzie lepiej, aczkolwiek ja Ciebie jako produktu, który próbujesz mi sprzedać w ogóle nie kupuję. Z drugiej strony na pewno robisz coś dobrego i znaczącego dla blogosfery, chociaż z trzeciej strony niektórymi swoimi tekstami wręcz szkodzisz. Niestety dla mnie wciąż jesteś przedstawicielką pokolenia, które coraz bardziej woli pójść na łatwiznę, przekreśla z miejsca wszystko czego nie jest w stanie zrozumieć, robi wszystko tylko i wyłącznie dla zabawy, bo boi się analizować. Zaś od lektur szkolnych to już w ogóle głowy im pękają, przez co najchętniej (o ile już czytają) biorą się za fantastykę, która nie wymaga od nich znajomości żadnej epoki literackiej, żadnych zasad, niczego, co składa się na literaturę wysoką. Niby odbiegasz od klasycznego schematu przedstawiciela owego pokolenia, bo Tobie mimo wszystko coś się chce robić, ale jednocześnie pomimo szczerych chęci bycia człowiekiem oczytanym odrzucasz to, co wymagałoby od Ciebie poświęcenia większej ilości czasu niż zazwyczaj; zaznajomienia się z epoką literacką, nurtami, zasadami; wgłębienia się w tekst i szczegółowej analizy. „Stary człowiek i morze” gniotem bez jakiegokolwiek przesłania? Sposób, w jaki zmieszałaś opowiadaniem Hemingwaya z błotem sprawia, że już kompletnie nie wiem co z Tobą zrobić, bo to mi zaciera wszystkie plusy, które zdążyłaś u mnie zebrać. Wychodzę jednak z założenia, że każdy wiek ma swoje prawa, każdy autor ma swoje prawa, tylko radziłabym na przyszłość jakoś konstruktywniej wyrażać swoje zażenowanie odnośnie czegoś, co jest mimo wszystko zdecydowanie lepiej napisane niż wszystkie Twoje opowiadania. W końcu z jakiegoś powodu to on został Noblistą, a nie Ty.
12/30 pkt.
Pisownia:
Drewniany, niezwykle potoczny styl wypowiedzi, okraszony ubogim słownictwem i namnożeniem błędnie użytych zwrotów i porównań. Nie tego spodziewałam się po kimś, kto aspiruje do miana krytyka literackiego. Zasmucił mnie poziom dziennikarskiego warsztatu, aczkolwiek zdaję sobie sprawę z tego, że tak właśnie obecnie to wygląda, czyli coraz gorzej, dlatego autorka ma okazję czerpać z nieodpowiednich wzorców. Ja od recenzentów wymagam wiele, zdecydowanie więcej, niż zaprezentowałaś na swoim blogu. Co najdziwniejsze, jeden, chyba nawet jedyny felieton, który ukazał się na blogu jasno i wyraźnie pokazuje, że masz w sobie potencjał i tylko od Ciebie zależy, czy go wykorzystasz. Jeśli zaś chodzi o opowiadania zaprezentowane na stronie, to mamy ubogość słownictwa, toporny styl — wyjątkiem jest gra w szachy ze śmiercią — powielanie utartych schematów, przerywanie w momencie, kiedy na dobrą sprawę wreszcie coś zaczyna się dziać i to w nieumiejętny sposób.
„Szachy”
• „Zresztą nie interesuje mnie zbytnio twoje zdanie. Przecież partia już się rozpoczęła.” — Zresztą, nie interesuje mnie twoje zdanie, przecież partia już się rozpoczęła.
• ”Na pierwszy ogień ruszasz się o jedno pole pionem. Po dwóch ruchach polega.” — Dziwnie to brzmi, naprawdę. Wyrażenie „na pierwszy ogień” naturalnie brzmi z „posłać” albo „pójść”, ewentualnie „rzucić”. „Na początek” będzie tu brzmiało zdecydowanie lepiej.
• „– Idź już spać, skarbie, bo Święty Mikołaj nie przyjdzie – rzekła miękkim głosem najbliższa twemu sercu kobieta – mama.” — – Idź już spać skarbie, bo Święty Mikołaj nie przyjdzie – rzekła miękkim głosem najbliższa twemu sercu kobieta. Twoja mama.
• „Twa wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach.” — Jeśli nie piszesz wiersza zdecydowanie lepiej brzmi „Twoja”.
• „Patrząc na zapaloną lampkę obok łóżka (wierzyłeś, że posiada ona szczególną moc – odgania wszelkie nocne mary), zastanawiałeś się, co rano znajdziesz pod choinką.” — Patrząc na zapaloną lampkę obok łóżka, wierząc, że posiada szczególną moc odganiania wszelkich nocnych mar, zastanawiałeś się, co rano znajdziesz pod choinką.
