środa, 22 maja 2013

[2509] 324kcal.blogspot.com

Ocena bloga: 324kcal.blogspot.com

Zdecydowanie się na jedno opowiadania wcale proste nie było, ponieważ miałam w czym wybierać. Różne gatunki sprawiły, że trochę czasu minęło, nim ta ocena powstała. Początkowo głównie debatowałam nad najdłuższymi w tamtym czasie tekstami i ostatecznie powstało to, co możesz zobaczyć poniżej. Czekałaś szmat czasu, ocena mogła zostać skończona już dawno, ale cóż, dałam ciała pod tym względem. Dobra, koniec bezsensownego usprawiedliwiania się, przejdźmy wreszcie do rzeczy.


Bom bom!
Wybrałaś bardzo dobry moment na otwarcie historii, adaptacja bohatera w nowym otoczeniu daje spore możliwości. Przyjemnie przybliżasz nam wcześniejsze życie Naruto, nie nudzisz zbędnymi, nieistotnymi opisami. Umiejętnie selekcjonujesz informacje i podajesz czytelnikowi niedługą i zdecydowanie zjadliwą opowiastkę o wcześniejszym życiu. Trochę nastoletniego angstu też się znalazło, co jest bardzo dobrze uzasadnione — doskonale widać, że nie kreujesz Naruto na zadowolonego ze wszystkiego wesołka (na grającego na nerwach histeryzującego marudę też nie). Ot, ktoś zadecydował za niego, że czas przenieść się znad wybrzeża w zimne góry, porzucić znajome i dość wygodne życie. Niewiele osób wzruszyłoby ramionami, normalną reakcją są ponure myśli. Później wreszcie się dowiadujemy, dlaczego dokładnie Naruto musi przejechać trzy amerykańskie stany i cierpieć ze straty fal i dziewczyn w bikini. Czy Iruka nie jest przypadkiem idiotą? Szukał matki Uzumakiego i nic mu nie powiedział, co właśnie robi? Niespodzianka? Wystarczająco niezręczna jest sytuacja, gdy damy komuś ni z tego ni z owego małego szczeniaczka. Konsternacja murowana, tym bardziej gdy obdarowywany nie trąbił wcześniej na prawo i lewo, że pragnie dostać merdający worek pcheł. Szukanie matki, która zostawiła dziecko zaraz po porodzie, by potem Uzumakiego do niej zawieść (rodzinne ciepło, ta), to rzecz o wiele cięższego kalibru. Aż dziw, że dorosły mężczyzna pracujący w poprawczaku z trudnymi nastolatkami nie rozumie tak mało subtelnych różnic. Widząc, do czego zdolny jest Iruka, nie zaskoczyło mnie, z jakim entuzjazmem poznaje przyszłą rodzinę Naruto i zostawia wychowanka w nowym domu. Nie zrozum mnie źle, Koko, nie chcę zrobić z Iruki zbrodniarza bez grama empatii. Z tekstu wyraźnie wynika, że zależy mu na Naruto, chce dla niego wszystkiego najlepszego. To miłe, że pokazuje to przez swoje czyny. Nie siedzi i nie czeka, aż szczęście (przynajmniej takie, jak to rozumie mężczyzna) samo do chłopaka przyjdzie. Pewnie wie, że Uzumaki kocha surfować, wolność Los Angeles i wysokie temperatury. Miłość do Naruto kazała działać mu w ten sposób, bo sądzi, że mimo początkowych problemów siedemnastolatek załapie z nową rodziną kontakt i nie będzie patrzył na góry już tak krzywo. Zwyczajnie — to dla jego dobra. Oczywiście nie zmieniam zdania, że robienie takiej niespodzianki nie było mądrą decyzją. Uczucia uczuciami, chęci chęciami, ale ktoś chyba zapomniał o zdrowym rozsądku.
Wreszcie Iruka znika z planu po ciepłym pożegnaniu — Naruto nie neguje, że jest wściekły, ale to nie znaczy przecież, że powinien zarzucić spektakularnym fochem i bez słowa pozwolić wychowawcy odjechać. Bardzo podoba mi się dobitne pokazanie więzi pomiędzy tą dwójką, autentycznie przy czytaniu zrobiło mi się miło i ciepło. Nie są przesadnie wylewni, ale nawet ślepy zauważy, o co chodzi. No i Naruto potrafi docenić starania Iruki i werbalnie to zakomunikować, to też zaliczam na plus. Lubię, jak autorzy fików dają mu choć gram dojrzałości od czasu do czasu i nie idą na łatwiznę, robiąc z Uzumakiego zwykłego kretyna. W drugim rozdziale zaczynasz od zaznaczenia starań Kushiny i trzeźwej oceny sytuacji przez Naruto. Tak jak on nie spodziewam się, że nowe rodzeństwo wraz z ojczymem odnajdą w swoich sercach pokłady wyrozumiałości i sympatii. Nawet nie wspominam o miłości, to zdecydowanie za wysoki level, zresztą sama chęć współpracy i niesabotowanie starań matki, by gość nie czuł się jak intruz, będzie sukcesem. Jestem naprawdę ciekawa, jak potoczą się ich relacje, mam nadzieję, że w przyszłości nie poskąpisz im akapitów. Widzę tu sporo potencjału. Uradowała mnie jednak perspektywa zmiany dekoracji i zwiedzanie miasteczka. Jest okazja, by wprowadzić parę kolejnych nazwisk — naturalnie chcę wiedzieć, jakie nowe role przypadną dobrze znanym postaciom.
Trochę hazardu, głupie pomysły kumpli i tragedia gotowa. Przyznaję, że tego się nie spodziewałam. Bardziej liczyłam na zupełnie zwyczajne spotkanie Naruto i Sasuke, więc miło było się zaskoczyć. Pomysłu nie zaliczam do tych nowatorskich, zresztą mimo innych okoliczności zauważyłam pewne podobieństwo do odcinka trzeciego serii pierwszej (komu to się nie skojarzy?). Cała scena nie wyszła bardzo naciąganie, chociaż błagam Cię — jak Naruto mógł choć trochę przypominać Sakurę? Na tyłach Centrum Sportu mogło być ciemno, ale skoro Sasuke wiedział, gdzie stała postać, spokojnie podszedł i trafił do niej za pierwszym razem, to musiał widzieć chociaż kontury. Jak Uzumaki mógłby się komukolwiek pomylić ze smukłą Sakurą? Nigdzie z tekstu nie wynika, że Naruto jest chucherkiem, lubiący sport surfer raczej nie miał wąziutkiej klaty, zresztą nie wyszedł z domu w samym podkoszulku. Odkrycie Sasuke dopiero podczas kontaktu, że coś się nie zgadza, jest śmieszne i nieprawdopodobne. Chociaż cieszę się, że to ogarnął, zanim się oderwał od rzekomej Sakury, zawsze jakiś plus. Późniejsza bójka z użyciem pięści i dodatkiem tarzania się po ziemi dodała na szczęście wszystkiemu nieco naturalności. Dwójka siedemnastolatków — z której żaden nie jest skory do pokojowego rozwiązania sytuacji ani zachwycony pomyłką i tym, co z niej wynikło — raczej nie mogła skończyć na podaniu sobie dłoni i rozejściu się. A że Naruto nie chce i raczej nie umie trzymać języka za zębami, to doszło do rękoczynów. Już widzę oczyma wyobraźni, jak nie jeden raz w przyszłości sobie dogryzą. W Twoim miasteczku nie ma dwóch renomowanych szkół, by do drugiej uczęszczał snobistyczny Sasuke, prawda? Najwyraźniej szykuje się romans z typu tych dłużej rozwijających się, gdzie na początku obie strony muszą nauczyć się niezabijania się nawzajem, by później przejść do bardziej skomplikowanych relacji. Chyba że lanie się po mordach będzie nietypową grą wstępną, kto tam ich wie.
W czwartym rozdziale wiele się nie wydarzyło, bo to na relacje (stare i nowe) pomiędzy bohaterami zostało przeznaczone najwięcej miejsca. Jestem chyba coraz bardziej pesymistycznie nastawiona do stosunków pomiędzy ojczymem i Naruto. Uzumaki nie spędził w domu w górskim miasteczku nawet dwudziestu czterech godzin i już dostał od domownika po twarzy. Skoro mężczyzna tak łatwo robi się wojowniczy, to zastanawiam się, czy możliwe było, że przed przybyciem Naruto ta rodzina żyła spokojnie. Ludzie nie stają się samcami alfa, pokazującymi innym swoją pozycję pięściami, znienacka i raz na ruski rok. Zresztą z tekstu nie wyłania się portret osoby o łagodnym charakterze. Nie zauważyłam, by choć próbował się hamować. Raczej lubi dać upust emocjom, na początku krzykiem, najwyraźniej w fazie końcowej przechodząc do argumentów siły. Przynajmniej Kushina nie wydaje się zahukana. No może znalazłam parę momentów, które na upartego dałoby się zakwalifikować jako przejawy strachu przed reakcją męża, ale nie wiem, czy nie przesadzam. Poczekam na razie na rozwój wypadków, jeszcze nie raz zostanie pokazana nowa rodzina Naruto. Swoją drogą to trochę dziwne, że wciąż nie ujawniłaś imion ojczyma, przyrodniej siostry i brata. Na szczęście podczas czytania to nie przeszkadza, potrzebowałam chwili namysłu, by załapać, że zgrabnie wymigujesz się od nazwania ich.
Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale Kushina dwa razy dała Naruto drugie śniadanie na początku piątego rozdziału i dopiero za drugim razem Uzumaki jakkolwiek zareagował — zdziwił się, że matka mu je zrobiła, po czym podziękował. Proponuję to poprawić, bo śmiesznie wyszło. W szóstce Naruto wreszcie trafia do szkoły i następuje ponowne spotkanie z Sasuke i jego świtą i widać, że działają na siebie drażniąco. W rozdziale zauważyłam nawet małe wyznania gorącej nienawiści. Naprawdę ciekawi mnie, kiedy nastąpi jakiś przełom. Wciąż się poznają, jeśli można tak to nazwać. Naruto przyłapuje się na gapieniu na Sasuke, nie ukrywa, że ten jest przystojny, więc powoli coś posuwa się do przodu. Właściwie to nie spodobało mi się wrzucenie ich wszystkich do jednej klasy i na dodatek usadzenie Uzumakiego w ławce tuż obok Uchihy. Nie przesadzasz aby? Poczułam smrodek opka, szczerze mówiąc (to trochę jak Zmierzch, wiesz?). Za bardzo chcesz, by byli blisko siebie, i robisz to zbyt nachalnie. Ta sama klasa jeszcze przejdzie, bo miasteczko wielkie nie jest, ale ławka tak blisko? Co z fankami? Sakurą? Żadna z tych postaci nie wbiła się na wolne miejsce ślizgiem? Nawet tylko na jedną lekcję? Na szczęście opowiadanie nie jest cukierkowe, więc jakoś ten fakt nie kuje za bardzo i idzie się przyzwyczaić po paru pierwszych skrzywieniach. W tekście pojawiło się już sporo postaci z mangi (prócz ekipy Sasuke), ale jak na razie wydaje się, że z nowopoznanych tylko Sakura będzie mieć istotniejsze znaczenie (i jeszcze Kakashi? Ale to nie nastolatek, a trener i nie będzie szlajał się po szkole) dla fabuły. Naruto raczej nie odpuści sobie polowania na Haruno, a ona nie odklei się tak ławo od mistrza snowboardu.
W siódemce na scenę wkraczają ich matki i dyrektorka szkoły. Scena w gabinecie dała mi do myślenia. Więc moje obawy co do jakości małżeństwa Kushiny nie są wzięte z kosmosu. Skoro inna postać z fika ma zastrzeżenia i matka Naruto przyznaje, że nie żyje sielsko, to mogę spokojnie podążać dalej w tamtym kierunku. Równocześnie zastanawiam się, czy nie dopowiadam sobie za dużo w kwestii przyjaźni kobiet. Coś mnie tknęło podczas rozmowy jej i Mikoto. Przeczucie... Widziałam w tamtym fragmencie pewne niedopowiedzenia, może małą aluzję, ale jak wcześniej przyznałam, nie wiem, czy nie odjechał mi peron. Dopatrywanie się czegoś więcej w ich przyjaźni jest jednak trochę dziwne, może nawet głupie. Chyba usilnie szukam nieprzyzwoitych tajemnic. Chociaż jeśli się okaże, że jakimś cudem zgadłam, to sobie pogratuluję. Na razie jednak potraktuję domysły bardzo ostrożnie.
Zapasów ciąg dalszy. Gdyby odrąbał Sasuke i Naruto ręce, taranowaliby się co chwila głowami i uskuteczniali kopniaki. W sumie od poznania się nie minęło wiele czasu, ale zastanawia mnie, czy w najbliższym czasie poczują choć raz ochotę, by trzymać łapy przy sobie? Jak na razie ciągle się tarmoszą. Co z tego wychodzi, to insza inszość. Jak na stoku, gdzie próba utrzymania równowagi nie zakończyła się tak, jakby można oczekiwać od zwykłych wrogów. Konsekwentnie wkładasz tego typu wstawki do opowiadania. Wystarczająco rzadko, by nie przesadzić, tak myślę. Zresztą nie szczędzisz obecności dziewczyn i to też jest urozmaiceniem. Nie mam wrażenia, że koncentrujesz się tylko na jednym — relacji Naruto i Sasuke i mordobiciu.
Rozdział jedenasty pojawił się zupełnie niespodziewanie w momencie, kiedy myślałam, że przetrawiłam już całe opowiadanie, i tworzyłam podsumowanie. Wielu modyfikacji nie muszę robić, jednakże na początku najlepiej byłoby wspomnieć, że masz dziwne ciągoty do prosiaków. Serio. Zbyt często wprowadzasz to biedne zwierzę, by tego nie zauważyć. O ile dobrze pamiętam, w jednym z pierwszych rozdziałów Hinata pociła się jak świnia, a przyrodnia siostra Uzumakiego miała skórę na twarzy takiego koloru. W części jedenastej znów biedną Hyuugę porównujesz do prosiaka (tylko tym razem jest tak czerwona) i na dobitkę na lekcji kroją nieszczęsną świnię (przy okazji — naprawdę w USA mogą robić sekcję takiego zwierzęcia?). Zaczynam się zastanawiać, czy strasznie nie lubisz Hinaty, czy ki diabeł. Generalnie podejrzewam, że masz tendencje do wbijania szpil postaciom żeńskim, chłopcy na ogół cierpią przez pięści kolegi — nic specjalnego. Jeśli w przyszłych rozdziałach znajdzie się trauma Sakury (tak, przeczytałam wszystko, co było na forum), to chyba nie będę potrzebowała więcej argumentów, by poprzeć tę tezę.
Dodatkowo w rozdziale jedenastym wciąż prowadzisz czytelnika dzień po dniu. Nie wydaje Ci się, że zbliża się czas, by robić nieco większe odstępy? Uważam, że jesteś coraz bliżej pisania o rzeczach nieistotnych, które niepotrzebnie wydłużają opowiadanie. Rozdział jedenasty nie był może o niczym, wszak Naruto wreszcie pogadał z Haruno i coś w ich sprawie ruszyło, Uzumaki otrzymał upragnioną szafkę i co najważniejsze na scenę wkroczył Itachi. To zawsze coś, jednak nie mogę pozbyć się wrażenia, że Bom Bom! zaczyna przynudzać i niepotrzebnie rozciągać. I ta część przy szafkach, na to muszę oddać przynajmniej parę zdań... Naprawdę dostał miejsce tuż przy Sasuke? Naprawdę? Myślałam, że wcześniejsze akcje mające na celu sprawienie, by chłopcy byli blisko siebie, są na siłę. Okazało się nagle, że po prostu nie wiedziałam wszystkiego. Scena przy szafkach wygląda mi na taką żywcem wyciętą z niezbyt ambitnego amerykańskiego filmu. Ci ludzie wpadający na nich, kiedy znajdowali się w dwuznacznych pozycjach... to przepełniło czarę. Kurczę, parsknęłam śmiechem dwa razy podczas czytania, przyznaję, ale zwyczajnie walczyłam z zażenowaniem. Ten element komiczny był subtelny jak trzaśnięcie rozpędzoną ciężarówką.
Podsumowując, akcja opowiadania nie jest szybka, opisujesz dzień po dniu — to, co uważasz za wystarczająco istotne. Mimo że opublikowałaś aż jedenaście rozdziałów, historia wciąż jest w fazie początkowej. Na razie zdążyłaś przedstawić bohaterów, tych ważniejszych mocniej zarysować. W samej historii życia Naruto jest pewnie wiele rzeczy, które wyjdą z biegiem czasu. Trzymasz równe, dobre tempo (no wyłączając jedenastkę, o której wcześniej się wypowiedziałam). Chociaż, jak wspominałam, nie zrobiłaś jeszcze ani jednego przeskoku czasowego większego niż dzień, opowiadanie nie nudzi. Głównie dlatego, że nie porywasz się na tworzenie bezsensownych zapychaczy, które nie popychają fabuły do przodu i nie mają żadnego znaczenia. Piszesz z użyciem stworzonego wcześniej planu, jak podejrzewam. Nawet jeśli nie rozpisywałaś każdego, najmniejszego szczegółu, fik wygląda na dobrze przemyślany. Jeszcze jest trochę zbyt wcześnie, by mówić o jakichkolwiek lukach, porzucaniu wątków (chociaż niepokoję się o Gaarę). Historia trzyma się kupy, w czym pomaga jej też prawdopodobieństwo psychologiczne postaci i to, że ich charaktery nie zmieniają się jak chorągiewki na wietrze. Wzajemne oddziaływanie bohaterów również ma sens i zostało umotywowane w tekście. Mimo jednej początkowej usterki, nieistotnego potknięcia z drugim śniadaniem i zawirowania w jedenastce czytało się przyjemnie. Fik nie jest jednak lekki, to nie zwykła komedia, chociaż trochę humoru również się znalazło. Bardzo spodobało mi się umiejętne dozowanie informacji o życiu Naruto i o każdej innej postaci. Nie miałam wrażenia, że zasypujesz czytelnika gradem szczegółów. Powoli odsłaniasz karty tak, że nie tylko postacie są sobą zainteresowane.
Oryginalnością nie zaskakujesz. Czy jest coś bardziej oklepanego od przeniesienia postaci z Naruto do zwyczajnej szkoły? Mimo to wyświechtane motywy nie skreślają z miejsca historii, wszystko zależy od tego, jak zostaną one wykorzystane. Historia Naruto i powód, dla którego znalazł się w Utah, są wiarygodne i intrygujące. Fik nie opiera się na tym, że jeden z bohaterów przenosi się do nowej szkoły i bum — to, co zdarzyło się wcześniej, nie ma znaczenia, czysta karta i nowy start. Poprawczak i rzeczy z nim związane ukształtowały głównego bohatera i wpływają na sposób postrzegania go przez nową rodzinę czy na relacje ze wścibskimi rówieśnikami. Bardzo dobrze sobie z tym radzisz, Koko.
Akcja rozgrywa się w górskim miasteczku w stanie Utah. Nie zdecydowałaś się nazwać mieściny, ale to w niczym nie przeszkadza. Czytelnik i tak dowiaduje się o niej wystarczająco dużo. W wyobraźni wyłania się wyraźny obraz zimowego, niedużego kurortu, który ma swój klimat. Podczas wagarów Naruto nadałaś mu ciekawy rys, później skupiłaś się bardziej na pojedynczych obiektach, miejscach, a nie na ogóle. W opisach nie poświęcasz zbyt wiele miejsca na dopracowanie tła, ale zawsze wiadomo, gdzie znajduje się postać. Nie zawieszasz bohaterów w pustej przestrzeni, to bardzo dobrze. Myślę, że tutaj wypracowałaś niezbędne minimum, chociaż w przyszłości mogłabyś poświęcić światu więcej uwagi, jeśli najdzie Cię ochota.
W dialogach najczęściej uczestniczą nastolatkowie, toteż nie ma w tekście większego zróżnicowania. Nie przeszkadza mi to, ponieważ potrafisz pociągnąć długi dialog, który czytam z zainteresowaniem od początku do końca. Nie ma idiotycznych, z zamierzenia ciętych ripost rozwalających wszystkich wokół, a jeśli podobne padają, to przynajmniej postaci zdają sobie sprawę, że mają przed sobą kretyna (np. nie zanosi się, by Naruto zamykał wszystkim gęby, tak samo jak Kiba, chociaż najprawdopodobniej by chcieli). Dialogi tworzą z resztą tekstu spójną całość, dobrze wpisują się w otaczające je opisy. Wydaje mi się, że nawet masz umiejętności potrzebne do stworzenia opowiadania opartego wyłącznie na samych dialogach. Ani z nastolatków, ani z bohaterów dorosłych nie robisz umysłowo siedmioletnich dzieci, zachowujesz w nich ich charakter.
Bohaterowie nie rozczarowują. Chociaż zdecydowaną większość mogłabym zamknąć w jednym przymiotniku i przez to ich odróżniać, wiem, że są czymś więcej. Dawno nie czułam sympatii do głównego bohatera. Przeplatanej z irytacją, tak, ale wciąż sympatii. Nie przyklaskuję wszystkiemu, co robi, zresztą wcale nie muszę, by uważać postać za dobrą. Popełnia swoje błędy, ale to wciąż zwykły chłopak w konflikcie z otoczeniem. Naruto przedstawiłaś jako butnego, pewnego siebie, chociaż czasem rozpaczliwie pragnącego pokazać swoją wartość. Widać, że poprawczak, ludzie, w kręgu których się obracał (ale nie zapomnijmy też o Iruce), odcisnęli na nim piętno. Nauczył się konflikty z kolegami rozwiązywać pięścią i nawet w nowym środowisku nie rezygnuje z argumentu siły. Nie, żeby nowi znajomi stronili od rękoczynów. Ciężko też zapomnieć o nowej rodzinie, która wcale nie pomaga w adaptacji w nowym miejscu. Kushina próbuje wszystko jakoś pogodzić, ale można powiedzieć, że ma przeciwko swoim staraniom gwałtownego męża, złośliwą córkę i najmłodszego z domowników, który nie wydaje się przejawiać przyjacielskich uczuć. No i Sasuke, o nim też ciężko zapomnieć. W pewnym rozdziale zostało wspomniane, że ma wybujałe ego i coś w tym niewątpliwie jest. Najmłodszy Uchiha ma swój talent, który daje mu rozgłos i kochających go ludzi, a za plecami stoi bogata rodzina. Często udaje mu się być opanowanym, ale nie odstaje tak od Naruto, jakby mogło się zdawać na początku. Uważam, że to bardziej geny rodziców (czyli odziedziczony chłodny wygląd) pomagają mu w zachowaniu wizerunku niż jego charakter. Dodając to tego problemy z przegrywaniem, wychodzi mieszanka wybuchowa i nic dziwnego, że z Naruto nie potrafią się znieść.