• „Po godzinie nerwowego wiercenia się w łóżku, postanowiłeś zejść do kuchni napić się mleka. Kiedy wyszedłeś z pokoju, usłyszałeś przyciszone głosy.” — Bez przecinków.
• „Nie możesz go wiecznie karmić tymi bajeczkami. Przecież Święty Mikołaj nie istnieje.” — Proponowałabym zrobić z tego jedno zdanie, akcentowanie tego drugiego w ten sposób jest moim zdaniem zbyteczne.
• „Właśnie straciłeś laufra, w następnym ruchu zbijam zaś twą wieżę.” — Czy w rozmowie ze znajomymi również używasz „twa” zamiast „twoja”?
• Jeśli nie grozi to powtórzeniem dwa razy tego samego spójnika zawsze używaj „że”, zaś „iż” staraj się unikać niczym diabeł wody święconej.
• „Zresztą nie interesuje mnie zbytnio twoje zdanie. Przecież partia już się rozpoczęła.” — Zresztą, nie interesuje mnie twoje zdanie, przecież partia już się rozpoczęła.
• ”Na pierwszy ogień ruszasz się o jedno pole pionem. Po dwóch ruchach polega.” — Dziwnie to brzmi, naprawdę. Wyrażenie „na pierwszy ogień” naturalnie brzmi z „posłać” albo „pójść”, ewentualnie „rzucić”. „Na początek” będzie tu brzmiało zdecydowanie lepiej.
• „– Idź już spać, skarbie, bo Święty Mikołaj nie przyjdzie – rzekła miękkim głosem najbliższa twemu sercu kobieta – mama.” — – Idź już spać skarbie, bo Święty Mikołaj nie przyjdzie – rzekła miękkim głosem najbliższa twemu sercu kobieta. Twoja mama.
• „Twa wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach.” — Jeśli nie piszesz wiersza zdecydowanie lepiej brzmi „Twoja”.
• „Patrząc na zapaloną lampkę obok łóżka (wierzyłeś, że posiada ona szczególną moc – odgania wszelkie nocne mary), zastanawiałeś się, co rano znajdziesz pod choinką.” — Patrząc na zapaloną lampkę obok łóżka, wierząc, że posiada szczególną moc odganiania wszelkich nocnych mar, zastanawiałeś się, co rano znajdziesz pod choinką.
• „Po godzinie nerwowego wiercenia się w łóżku, postanowiłeś zejść do kuchni napić się mleka. Kiedy wyszedłeś z pokoju, usłyszałeś przyciszone głosy.” — Bez przecinków.
• „Nie możesz go wiecznie karmić tymi bajeczkami. Przecież Święty Mikołaj nie istnieje.” — Proponowałabym zrobić z tego jedno zdanie, akcentowanie tego drugiego w ten sposób jest moim zdaniem zbyteczne.
• „Właśnie straciłeś laufra, w następnym ruchu zbijam zaś twą wieżę.” — Czy w rozmowie ze znajomymi również używasz „twa” zamiast „twoja”?
• Jeśli nie grozi to powtórzeniem dwa razy tego samego spójnika zawsze używaj „że”, zaś „iż” staraj się unikać niczym diabeł wody święconej.
„Oczy Julii”:
• „Tytułowa bohaterka podejrzewa, iż było to morderstwo.” — Że.
• ” Zdesperowana dziewczyna postanawia więc rozpocząć śledztwo na własną rękę.” — Skąd się tak wzięło „więc” i po co?
• „Sprawę utrudnia postępująca wada wzroku Julii oraz obserwująca jej każdy ruch tajemnicza postać, lubująca kamuflować się w mroku.” — Sprawę utrudnia postępująca wada wzroku Julii oraz obserwująca jej każdy ruch, tajemnicza postać, lubująca kamuflować się w mroku.
• „Zwykła biała opaska przewiązana przez oczy Julii” — Brzmi dziwnie i nie jestem przekonana, co do tego, że jest poprawnie. „Zwykła, biała opaska, którą Julia miała przewiązane oczy” albo „Zwykła, biała opaska zawiązana na oczach Julii”.
• „Plejada różnych postaci, jednej dziwniejszej od drugiej.” — Och, masz na myśli zespół izotopów danego pierwiastka? Drugie znaczenie tego słowa to grupa ludzi wybitnych w jakiejś dziedzinie, a nijak ma to się do stwierdzenia „jedna dziwniejsza od drugiej”. klik
• „Zachęcam do obejrzenia, bo mogę zagwarantować, iż film nie zawiedzie.” — Że.
• „Tytułowa bohaterka podejrzewa, iż było to morderstwo.” — Że.
• ” Zdesperowana dziewczyna postanawia więc rozpocząć śledztwo na własną rękę.” — Skąd się tak wzięło „więc” i po co?