Mam nadzieję, że znajdziesz porządną betę do Bom bom!. Taką, która poradzi sobie nie tylko z wyskakującymi ni stąd, ni zowąd przecinkami, literówkami, ale także pomoże Ci w wyeliminowaniu powtórzeń (jednakże nie były takie częste, a wypisałam ich jedynie parę), błędów stylistycznych czy gramatycznych. Nie masz dużych problemów na tym polu, ale jak każdemu człowiekowi wpadki się zdarzają. Nie wypisałam wszystkich błędów poniżej i mam tego świadomość. Niektóre zdania wprawiły mnie w pewne zaćmienie umysłu i jako że pewność moja co do poprawnej wersji nie była wystarczająco mocna, opuściłam je. Również większość sklejek nie znalazła się niżej. Wypiska nie wygląda pewnie zachęcająco, ale nie wspominam lektury tego fika jako przedzierania się przez gąszcz błędów. Tylko szkoda, że w rozdziałach, które rzekomo zostały zbetowane, również nieco pomyłek się ostało.
Warto wygładzić opowiadanie choćby z tego względu, że styl masz naprawdę dobry, lekki i dowcipny. Widać, że nie zaczęłaś pisać dopiero co. Przez opowiadanie przechodzi się bez bólu i można się dobrze bawić. Każda pomyłka jest niepotrzebnym zgrzytem, który nie pozwala cieszyć się tekstem w pełni. Nie ma co psuć dobrego wrażenia.
1. „Stąd nie ma ucieczki, pomyślał ponuro i przymknął oczy, ponieważ czuł, że jego koniec był coraz bliżej .” (r1) — zbędna spacja przed kropką.
2. „Nie wiedział, co zrobić z rękami, dlatego jak idiota trzymał jej przez chwilę w powietrzu, żeby w końcu położyć je na ramionach matki.” (r1) — je, a nie jej. Powtórzenie słowa je.
3. „Nazywała się Kushina Uzumaki i zaraz po urodzeniu go, zostawiła go w przytułku.” (r1) — powtórzenie słowa go. Może pierwsze go wyeliminujesz, zamieniając „zaraz po urodzeniu go” na „zaraz po porodzie”? To luźna propozycja.
4. „Nie wyobrażał sobie, że miały ją teraz nazwać matką.” (r1) — miał, a nie miały.
5. „Iruka był jedyną osobą, która interesowała się jego przyszłością i do bardzo wiele dla niego znaczyło.” (r1) — Przed spójnikiem i przecinek. To, a nie do.
1. „Zjadł tak łapczywie, że Kushina wybuchła głośnym śmiechem, rumieniąc się nieco, kiedy powiedział jej, że to jednak z najlepszych rzeczy, które w życiu jadł.” (r2) — Jedna, a nie jednak.
2. „Nie był zmęczony po podróży, w samochodzie wystarczająco się wyspał, więc kiedy zdał sobie sprawę, że jeszcze nie ma tak późno, wpadł na pewien pomysł.” (r2) — nie ma tak późno? Raczej: nie jest tak późno.
3. „Rzucił szybkie spojrzenie na drogę, zwalniając niego.” (r2) — nieco, a nie niego.
4. „Ojciec zawsze powtarzał mu, że trzeba stawić czoła wyzwaniom i przeciwnością losu.” (r2) — przeciwnościom.
5. „— Uchiha, podbijaj stawkę! — krzyknął, porządnie już wstawiony Kiba.” (r2) — Zbędny drugi przecinek.
6. „No dalej chłopacy, postawcie się! — zawołał Kiba, zwracając się do reszty ekipy, siedzącej na kanapie i popijającej piwo.” (r2) — Zbędny ostatni przecinek, natomiast brakuje go przed słowem chłopacy.
7. „— Niech wam będzie — skapitulował Neij, wykładając na okrągły stolik zielony banknot z wizerunkiem Benjamina Franklina.” (r2) — Neji, a nie Neij.
8. „Starał się wyobrazić sobie, jak można by wykonać szalony plan Lee, ale po krótkiej chwili uznał, że to misja niemożliwa, a jej podjęcie się jej byłoby jak wyrok śmierci.” (r2) — pierwsze jej zbędne.
9. „Poczuł przyjemny dreszcz niecierpliwość, kiedy pomyślał, że sezon zimowy już wkrótce się rozpocznie, a on po raz kolejny będzie mógł pokazać, na co go stać” (r2) — Niecierpliwości, a nie niecierpliwość.
1. „Zacisnął mocniej wargi, czując, jak gniew buzujący w nim, przyćmiewa zdrowy rozsądek.” (r3) — ostatni przecinek zbędny.
2. „Z niemałą satysfakcją zauważył, jakie wrażenie zrobił na kolegach tego całego Sasuke, ale sam poszkodowany nie wykazywał żadnego uznania dla tego bezapelacyjnego nokautu.” (r3) — powtórzenie słowa tego.
1. „— Ale ty jesteś upierdliwy koleś — mruknął znudzonym głosem jeden z kumpli Sasuke.” (r3) — brak przecinka przed słowem koleś.
2. „[akap—[/akap] Już nie żyjesz, skurwielu! — krzyknął i chciał się podnieść, ale Sasuke kopnął go w brzuch, kładąc brudnego, obłoconego adidasa na jego torsie.” (r3) — formatowanie nie wyszło.
3. „Złamał go za kostkę i szarpnął mocno, wywracając na asfalt.” (r3) — złapał, a nie złamał. Przy okazji — wydaje mi się, że w tym zdaniu miał być zaznaczony skutek i przyczyna, tyle że nie bardzo wyszło. Ze zdania wynika, że podczas wywracania go szarpnął, a nie powinno przypadkiem być, że szarpnął i przez to przeciwnik się wywrócił?
4. „— Skoro nam przerwano, może dokończymy nasze małe randez sous? — zapytał gardłowym, mocno zachrypniętym głosem.” (r3) — niby postacie mogą mylić się w swoich wypowiedziach, ale ta kursywa wygląda tak, jakby sugerowała, że został użyty poprawny zwrot, a ten nim nie jest. Poprawny to rendez-vous. Jeśli walnęłam gafę i było na odwrót, wspomnij w komentarzu.
5. „Przepraszam za spóźnienie, ale zapomniałam, że musze jeszcze załatwić kilka spraw z moim trenerem snowboardingu.” (r3) — muszę, a nie musze. Tak jak wcześniej — niby mogą się mylić, ale poprawiam, bo i w tym przypadku nie wygląda to na zaplanowane.
6. „Wrzuciłam zaróżowioną gazę do kosza i umyła ręce.” (r3) — wrzuciła, a nie wrzuciłam.
7. „Naruto zmarszczył brwi i już chciał powiedzieć coś kreatywnego, ale nie odezwał się, widząc na sobie przeszywające spojrzenie jego matki.” (r3) — widział na sobie spojrzenie? Przykleiło się do ubrania? Mało zgrabne jest to wyrażenie, proponuję przerobić zdanie.
1. „— Spoko, przedstawienie, które nam zafundowałeś i tak było warte nawet największych pieniędzy — burknął Kiba i dopiero po chwili zdał sobie chyba sprawę z tego, co powiedział.” (r4) — brak przecinka przed spójnikiem i.
2. „— To, że jakiś dupek skopał ci tyłem, nie oznacza, że możesz się na nas wyżywać — mruknął flegmatycznie Shikamaru.” (r4) — tyłek, a nie tyłem.
3. „— Kiba jedziesz z Sasuke — zadecydował Hyuuga, wsiadając do swojego samochodu.” (r4) — brak przecinka po słowie Kiba.
4. „Sasuke rzucił mu niewzruszone, obojętne spojrzenie na powrót zakładając swoją kamienną maskę.” (r4) — brak przecinka przed słowem na.
5. „— Chcę wiedzieć, na ile pozwolił sobie pozwolił twój syn/” (r4) — na końcu powinien być znak zapytania, a nie ukośnik.
6. „— Nawet nie masz pojęcia, gówniarzu, co zrobiłeś! — wysyczał i wyraźnie czuć było od niej zapach papierosów.” (r4) — od niego, a nie od niej.
1. „— Nikt was nie pozwie, mogę to wam obiecać! — powiedział jego agresywnie, po czym, nie czekając na reakcję swoich nowych opiekunów, chciał wyjść z kuchni.” (r4) — zbędne słowo jego.
2. „Zresztą podświadomie wiedział, że ktoś taki jak Uchiha nie postarzy się rodzicom.” (r4) — poskarży, a nie postarzy.
3. „— To mój dom i to ja zdecyduję, kiedy będzie mógł odejść — odezwał się nie znoszącym sprzeciwu głosem jego ojciec.” (r4) — mówił do Naruto, prawda? Powinno być: będziesz, a nie będzie.
4. „Złamał się za szczękę, mrużąc oczy.” (r4) — złapał, a nie złamał.
5. „Spojrzał na swoją matkę, która podeszła szybko do nich, odciągając swojego męża.” (r4) — podeszła do nich i równocześnie odciągała swojego męża od Naruto? To nie ma sensu, zdanie do przeróbki. Uważaj na imiesłowy, trzeba pamiętać, że „imiesłów przysłówkowy współczesny (z morfemem -ąc) wskazuje zawsze czynność równoczesną w czynnością (przeszłą lub teraźniejszą) zdania głównego”.
6. „Kiedy siedzieli tak w kuchni i gadali nieskrępowani, Naruto przez cały czas zastanawiał się, jakie to było dziwne. Jeszcze miesiąc temu wydawało mu się, że był sierotą, mieszkał w poprawczaku i zupełnie nie przejmował się tym, że dla niektórych uważany był za zdemoralizowane, zdeprawowane chuligana.” (r4) — albo „dla niektórych był zdemoralizowanym, zdeprawowanym chuliganem”, albo „przez niektórych uważany był za zdemoralizowanego, zdeprawowanego chuligana”, nie ma nic pomiędzy. Potrójne powtórzenie czasownika być.
7. „Jak mam cię traktować?, zastanawiał się przez cały czas, patrząc na jej niebieskie, jasne oczy.” (r4) — głosowałabym raczej za wersją „patrząc w jej niebieskie, jasne oczy”. Jak z kimś rozmawiamy, to patrzymy temu człowiekowi w oczy, po prostu. Patrzenie na oczy kojarzy mi się z zajęciami z anatomii.
8. „Nie będzie już kumpli, poprawczaka, ani Iruki.” (r4) — ostatni przecinek zbędny.
9. „A tutaj, było zadupie, dlatego nieboskłon tak dobrze się prezentował.” (r4) — zbędny pierwszy przecinek.
10. „Niestety cały urok tego miejsca wyparował, kiedy pomyślał o jutrzejszym dniu i pierwszym dniu w nowej szkole.” (r4) —  powtórzenie dnia. Nie mógł zwyczajnie myśleć o jutrze?
11. „[akap]Zaczynało już świtać, gdy udało mu się zapaść w niespokojny, płytki sen, w którym otoczony ze wszystkich stron przez wielkie, czarne choinki, czekał na przybycie Króla Piekieł.” (r4) — błąd w formatowaniu. Ostatni przecinek zbędny.
1. „Jakby tego było mało, że miał całą poharataną gębę, dojną mu jeszcze siniaki na ciele!” (r5) — dojdą, a nie dojną.
2. „Gramoląc się do pionu spiorunował wzrokiem małego syna Kushiny, który właśnie wyszedł ze swojego pokoju, w ręce trzymając jakieś klocki.” (r5) — brak przecinka przed słowem spiorunował.
3. „Cholera, ale zazwyczaj było tak, że nawet, jeśli Naruto nie szukał kłopotów, to one znajdowały jego.” (r5) — zbędny przecinek przed jeśli.
4. „Najwyżej wywiozą go na jakieś pustkowie (jakby już na nim nie był) i będzie się świetnie bawił. Krajobraz był zupełnie inny niż ten, do którego zdążył się przyzwyczaić.” (r5) — Powtórzenie był.
5. „Mijali nowoczesne, duże domy rozsiane na pustkowi i dopiero po dziesięciu minutach jazdy zabudowania zaczęły się zagęszczać.” (r5) — pustkowiu, a nie pustkowi.
6. „Dziewczyna za którą siedział, odwróciła się lekko w jego stronę, uśmiechając się nerwowo.” (r5) — brak przecinka przed za.
7. „[akap] — Pomóc w czymś? — zapytał go sprzedawca niezbyt przyjaznym tonem.” (r5) — znów błąd w formatowaniu.
8. „Nie zaczepiła go żadna nieśmiała dziewczyna (tak, bardzo śmieszne), ani arogancki pedał.” (r5) — zbędny przecinek przed ani.
9. „Puścił oczkodo jakiejś eleganckiej, starszej damy, która oburzona odwróciła wzrok.” (r5) — oczko do — zgubiła Ci się spacja.
10. „Dosiadła się do niego jakąś ładna dziewczyna” (r5) — jakaś, a nie jakąś.
11. „W środku też sprawiał pozytywne wrażenie, chociaż było zdecydowanie mniej uczniów, w porównaniu ze szkołą, do której chodził w Los Angeles.” (r5) — zbędny drugi przecinek.
12. „Nie można ukryć, że nauka była chyba najsłabszą stronę Uzumakiego, który ani nie lubił się uczyć, ani nie lubił nawet udawać, że się uczy.” (r5) — stroną, a nie stronę.
13. „Uśmiechnął się czarująco do dziewczyn, stojących pod drzwiami do hali sportowej.” (r5) — zbędny przecinek.
14. „Zerknął na nią z góry, uchylając niego wargi.” (r5) — nieco, a nie niego.
15. „Gdzieś w głowie kołatała mu się myśl, że mógłby teraz uderzyć tego kretyna, ale przed zrobieniem tego, powstrzymał go dyrektorka.” (r5) — zbędny ostatni przecinek. Powstrzymała, a nie powstrzymał. Powtórzenie tego.
1. „Szkoła to nauczyciele, ale przede wszystkim uczniowie, przeżywający pierwsze przyjaźnie, miłości, polucje…” (r6) — zbędny przecinek przed słowem przeżywający.
2. „Westchnął, starając się zignorować podniecony szum w klasie, który wołała Sakura, wchodząc razem z nim po dzwonku.” (r6) — wywołała, a nie wołała.
3. „Niestety, niefortunnym trafem, jedyne wolne miejsce, znajdowało się w sąsiednim rzędzie obok Uchihy.” (r6) — zbędne ostatnie dwa przecinki, chyba że „niefortunnym trafem” miało być wtrąceniem, to tylko trzeci do wyrzucenia.
4. „Naprawdę nie miał zamiaru wdawać się teraz w dyskusję, chociaż Naruto wyraźnie go prowokował. Tym razem nie da się sprowokować.” (r6) — prowokował, sprowokować — powtórzenie.
5. „Czuł, jak adrenalina w nim szaleje, tętno pulsowało przyśpiesza gwałtownie; było mu tak nieznośnie gorąco!” (r6) — słowo pulsowało jest zbędne.
6. „Nawet nie wiedział kiedy podszedł do Uzumakiego tak, że stykali się teraz torsami, piorunując się nawzajem wzrokiem.” (r6) — brak przecinka przed kiedy.
7. „Jak się dowiedział, mieli zajęcia blokowe, więc następną godzina literatury, również będzie w tej sali.” (r6) — następna godzina. Ostatni przecinek zbędny.
8. „Szedł właśnie w jego stronę, a jego mina mówiła, że jest porządni wkurzony.” (r6) — porządnie. Powtórzenie jego.
9. „Nienawidził takich pozerów, najpierw chojrakują, myśląc, że są cokolwiek warci, ale po zetknięciu z nim, zawsze zmieniają zdanie.” (r6) — ostatni przecinek zbędny.
10. „— Poradzisz sobie bez kolegów? — prychnął wściekle Naruto i w przypływie natchnienia, uderzył go z główki.” (r6) — ostatni przecinek zbędny.
1. „Nie miał pojęcia, dlaczego tak bardzo mu na tym zależało, ale tak niesamowicie go irytował, że nie myślał o niczym innym, niż o zemście.” (r7) — zbędny ostatni przecinek.
2. „Bójki nie sposobem na rozwiązywanie konfliktów! — Podniosła niego głos, obserwując z gniewem nieporuszoną twarz Mikoto.” (r7) — bójki nie są — zabrakło czasownika.
3. „— To było nieporozumienie, między mną i Sasuke.” (r7) — zbędny przecinek.
4. „Naruto niewiele myśląc wykorzystał sytuację i podszedł do niego.” (r7) — brak przecinka przed słowem wykorzystał.
5. „Jak z takiej jędzy, mogła się stać taka miła, głowił się, obserwując jej uśmiechy i żarty, które wymieniła z Kushiną.” (r7) — zbędny pierwszy przecinek. I obserwował żarty? Na kartkach papieru je pisały?
6. „Gdyby tylko mogła, zmieniła przeszłość.” (r7) — zmieniłaby.
7. „Uchiha podeszła do niej na tyle blisko, że mogła wyczuć zapach jej ciężkich, klasycznych, i na pewno bardzo drogich perfum.” (r7) — zbędny przecinek przed spójnikiem i.
8. „Ciało jej przyjaciółki było kościste i szczupłe, jej elegancka garsonka była przyjemna w dotyku, a skóra na policzku, którym otarła się o Kushinę, bardzo miękka.” (r7) — słowo była zbędne.
9. „Naruto nie znal się na piłce nożnej, nie interesował się nią” (r7) — nie znał.
10. „Mimowolnie wyobraził sobie Uchihę klęczącego przed nim i na samą myśl, aż ścisnęło go w żołądku.” (r7) — zbędny przecinek przed aż.
11. „Uśmiechnął się lekko, rozbawiony jego skonsternowaniem, które Uzumaki wyraźnie starał się ukryć po aroganckim uśmieszkiem.” (r7) — pod, a nie po. Pierwszy przecinek wydaje się zbędny. I skoro w zdaniu podrzędnym opisujesz, czyje to skonsternowanie, to nie sądzisz, że słowo jego jest już zbędne?
12. „Niestety nie udało mu się to tak dobrze, jakby chciał, więc odwrócił wzrok na drzwi do gabinetu dyrektorki, za którym wciąż znajdowały się ich matki.” (r7) — za którymi — mamy te drzwi, a nie ten drzwi.
13. „Kiedy sobie nie dogryzali, Sasuke stawał się milczący i pochmurny, co zupełnie wytrąciło Naruto z pantałyku.” (r7) — można kogoś jedynie zbić z pantałyku, a nie wytrącić.
14. „— Pewnie na niego leci! — żachnął się Kiba, w ostatniej chwili uchylając się przed puszką coli, lecącą w jego stronę.” (r7) — zbędny ostatni przecinek.
15. „Nie wierze!” (r7) — nie wierzę, ogonek Ci się zgubił.
16. „Był zgięty w pół i podpierał się kantu stołu, starając się złapać oddech.” (r7) — podpierał się kantu? Małe zawirowanie gramatyczne. Możemy podpierać się czymś, na przykład laską, możemy też podpierać się na czymś, na przykład na ręce.
17. „Chociaż znał tego dupka dopiero dwa dni, i nienawidził go całym sercem, uwielbiał go drażnić i prowokować.” (r7) — pierwszy spójnik i przydałoby się zmienić na słowo to. Wtedy zdanie brzmiałoby poprawnie. Drugie go zbędne, przecież wiadomo, o kogo chodzi w tym zdaniu.
18. „Było tak zimno, że aż przeklął, zgarniając za to zniesmaczone spojrzenie jakiejś nauczycielki, stojącej przy wejściu.” (r7) — zbędny ostatni przecinek.
19. „Było też kilka samochodów, które nie powinny wjeżdżać na drogę — wyglądały, jakby zaraz miały się rozlecieć, albo wybuchnąć” (r7) — ostatni przecinek zbędny.
20. „Mógł się domyślić, że Uchiha będzie miał największy, najdroższy samochodów.” (r7) — najdroższy z samochodów. Literka się zgubiła.
1. „Naruto prychnął nagle, rozbawiony zachowaniem Gaary, który nie dość, że miał dziwne, psychopatyczne zapędy, to był niesamowicie złośliwy i śmiertelnie poważny.” (r8) — zbędny pierwszy przecinek.
2. „Mężczyzna tylko kiwnął głową, uznając zapewne, że skoro Naruto znał już jego imię, nie było sensu oficjalnie się przedstawia.” (r8) — przedstawiać.