• „Sprawę utrudnia postępująca wada wzroku Julii oraz obserwująca jej każdy ruch tajemnicza postać, lubująca kamuflować się w mroku.” — Sprawę utrudnia postępująca wada wzroku Julii oraz obserwująca jej każdy ruch, tajemnicza postać, lubująca kamuflować się w mroku.
• „Zwykła biała opaska przewiązana przez oczy Julii” — Brzmi dziwnie i nie jestem przekonana, co do tego, że jest poprawnie. „Zwykła, biała opaska, którą Julia miała przewiązane oczy” albo „Zwykła, biała opaska zawiązana na oczach Julii”.
• „Plejada różnych postaci, jednej dziwniejszej od drugiej.” — Och, masz na myśli zespół izotopów danego pierwiastka? Drugie znaczenie tego słowa to grupa ludzi wybitnych w jakiejś dziedzinie, a nijak ma to się do stwierdzenia „jedna dziwniejsza od drugiej”. klik
• „Zachęcam do obejrzenia, bo mogę zagwarantować, iż film nie zawiedzie.” — Że.
”3D czy 2D?”
• “Klasyka & nowoczesność. Efekty specjalne & przesłanie. Walka trwa.” — Klasyka vs nowoczesność. Efekty specjalne vs przesłanie. Walka trwa.
• „Kiedy oglądałam przygody bohaterów, w mojej głowie zakiełkowało nieśmiałe pytanie” — Bez przecinka, bo druga część zdania nie jest wtrąceniem.
• „Widz może przeżyć "bardziej" film, lecące na niego odłamy szkła powodują szybsze bicie serca.” — Tym zdaniem wygrałaś Internet.
• „Jednak, czy właśnie owe efekty są tu najważniejsze? Według mnie nie, o wiele bardziej liczy się przesłanie, jakość scenariusza.” — Jednak, czy właśnie te efekty są tu najważniejsze? Nie. Według mnie o wiele bardziej liczy się przesłanie i jakość scenariusza.
• „(…) bo przecież "Efekty specjalne zapierały dech w piersiach".” — Efekty z małej litery.
• „Kiedy słyszę takie opinie, mam ochotę zrobić wielki palm face.” — Uwielbiamy „angielszczyznę”. Facepalm.
• „Nosz po prostu ręce opadywują do samej ziemi.” — Zbulwersowałam się, więc mogę mieć gdzieś ortografię.
• „Obecnie, niestety, w 3D dominuje przerost formy nad treścią, przez co poziom nowych produkcji spada.” — Niestety! Obecnie w 3D dominuje przerost formy nad treścią, co sprawia, że poziom nowych produkcji spada.
• „Ten wpis zakończę patetycznym oraz popularnym wśród brzydkich stwierdzeniem” — Logiki brak.
• “Klasyka & nowoczesność. Efekty specjalne & przesłanie. Walka trwa.” — Klasyka vs nowoczesność. Efekty specjalne vs przesłanie. Walka trwa.
• „Kiedy oglądałam przygody bohaterów, w mojej głowie zakiełkowało nieśmiałe pytanie” — Bez przecinka, bo druga część zdania nie jest wtrąceniem.
• „Widz może przeżyć "bardziej" film, lecące na niego odłamy szkła powodują szybsze bicie serca.” — Tym zdaniem wygrałaś Internet.
• „Jednak, czy właśnie owe efekty są tu najważniejsze? Według mnie nie, o wiele bardziej liczy się przesłanie, jakość scenariusza.” — Jednak, czy właśnie te efekty są tu najważniejsze? Nie. Według mnie o wiele bardziej liczy się przesłanie i jakość scenariusza.
• „(…) bo przecież "Efekty specjalne zapierały dech w piersiach".” — Efekty z małej litery.
• „Kiedy słyszę takie opinie, mam ochotę zrobić wielki palm face.” — Uwielbiamy „angielszczyznę”. Facepalm.
• „Nosz po prostu ręce opadywują do samej ziemi.” — Zbulwersowałam się, więc mogę mieć gdzieś ortografię.
• „Obecnie, niestety, w 3D dominuje przerost formy nad treścią, przez co poziom nowych produkcji spada.” — Niestety! Obecnie w 3D dominuje przerost formy nad treścią, co sprawia, że poziom nowych produkcji spada.
• „Ten wpis zakończę patetycznym oraz popularnym wśród brzydkich stwierdzeniem” — Logiki brak.
”Marcowy melanż”
• “Internetowy światek wstrząsnęła więc wiadomość o tym, że gigant postanowił w tym roku zakończyć działalność najpopularniejszego czytnika RRS-ów - Google Reader'a.” — Nic więc w tym dziwnego, że internetowym światkiem wstrząsnęła wiadomość o tym, jakoby gigant postanowił w tym roku zakończyć działalność najpopularniejszego czytnika RRSów – Google Readera.
• „Tysiące oburzonych wpisów, miliony zbulwersowanych użytkowników.” — Oburzone wpisy, coś takiego.
• „No bo, przyznajmy szczerze, likwidacja narzędzia, które jest niezbędne dla wielu internautów, ma prawo wywołać niezadowolenie wśród społeczeństwa.” — No, bo przyznajmy szczerze, likwidacja narzędzia, które jest niezbędne dla wielu internautów, ma prawo wywołać niezadowolenie wśród społeczeństwa.
• ”Dwie pierwsze zaś należą do zacnej grupy kontrowersyjnych klasyków, których autorzy nieustannie drwią z otaczającego ich świata.”
• „(…) krytyką przez Kościół katolicki” — kościół jako budynek piszemy z małej, natomiast z dużej wtedy, kiedy jest mowa o wiernych (tych, którzy do niego chodzą).
• „Szkoda byłoby przejść obojętnie obok takich kąsków.” — Szkoda byłoby przejść obojętnie obok równie kuszących kąsków.
• “Internetowy światek wstrząsnęła więc wiadomość o tym, że gigant postanowił w tym roku zakończyć działalność najpopularniejszego czytnika RRS-ów - Google Reader'a.” — Nic więc w tym dziwnego, że internetowym światkiem wstrząsnęła wiadomość o tym, jakoby gigant postanowił w tym roku zakończyć działalność najpopularniejszego czytnika RRSów – Google Readera.
• „Tysiące oburzonych wpisów, miliony zbulwersowanych użytkowników.” — Oburzone wpisy, coś takiego.
• „No bo, przyznajmy szczerze, likwidacja narzędzia, które jest niezbędne dla wielu internautów, ma prawo wywołać niezadowolenie wśród społeczeństwa.” — No, bo przyznajmy szczerze, likwidacja narzędzia, które jest niezbędne dla wielu internautów, ma prawo wywołać niezadowolenie wśród społeczeństwa.
• ”Dwie pierwsze zaś należą do zacnej grupy kontrowersyjnych klasyków, których autorzy nieustannie drwią z otaczającego ich świata.”
• „(…) krytyką przez Kościół katolicki” — kościół jako budynek piszemy z małej, natomiast z dużej wtedy, kiedy jest mowa o wiernych (tych, którzy do niego chodzą).
• „Szkoda byłoby przejść obojętnie obok takich kąsków.” — Szkoda byłoby przejść obojętnie obok równie kuszących kąsków.
”Konkurs: Wiosenny naj-bohater”
• „Bez względu na płeć, wiek czy posiadanie własnej strony.” — Bez względu na płeć, wiek, czy posiadanie własnej strony.
• „Osoby biorące w nim udział, nie muszą być Obserwatorami mojego bloga” — Spokojnie może być z małej, chyba że darzysz te osoby jakimś wyjątkowym uczuciem.
• „Może to być na przykład: opowiadanie, drabble, wiersz, krótka wypowiedź z uzasadnieniem dlaczego lubimy tę postać.” — Może to być na przykład: opowiadanie, drabble, wiersz, krótka wypowiedź, z uzasadnieniem dlaczego lubimy tę postać.
• „Bez względu na płeć, wiek czy posiadanie własnej strony.” — Bez względu na płeć, wiek, czy posiadanie własnej strony.
• „Osoby biorące w nim udział, nie muszą być Obserwatorami mojego bloga” — Spokojnie może być z małej, chyba że darzysz te osoby jakimś wyjątkowym uczuciem.
• „Może to być na przykład: opowiadanie, drabble, wiersz, krótka wypowiedź z uzasadnieniem dlaczego lubimy tę postać.” — Może to być na przykład: opowiadanie, drabble, wiersz, krótka wypowiedź, z uzasadnieniem dlaczego lubimy tę postać.
”Jak zostać królem?”
• „Władca Wielkiej Brytanii to także głowa Kościoła anglikańskiego, więc planowane małżeństwo Edwarda z kobietą o wątpliwej przeszłości powoduje powszechne oburzenie.” — Władca Wielkiej Brytanii to także głowa Kościoła anglikańskiego, więc planowane małżeństwo Edwarda, z kobietą o wątpliwej przeszłości, powoduje powszechne oburzenie.
• „ Niepewny siebie, zakompleksiony oraz mający problemy z wypowiedzeniem pełnego zdania bez zająknięcia się, staje przed nie lada wyzwaniem, którego celem jest zostanie najważniejszą osobą w kraju.” — Niepewny siebie, zakompleksiony oraz mający problemy z wypowiedzeniem pełnego zdania bez zająknięcia się, staje przed nie lada wyzwaniem. Jeśli podoła zostanie najważniejszą osobą w państwie.
• „Konflikt klas, konieczność dokonywania wyborów, niska samoocena, sztuka akceptacji, asertywność.” — Konflikt klas, konieczność dokonywania wyborów, niską samoocenę, sztukę akceptacji, asertywność.