3. „Jego ruchy i sposób zachowania, był dla Gaary całkiem nowy.” (r8) — zbędny przecinek. Ruchy i sposób zachowania to już parę rzeczy, czyli powinna później zostać użyta liczba mnoga.
4. „Parsknął śmiechem, kiedy pomyślał, że chyba po raz pierwszy odjęło mu mogę.” (r8) — mowę, nie mogę.
5. „— Dlaczego? — Naruto nie rozumiał, nieustannie naciskać, żeby wymusić odpowiedź.” (r8) — to brzmi strasznie krzywo. Chyba przerabiałaś wcześniej to zdanie i nie skończyłaś.
6. „Jedynym pożegnaniem, na jakie mógł liczyć był warkot motoru, kiedy Gaara wyjechał na główną drogę.” (r8) — brak przecinka przed był.
7. „Nauczyciel, który uczył ich klasę był bardzo dziwny.” (r8) — brak przecinka przed był.
8. „— Pss! — usłyszał za sobą i na jego ławce wylądowała zgnieciona papierosa kulka.” (r8) — papierowa, nie papierosa. I czy usłyszał nie powinno zostać napisane wielką literą? Słyszenie nie ma za wiele wspólnego z czynnością mówienia, zresztą wypowiedź należy do innej osoby, a dopisek po myślniku do innej.
9. „Przewrócił oczami, ale, rzucając znad ramienia poirytowane spojrzenie na Naruto, sięgnął po nią.” (r8) — jest taka zasada, że po spójniku poprzedzonym przecinkiem nie stawiamy przecinka (pomijamy go nawet, jeśli jest wymagany, można go jednak zastąpić myślnikiem, gdy bardzo chcemy część zdania po tym spójniku oddzielić). Tako rzecze pwn.
10. „Niestety większość kolegów zdążyła się już ewakuować, i w szatni pozostali tylko jacyś frajerzy (to właśnie oni dusili się ze śmiechu) i Uchiha, który obojętny na zaistniałą sytuację, spokojnie zapinał swoje spodnie.” (r8) — zbędny pierwszy i ostatni przecinek.
11. „— Dawaj moje ubrania, albo mnie popamiętasz!” (r8) — zbędny przecinek.
12. „Mięśnie jego ramion napięły się, jakby rzeczywiście już szykował się do oddania ciosu.” (r8) — raczej zadania ciosu. Sasuke jeszcze mu nie przywalił, żeby mógł mu coś oddawać.
1. „— Zamknij się Inuzuka — prychnął Sasuke, mrużąc groźnie oczy.” (r9) — brakuje przecinka przed Inuzuka.
2. „— Dobra, dobra, spoko panie sztywniaku. — Kiba uśmiechnął się szeroko, trochę się uspokajając.” (r9) — brak przecinka przed słowem panie.
3. „Po jego przeraźliwej kompromitacji w szkole, czuł się wybitnie nie na miejscu wśród tych zadufanych w sobie, aroganckich dzieciaków.” (r9) — zbędny pierwszy przecinek.
4. „Dwa gole, które wcześniej strzelił do jego bramki zupełnie przestały mieć znaczenie.” (r9) — brakuje przecinka przed słowem zupełnie.
5. „Ostatnia wywrotka była spektakularna i tylko cudem nie staranował jakiegoś dzieciaka, uczącego się jeździć na nartach.” (r9) — ostatni przecinek zbędny.
6. „Niektórzy patrzyli na niego jak na prawdziwe zagrożenie, który niewątpliwie był.” (r9) — którym, a nie który.
7. „Podejrzewał, że zapewnił im więcej rozrywki przez ostatnie kilka dni, niż ktokolwiek przez przeszło dwadzieścia lat.” (r9) — zbędny drugi przecinek.
8. „Obejrzał się za siebie, żeby zobaczyć, jak Uzumaki spada ze stoku, uderzając prosto w młodą Hyuugę, która nieświadoma zagrożenia, majstrowała coś przy swoich narciarskich butach.” (r9) — zbędny ostatni przecinek.
1. „Na jego treningach pojawiały się głównie zakochane w nim nastolatki, amatorzy snowboardu, czy dzieciaki, które kiedyś chciały być takie jak on.” (r10) — zbędny przecinek przed czy.
2. „Niektórzy sądzili nawet, że w przeciągu dwóch lat może osiągnąć więcej, niż czołowi zawodnicy w ciągu całego swojego życia.” (r10) — ostatni przecinek zbędny.
3. „Konkurencją, w której Sasuke był niekwestionowanym mistrzem był Halfpipe, nazywana królewską dyscypliną, chociaż powstał stosunkowo niedawno i członkowie żadnych dynastii bynajmniej nie mieli o nim żadnego pojęcia.” (r10) — brak przecinka po słowie mistrzem. To Halfpipe w końcu jaki ma rodzajnik? Halfpipe pisane małą literą.
4. „Krótko mówiąc HalfPipe polegał na zjeździe po śnieżnej rynnie, wykonując akrobatyczne ewolucje w powietrzu, po wybiciu się z niej.” (r10) — po prostu halfpipe. To tylko dyscyplina, pisanie jej wielką literą nie ma sensu, innych przecież też nie piszemy inaczej. Brak przecinka po słowie mówiąc. Wykonując akrobatyczne ewolucje, half pipe polegał na zjeździe? Czyli dyscyplina podczas wykonywania ewolucji polegała na czymś? Pomieszały Ci się podmioty, trzeba uważać na imiesłowy. Proponowałabym napisanie, że halfpipe polegał na zjeździe po śnieżnej rynnie i wykonywaniu akrobatycznych ewolucji po wybiciu się nad krawędź (lub po wybiciu się z niej, jeśli chcesz zachować jak najwięcej słów z wcześniejszego zdania). Coś w tym stylu.
5. „Sędziowie oceniali każdy zjazd, przede wszystkim biorąc pod uwagę wysokość skoku, trudność oraz złożoność ewolucje, a na końcu — wiadomo — lądowanie.” (r10) — ewolucji.
6. „Sasuke czuł chłód uderzającego w niego powietrza, kiedy wyskoczył ponad Pipe, odchylając się mocno do tyłu i siłą ramią okręcając się wokół własnej osi.” (r10) — ponad pipe — po co ta wielka litera? Chyba siłą ramion (chociaż i tak nie bardzo wiem, jak powinno być, bo na tej dyscyplinie się nie znam. Filmiki są interesujące, ale nie wyniosłam wiele), a nie ramią.
7. „Widział niebieską linię wymalowaną na krańcach Pipu i obrócił się najszybciej jak mógł do pionu, żeby stabilnie wylądować.” (r10) — krańcach pipe'u.
8. „— Dobra robota — usłyszał i odwrócił się do Kakashiego, swojego trenera, który zapisywał coś w notatniku.” (r10) — brak kropki po wypowiedzi. Po myślniku słowo usłyszał wielką literą.      
9. „Swoją karierę zaczął wcześniej niż Sasuke, brał udział w licznych zawodach juniorów, na którym wypatrzył go manager kadry USA.” (r10) — zawody są liczbą mnogą, nie można zatem użyć „na którym”, powinno być na których. Jeśli chciałaś podkreślić, że na jakiś jednych zawodach został wypatrzony, to trzeba przerobić zdanie.
10. „Z Kakashi zawsze dobrze się dogadywał i wierzył, że poprowadzi go on do zwycięstwa.” (r10) — Kakashim.
11. „Zaczęła się zastanawiać, czy gdyby Naruto chciał ją pocałował na pożegnanie, powinna na to pozwolić.” (r10) — pocałować.
12. „Chociaż nie, nie poniży się do tego poziomu.” (r10) — nie zniży.
13. „Wziąwszy pod uwagę jej wrodzoną nieśmiałość i równie wrodzoną niedomyślność Naruto nie mogło z tego wyjść nic dobrego” (r10) — brak przecinka po Naruto, ponieważ mamy tutaj imiesłów przysłówkowy uprzedni.
1. „Nie, on zrobi wszystko, żeby dowiedzieć się o, co chodziło.” (r11) — przecinek za o powinien przenieść się na miejsce przed tą literką.
2. „Pomimo że wybudowano go dobre dwadzieścia lat temu, nieustanne remonty i modernizacje, które przeszedł, sprawiały, ze wyglądał jak nowo powstały luksusowy hotel.” (r11) — że, a nie ze.
3. „Nie było w tym widoku nic zachęcającego, nawet jeśli w oddali majaczyły łańcuch górskich szczytów.” (r11) — łańcuch jest jeden, czyli majaczył.
4. „Kiedy pensjonat był oblężony, w sezonie zimowym, Sasuke miał mniej prywatności” (r11) — oprzecinkowanie „w sezonie zimowym” wydaje się zbędne, kiepsko wygląda jako wtrącenie. Proponowałabym usunięcie pierwszego przecinka.
5. „Jak się okazało jego przyrodnia siostra widziała jego kłótnie z Sasuke i Nejim, i nie zapomniała o wszystkim donieść rodzicom.” (r11) — zbędny ostatni przecinek, ponieważ drugie „i” odnosi się do czasowników („widziała i nie zapomniała”), a nie do wyliczenia osób („Sasuke i Nejim”). Przecinek należałoby za to postawić przed pierwszym słowem jego. Powtórzenie jego.
6. „Jeśli przeżyje i dzisiaj będzie to spektakularny sukces.” (r11) — brakuje przecinka przed będzie.
7. „Było jednak oczywiste, że po powrocie ze szkoły, czeka go druga runda.” (r11) — zbędny ostatni przecinek.
8. „Nie, żeby chciał — stawi czoła nawet wściekłemu Lucyferowi jeśli będzie musiał.” (r11) — brakuje przecinka przed jeśli.
9. „— Zwłaszcza z Tobę! — zaśmiał się głośno, zwracając uwagę połowy klasy, w tym i nauczyciela.” (r11) — Tobę to przezwisko Sakury, o którym pierwszy raz wspominasz? Wydaje mi się jednak, że miało być po prostu „Zwłaszcza z tobą”.
10. „Pracując w grupie z Hinatą również był myślami daleko od anatomicznych ćwiczeń.” (r11) — brak przecinka przed również.
11. „Nie miał pewności kto był bardziej różowy — świnia czy ona.” (r11) — brak przecinka przed kto.

Do ostatniej chwili wahałam się, jaką dokładnie ocenę najlepiej byłoby wystawić. Niewątpliwie widzę w Bom bom! potencjał i wierzę, że nie zmarnujesz go, Koko. Miejscami jednak historia nie była aż tak dobra, jak mogłaby być. Ten zarzut brzmi dziwnie poważnie, chociaż wątpliwych scen nie było wiele jak na jedenaście rozdziałów i na pewne rzeczy można przymknąć oko. Wydaje mi się, że jestem bardziej zawiedziona tym, że się w ogóle zdołałam zawieść, jakkolwiek głupio to nie brzmi. Nie zmienia to faktu, że chętnie będę śledzić rozwój opowiadania, bo najzwyczajniej w świecie chcę wiedzieć, co wydarzy się dalej, zresztą wciąż żyje we mnie mała cząstka starej fanki sasunaru. Ostatecznie otrzymujesz ocenę dobrą (mocna, blisko małego plusa). To chyba najlepszy wybór w tym przypadku. Mam nadzieję, że wraz z poznawaniem przez Naruto miasteczka, szkoły i ludzi nie braknie Ci pomysłów i jak wyżej wspominałam, nie będziesz ciągnąć opowiadania dzień po dniu bez wyraźnej konieczności. Szkoda, by Bom bom! przestało interesować i zaczęło się robić opowiastką o ciągłym biciu się chłopców oraz przysięganiu zemsty za kolejny strzał w ego. Większa ilość wątków, tajemnice z przeszłości służą tej historii.