• „Poza tym wybór Colina Firth'a okazał się strzałem w dziesiątkę.” — Firtha.
• „Treść przemówienia wygłoszonego pod koniec przez Colin'a Firthe, jest identyczna jak oryginał, który dnia 3 września 1939 został emitowany we wszystkich anglojęzycznych stacjach na świecie. — Colina Firtha.
• „Reżyser świetnie zagrał na emocjach widzów, powodując, iż mieli oni szansę chociaż po części doświadczyć stresu przeżywanego przez młodego władcę.” — Reżyser grał w tym filmie?
• „Władca Wielkiej Brytanii to także głowa Kościoła anglikańskiego, więc planowane małżeństwo Edwarda z kobietą o wątpliwej przeszłości powoduje powszechne oburzenie.” — Władca Wielkiej Brytanii to także głowa Kościoła anglikańskiego, więc planowane małżeństwo Edwarda, z kobietą o wątpliwej przeszłości, powoduje powszechne oburzenie.
• „ Niepewny siebie, zakompleksiony oraz mający problemy z wypowiedzeniem pełnego zdania bez zająknięcia się, staje przed nie lada wyzwaniem, którego celem jest zostanie najważniejszą osobą w kraju.” — Niepewny siebie, zakompleksiony oraz mający problemy z wypowiedzeniem pełnego zdania bez zająknięcia się, staje przed nie lada wyzwaniem. Jeśli podoła zostanie najważniejszą osobą w państwie.
• „Konflikt klas, konieczność dokonywania wyborów, niska samoocena, sztuka akceptacji, asertywność.” — Konflikt klas, konieczność dokonywania wyborów, niską samoocenę, sztukę akceptacji, asertywność.
• „Poza tym wybór Colina Firth'a okazał się strzałem w dziesiątkę.” — Firtha.
• „Treść przemówienia wygłoszonego pod koniec przez Colin'a Firthe, jest identyczna jak oryginał, który dnia 3 września 1939 został emitowany we wszystkich anglojęzycznych stacjach na świecie. — Colina Firtha.
• „Reżyser świetnie zagrał na emocjach widzów, powodując, iż mieli oni szansę chociaż po części doświadczyć stresu przeżywanego przez młodego władcę.” — Reżyser grał w tym filmie?
”Kwietniowy melanż”
• „Jak pewnie zauważyliście, na blogu zagościł nowy szablon.” — Bez przecinka.
• „Niestety owo menu nie działa poprawnie w Explorerze - wina przeglądarki, nie moja.” — Owe.
• „Anonimus” — Anonymous.
• „Jako, iż jest to blog z recenzjami książek, wypadałoby coś wspomnieć o tym dniu.” — Że.
• „Serialu owego fanką nie jestem, ale ta piosenka wywołała uśmiech na mej ponurej buzi.” — Nie jestem fanką owego serialu, ale ta piosenka wywołała uśmiech na mojej ponurej buzi.
• „Żywię więc wielką nadzieję, że książka autorstwa Joyce'a Carol'a Oates'a zmieni moje negatywne nastawienie do tego gatunku.” — Carola Oatesa.
• „Jestem ciekawa, czy Tomek rzeczywiście napisał dobrą książkę, czy też mamy do czynienia z kolejnym poradnikiem o kant dupy.” — Jestem ciekawa, czy Tomek rzeczywiście napisał dobrą książkę, czy też mamy do czynienia z kolejnym poradnikiem o kant dupy rozbić.
• „Jakoś ostatnio żadna Polska premiera nie zwróciła mojej uwagi.” — polska.
• „Teledysk pełen golasów, słowa sensowne jak u pana Włodka z pod monopolowego.” — Od 1936r. piszemy „spod”.
(Jak widać pod lupę wzięłam ostatnie dwa miesiące.)
5/10 pkt.• „Jak pewnie zauważyliście, na blogu zagościł nowy szablon.” — Bez przecinka.
• „Niestety owo menu nie działa poprawnie w Explorerze - wina przeglądarki, nie moja.” — Owe.
• „Anonimus” — Anonymous.
• „Jako, iż jest to blog z recenzjami książek, wypadałoby coś wspomnieć o tym dniu.” — Że.
• „Serialu owego fanką nie jestem, ale ta piosenka wywołała uśmiech na mej ponurej buzi.” — Nie jestem fanką owego serialu, ale ta piosenka wywołała uśmiech na mojej ponurej buzi.
• „Żywię więc wielką nadzieję, że książka autorstwa Joyce'a Carol'a Oates'a zmieni moje negatywne nastawienie do tego gatunku.” — Carola Oatesa.
• „Jestem ciekawa, czy Tomek rzeczywiście napisał dobrą książkę, czy też mamy do czynienia z kolejnym poradnikiem o kant dupy.” — Jestem ciekawa, czy Tomek rzeczywiście napisał dobrą książkę, czy też mamy do czynienia z kolejnym poradnikiem o kant dupy rozbić.