10 komentarzy:

  1. Najbardziej chyba zaskoczyłaś mnie tym, że wybrałaś do oceny Bom Bom!.
    Później strzeliłam rybkę, kiedy zobaczyłam, ILE jest tej oceny.
    Większość bohaterów z Naruto nie lubię, Iruka natomiast plasuje się na miejscu obok Hinaty kwik Hyuugi i Kushiny. Szczerze powiedziawszy lubię tylko Sasuke i Minato. Nawet kanonicznego Naruto nie darzę choćby gramem sympatii.
    Twoje rozważania na temat Iruki i tego, co zrobił, są jak najbardziej normalne. Ja również mam podobne zdanie co ty, ale myślę, że kanoniczny Iruka właśnie tak by postąpił. Tutaj odwoływałam się do naciąganej relacji między Iruką-sensei a Naruto z mangi.
    Masz rację, nie lubię postaci żeńskich w Naruto. Wszystkie mnie niesamowicie wkurzają, dlatego co jakiś czas powtarza się wątek ze świnią. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale to że Hinata poci się jak świnia, stało się cechą charakterystyczną tego opowiadania.
    Nigdy nie myślałam o "przypadku" - że Sasuke pomylił Naruto z Sakurą, że siedzą koło siebie (tutaj chciałabym zauważyć, że w USA po pierwsze uczniowie podróżują po szkole - każda lekcja odbywa się w innej klasie, po drugie są podzieleni na grupy, więc niby klasa, ale większość zajęć mogą mieć osobno, po trzecie, dywagując, gdzieś słyszałam o tym rozcinanym na zajęciach prosiaku, więc tak, to możliwe że go kroją), że mają obok siebie szafkę. Wspominałaś o tym, że często miałaś wrażenie, jakbyś miała do czynienia z nieambitnym filmem amerykańskim i słusznie. Bom Bom! jest zrobione na wzór takich komedii dla nastolatków. Nie próbowałabym w nim szukać odkrywczych rzeczy, trudnych tematów, całe Bom Bom! opiera się na inspiracji komercyjnymi filmami amerykańskimi. Chociaż może być płytkie, przede wszystkim jest nastawione na rozrywkę i nawiązywanie do scen jak z filmów dla nastolatków.
    Nie wiem, czy znajdę betę do Bom Bom! Zgłaszają się do mnie dzieci (nastolatki jak kto woli), które każą mi stawiać kropkę po każdej wypowiedzi dialogowej, oddzielać "mimo że" przecinkiem, zamiast bipolarny pisać normalny, a jakby tego było mało używać zwrotu "na całe szczęście". Z takimi osobami Bom Bom będzie miała więcej błędów niż teraz.
    Bom Bom! piszę od nowa, powstało już czterdzieści kilka rozdziałów, ale wpadłam na pomysł, żeby napisać go jeszcze raz - zmienić, poprawić i wydłużyć. Nie chciałabyś widzieć poprzedniej wersji, która ma jeszcze bardziej żenujący poziom humoru.
    Obawiam się jednak, że nie dam rady skończyć nowej wersji Bom Bom!. Zabrakło mi sił, chęci, pochłonęły mnie inne projekty i opowiadania autorskie. Wszystko wskazuje na to, że Bom Bom! doczeka się zakończenia jeżeli już to jedynie tej starej wersji.
    Bardzo długo pisałam w fandomie, którego szczerze nie znosiłam. Od kiedy zaczęłam czytać mangę (szczególnie te ostatnie rozdziały) mój entuzjazm całkowicie oklapnął. Dlatego tym bardziej wątpię, czy podejmę się dalszego pisania Bom Bom!.
    Jeżeli chodzi o betację tych rozdziałów, które już są, to zbetowano tylko dwa pierwsze. Chociaż napisałam, kto betował poprzednie wersje, rozdziały pisałam całkowicie od nowa i praktycznie wszystko uległo w nich zmianie.
    " Jeśli w przyszłych rozdziałach znajdzie się trauma Sakury (tak, przeczytałam wszystko, co było na forum), to chyba nie będę potrzebowała więcej argumentów, by poprzeć tę tezę."
    Jakim forum?
    A, właśnie! Jeżeli chodzi o przeciąganie akcji. Bardzo słusznie zauważyłaś, że praktycznie nie robię przeskoków czasowych. Nie wiem dlaczego, ale mam z tym ogromny problem. Cały czas mi się wydaje, że nie mogę tego zrobić, że to coś zakłóci w narracji, że ominę jakiś wątki, które mogą się wydać ciekawe.
    Dziękuję za taką długą ocenę, dała mi wiele do myślenia. :) Koniecznie wyślij tą z Cum! bo, zważywszy, że już raczej nie wrócę do Bom Bom!, każda opinia o Cum jest dla mnie na wagę złota.