• „Jakoś ostatnio żadna Polska premiera nie zwróciła mojej uwagi.” — polska.
• „Teledysk pełen golasów, słowa sensowne jak u pana Włodka z pod monopolowego.” — Od 1936r. piszemy „spod”.
(Jak widać pod lupę wzięłam ostatnie dwa miesiące.)
Linki, ramki, dodatki:
Odnośnik do krytycznych jest. W linkach masz jedynie adresy różnych ocenialni, co jest dla mnie nowością przyznam szczerze, jeszcze się z czymś takim nie spotkałam. Oprócz tego na tym blogu jest dosłownie wszystko: dział o Tobie, o blogu, współpraca, bannery, lista BBC, 52 książki, wymienię/sprzedam, melanż, statystyka, spis treści, ask.fm, możliwość subskrypcji, twitter, lubimy czytać. Jak widać zrobiła się z tego dość długa lista. Twój opis jest oryginalny, nigdy w życiu nigdzie nie widziałam takiego sposobu przedstawienia siebie, dlatego masz u mnie ogromnego plusa. Wyczerpujący dział o blogu, nie jestem przekonana, co do tego, czy jest niezbędny, ale skoro nie zaburza w żaden sposób estetyki to, czy powinien być czy też nie jest pojęciem względnym. Natomiast zdziwił mnie swoją treścią dział współpraca, osobiście nie wyobrażam sobie nawet tego, aby ludzie z jakiegoś wydawnictwa, księgarni, albo portalu internetowego mieli trafić akurat na Twojego bloga i zaproponować Ci współpracę. Lista BBC, czyli zbiór stu powieści godnych uwagi, co ambitniejszych czytelników — wskazują na Twoje zainteresowanie literaturą, zresztą podobnie jak kolejna lista. Jakoś nie potrafię się przekonać, co do działu wymienię/sprzedam na blogach. Uważam, że nie powinno robić się z nich swoistych sklepów internetowych. Jeśli chodzi o melanż pozwolę sobie podsumować za pomocą kopii obrazka z Twojego bloga:
Podoba mi się ten pomysł, zdecydowanie. Teraz moje sugestie: uważam, że statystyka powinna znajdować się ponad menu oraz, że jeden odnośnik do melanży absolutnie wystarczy.
4,5/5 pkt.
Podoba mi się ten pomysł, zdecydowanie. Teraz moje sugestie: uważam, że statystyka powinna znajdować się ponad menu oraz, że jeden odnośnik do melanży absolutnie wystarczy.
4,5/5 pkt.
Statystyka:
Spamu nie ma. Jeśli czujesz taką potrzebę odpowiadasz na komentarze swoich czytelników. Te, które tego nie wymagają pozostawiasz bez odpowiedzi.
2/2 pkt.
Dodatkowe punkty od Cath:
W tym punkcie jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się być bardzo szczodrą, aczkolwiek dostaniesz ode mnie maksymalną ilość punktów, jaką mogę przyznać. Dostajesz za Miesięczne Melanże, które początkowo były Weekendowymi (stąd niekiedy takie nazewnictwo w ocenie). Za to, że wkładasz w to wszystko pasje, przeprowadzasz konkursy, do których znajdujesz sponsorów. Z przyjemnością
odkryłam również, że bierzesz udział w akcji „Piszę, bo lubię”, co oznacza, że jesteś kreatywna i lubisz się rozwijać, a to zawsze punktuje.
Podsumowanie:
Jestem w totalnym szoku, a ostatnimi czasy bardzo rzadko mi się to zdarza. Przeglądając Twojego bloga przed oceną byłam niemalże pewna, że otrzymasz ode mnie jedną z najwyższych ocen, a tu taka niespodzianka. Uważam, że o mocnych i słabych stronach bloga wypowiedziałam się już dosyć w poprzednich kategoriach, dlatego nie będę się w tym miejscu powtarzać. Otrzymałaś ode mnie sporo rad, aczkolwiek mam niejasne wrażenie, że najprawdopodobniej w ogóle z nich nie skorzystasz. Starałam się brać pod uwagę przede wszystkim fakty i zasady, które wymyślił ktoś mądrzejszy ode mnie, aczkolwiek skoro do tej pory nie zaczęłaś ich uznawać, to zapewne i moja ocena tego nie zmieni. Najprawdopodobniej przywykłam już do bardziej górnolotnego dziennikarstwa i nie jestem w stanie przyjąć bez bulwersu czegoś, co w wielu punktach od niego odstaje. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że Twoje słowa i sposób ich przekazywania są w stanie trafić do dzisiejszej młodzieży. Jednocześnie wiem również, że powinno się chwalić każdego, kto ma jakiś pomysł na siebie i organizuje różnorodne akcje, i konkursy. Zmęczyłaś mnie swoim blogiem, punktem widzenia na wiele spraw, barwnymi porównaniami. Wielokrotnie używałaś słowa, którego nie akceptuję i moim zdaniem nie ma dla niego miejsca w słowniku, aczkolwiek nie jest to istotne i nie zdradzę, które to słowo. W blogosferze jest wiele tworów zdecydowanie lepszych od Twojego, aczkolwiek Ty wyróżniasz się ciekawymi pomysłami i gdyby tylko szło za nimi idealne wykonanie mogłabyś konkurować z najlepszymi. Przepraszam jeśli w którymkolwiek punkcie Cię uraziłam, ponieważ nie obrałam sobie tego za cel, ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystko w tej ocenie jest miłe. Bo ja raczej nie należę do osób, które chwalą coś dla samego chwalenia. Po raz ostatni podkreślam, że masz w sobie potencjał, którego z nieznanych mi przyczyn zupełnie nie wykorzystujesz. Jeśli będziesz w dalszym ciągu kroczyć ścieżką, którą w tym momencie sobie obrałaś, to w przyszłości możesz być naprawdę niesamowita. Na dzień dzisiejszy uważam jednak, że ocena którą ode mnie dostaniesz jest jak najbardziej sprawiedliwa. Życzę weny, rozwoju i sukcesów.
3/5 pkt.Twoje punkty: 42,5
Ocena: 3
No i nici z mojego wolnego weekendu, trzeba czytać... xDD
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńOj tam, napisałam tylko to, co najważniejsze ;P Tu skróciłam, tam zwęziłam ;P.
UsuńJeszcze tylko 83-39 (trudny rachunek!) przykładów z całką nieoznaczoną i rozpocznę czytanie Twojej oceny : *
UsuńPo pobieżnej lekturze stwierdzam, co następuje:
OdpowiedzUsuń1) "Przypominasz mi siebie sprzed kilku lat [...]" - jeśli autorka przypomina siebie, to siebie, a nie ciebie ;) Znaczy się, chyba "mnie" powinno być.
2) (Odnośnie tego, co trochę niżej) Mądrzy ludzie prawią, że nie ma trzeciej strony przy wyliczeniach z jednej/z drugiej strony. Nie chce mi się w tej chwili sprawdzać, na ile mają rację (bo niby kartka ma dwie strony, ale świat - już cztery), ale bezpieczniej byłoby się ograniczyć do dwóch, ponieważ zapewne racja będzie ich.
3) Przecinki.
4) Też jestem zdziwiona tak niską oceną, ale w sumie znam blog tylko z miesięcznych melanży.
5) Odnośnie lektur. Cath, jesteś taka zmienna w poglądach.
6) Odnośnie Hemingwaya. Zupełnie nie pojmuję, czemu dręczą nim gimnazjalistów, którzy i tak z lektury wiele nie wyniosą. Chyba po to, żeby zniechęcić do dalszego poznawania jego dzieł. "Stary człowiek i morze" z pewnością ma piękne przesłanie, ale ponieważ ginie ono na siedemdziesięciu kartach walki z rybą (z rybą!!!), prawdopodobnie nie odkryje go nikt poza awkwarystami. I tymi, którzy koniecznie zechcą je odkryć.
Ładna, wartościowa ocena, Cath, gratulacje.
1) Spotkałam się z obydwoma formami.
Usuń2) Skłonność do filozofowania ;D. Gdzieś widziałam, że tak można. Kiedyś.
5) Nie do końca, chociaż Bella zmieniła nieco moje poglądy, bo się przeraziłam.
6) Dla mnie to smutne, że nie wynoszą. A jeszcze smutniejsze, że potem nienawiść do autora, którego znają pobieżnie.
Dziękuję Isamar, starałam się ;).
1) Profesor Bańko rozważył ten przypadek: http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=10151
UsuńMnie tam nienawiść do autora, którego się zna pobieżnie, ani trochę nie dziwi i nie zasmuca. łatwiej nienawidzić kogoś, kogo się nie zna - kiedy znasz już cały proces twórczy i rozumiesz autora, trudno go tak całkiem nienawidzić. I z drugiej strony, jako fan autora, wolę myśleć, że nienawiść do niego wynika z niewiedzy na temat jego twórczości niż z faktycznej, uzasadnionej negatywnej opinii.
A tak konkretnie, o gimnazjalistach - do niektórych książek po prostu trzeba dorosnąć. Mogłabym wymienić dziesiątki takich, do których ja nie dorosłam, a cóż dopiero gimnazjaliści. Dlatego głupotą jest przymuszanie ich do czegoś, czego jeszcze nie są w stanie przyjąć. To tak jakby karmić dziecko kawiorem i poić wytrawnym winem sprzed dwudziestu lat - niby można, ale się zmarnuje, bo dzieciak na pewno tego nie doceni.
1) Być może kolejny dowód na to, że polskie dziennikarstwo schodzi na psy ;D.
UsuńZdaję sobie z tego sprawę, dlatego nie oceniam tego czy nienawiść jest uzasadniona, a raczej fakt, że ktoś nie potrafi wygłosić konstruktywnej krytyki. Takie nie lubię, bo nie lubię, bo jest nudne i głupie. A ja pytam: dlaczego?
Ale ja wcale nie podważam oceny, ja tak sobie tylko o literaturze dyskutuję xD A skoro dyskutuję: z właścicielką bloga się w tej kwestii nie zgadzam. I co do głupiego zgadzam się z tobą - znaczy że: dlaczego głupie? Ale z nudnym to już nie takie proste. Ja bardzo często nie jestem w stanie określić, dlaczego coś mnie nudzi. Ot, Żeromski: mnóstwo akcji, krew, bójki, schadzki pod krzakiem, gwałty, nawet dzieciobójstwo - scenariusz jak z melodramatu, a nadal nudzi niemożebnie. I to wcale nie kwestia rozwlekłych opisów, nawet jeśli ich nie ma, jest nudny. Jak to dobrze, że Nobla dali Reymontowi, a nie jemu, przynajmniej nie mam aż tak dużych wyrzutów sumienia!
Usuń// Isamar
Nikt nie lubi Żeromskiego, a ja nie wiem dlaczego. Owszem, "Syzyfowe prace" to były męki chrystusowe, ale za to "Wierna rzeka" <3, "Rozdzióbią nas kruki, wrony...", w "Przedwiośniu" mimo wszystko znalazłam to coś, a co do "Ludzi bezdomnych" przyznam, że ogarnęłam wersję słuchaną, ale nie brzmiało tragicznie. Reymonta za "Chłopów" nie lubię, grube to to i o niczym. "Wesele" było w porządku, więcej w tej chwili nie pamiętam.
UsuńO Chryste, "Wesele" Reymontowi przypisać! Toż on w ogóle dramatów nie pisywał! Wstydź się, Cath, wstydź.
UsuńReymont też napisał sporo innych rzeczy poza "Chłopami", a i we "Chłopach" można sporo smaczków znaleźć (genialna charakterystyka porównawcza kobiety-motyla i kobiety-człowieka alias Jagna kontra Hanka, na przykład), o ile czyta się całość, a nie męczy pierwszy tom. I znam ludzi, którzy wielbią Żeromskiego, ale ja do nich nie należę; ani wymienione przez ciebie (zwłaszcza "Przedwiośnie" - za jakie grzechy znosić tego idiotę, Czarusia?), ani inne, które wpadły mi w łapki. Ot, po prostu nie ten styl. Albo za dużo symbolizmu wepchniętego w przyrodę.
O matko, rzeczywiście. Wygrałam Internet. A akurat na to patrzyłam w Google, bo tylko Chłopów pamiętałam, że napisał. Dobra jestem. Mi akurat Reymont nie leży, pisze równie fascynująco i porywczo jak Prus. Ja lubię symbole, a motyw szklanych domów uwielbiam. Chociaż Przedwiośnie nie jest moim faworytem. A ostatni raz co do Chłopów to chyba bym musiała czytać od końca w takim razie;P. Ja ogólnie motywu wsi nie lubię, może dlatego.
UsuńTeż nie lubię motywu wsi i Chłopów prawdopodobnie więcej w rękach mieć nie będzie, więc rozumiem. Ale Prus (Prus!) ze swoją zdolnością obserwacji i ironią jest cudowny; nie wiem, jak można go nie lubić, chyba tylko przez beznadziejne lekcje polskiego w liceum. Każda ze znanych mi osób, która nie lubiła "Lalki", a przeczytała ją na spokojnie i po ludzku po wyjściu z liceum, nawróciła się na Prusa.
UsuńOch, ja uwielbiam swoje lekcje polskiego z liceum. Pomimo tego, że mój nauczyciel lubił stylizować się na swego rodzaju szowinistę. Było ciekawie, naprawdę. Jeśli ktoś chciał, to mógł się od Niego wiele nauczyć. Lekcje polskiego nie miały żadnego wpływu na to, kogo lubiłam bardziej, a kogo mniej. Szczerze? Gdyby to zależało od mojego nauczyciela to nienawidziłabym romantyzm, a wręcz kocham tę epokę.
UsuńOcena, ocena, ocena!
OdpowiedzUsuńCieszę się, właśnie wróciłam z majówki i rozpoczynam lekturę. Jak skończę, to napiszę coś więcej.
Cath, nie zabij mnie.
UsuńO ocenie pamiętam, skomentuję ją obszernie, ale dopiero w weekend. Koniec roku szkolnego = brak czasu.