    Jeszcze raz ślicznie dziękuję za taką rzeczową ocenę :)

    Powodzenia w dalszej pracy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jak ja uwielbiam długie komentarze! Wtedy dobrze widać, że oceniany przeczytał ocenę i nawet jeśli by miał mnie opieprzyć za kiepską robotę, to i tak odzew mnie cieszy.

      Nie wrócisz do Bom bom? Kurczę, to trochę smutno, bo opowiadanie mi się spodobało. Ale z chęcią będę śledzić inną Twoją twórczość, ciekawi mnie też bardzo blog, który będziesz prowadzić wspólnie z dream. Nie powiem, spodziewam się czegoś interesującego po Waszej dwójce...
      Miło, że moje domysły nie były z tyłka wzięte, chociaż wciąż mnie ciekawi relacja Mikoto i Kushiny, o której w komentarzu nie wspomniałaś.
      O jakim forum? o tym sasunaru, z którego się już wyniosłaś, jak wspomniałaś na blogu. To było jakiś czas temu, może nawet w grudniu czytałam tamte rozdziały, serio.
      Najbardziej mnie chyba dziwi Twoja niechęć do fandomu. Po ludziach, którzy piszą coś w danym uniwersum, od razu oczekuję miłości do tematu, a tutaj jest całkowicie na odwrót. Ja nie dałabym rady robić tak jak Ty. Nie pałam uwielbieniem do Naruto, więc przy pisaniu miałabym niezłą blokadę...
      Ach tak, znaleźć dobrą betę jest wyjątkowo ciężko, czasem najlepiej liczyć tylko na siebie ;)

      Pozdrawiam serdecznie.
      Ps. Już wysyłam opinię o Cum, dzięki za podanie emaila.

      Usuń
    2. Doprawdy Beatrycze prawdziwy z ciebie człowiek niespodzianka xD
      Tak, opowiadanie pisane z Dream zapowiada się naprawdę fajnie. Chociaż moje zdanie jest czysto subiektywne, jestem zachwycona tym, co raczem z Dream stworzyłyśmy. Mam nadzieję, że czytelnikom również przypadnie ono do gustu. Pierwszy rozdział powinien pojawić się na dniach, musimy go tylko ogarnąć :)
      Nie spodziewałam się też, że byłaś na forum sasunaru, bo chyba kiedy zgłaszałam się do oceny, pamiętam, że pytałam Cię, czy się jej podejmiesz. Jeżeli czytałaś starą wersję Bom Bom, zapewne wiesz, jak się potoczą wydarzenia ;)
      Odnośnie Mikoto i Kushiny chyba nigdy nie zajęłam ostatecznego stanowiska, nigdy nie powiedziałam wprost (tak myślę, bo mam niezwykle krótką pamięć xD). W przypadku tego wątku zostawiłam interpretację czytelnikom.
      Mój przypadek jest dosyć dziwny. Naruto uwielbiałam, dopóki nie zaczęłam czytać mangi i oglądać anime. Kanon to dla mnie czysta porażka i nic z tym nie poradę, chyba to on ostatecznie zniechęcił mnie do sasunaru. Chociaż myślę, że też w końcu ta para mi się przejadła, znudziła. Pora na jakieś urozmaicenie.

      Dodatkowo dziękuję za dodatkową ocenę Cum. To taki super bonus dla mnie, jak gratisowy krem dobrej marki w drogerii.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Tuż po tym, jak się dowiedziałam, co mi przyjdzie oceniać, zaczęłam grzebać Ci w linkach i trafiłam na forum. Pamiętam, że problemem było, że usunęłaś pewne rozdziały pierwsze i w stosunku do tego, co jest na blogu, a co było wtedy na forumie, to zrobiło się duże, puste okienko (wojna pomiędzy Sasuke i Naruto trwała w najlepsze, a ja czułam, że mnie wiele ominęło) ;p
      Właśnie usadziłam Wam komcia i przymierzam się do regularnego wpadania na bloga. Zobaczymy, jak to będzie, na razie wygląda to interesująco, chociaż nie obracałam się do tej pory w takich klimatach.

      Cieszę się, że ocena doszła i się przydała. Od tego porównania to mi ego zaczęło puchnąć, czas je nakłuć, bo ludzie ze mną nie wytrzymają ;p

      Usuń
  2. Rozumiem, nie ma najmniejszego problemu. Myślę, że powinna gdzieś być wzmianka o tym, że nie oceniacie tego typu blogów. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzmianka się pojawia. Wcześniej o tym nie pomyślałyśmy, bo nie sądziłyśmy, że takie blogi zgłaszają się do oceny : )

      Plotkara // niezalogowana.

      Usuń
  3. Chciałabym po prostu dowiedzieć się czy oceniające zgadzają się z moimi przemyśleniami i co szczerze sądzą o blogu.

    Pozdrawiam, zeznania-ze-srania

    OdpowiedzUsuń
  4. Alice w ogóle ocenia?
    macie z nią kontakt?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie i wkrótce coś z tym zrobimy.

      Plotkara.

      Usuń
  5. Do Cath:
    Tak, bloga będę usuwać dopiero jak wydasz ocenę. Tylko nie wiem czy od razu po opublikowaniu czy tydzień później.
    Pozdrawiam,
    Ana.

    OdpowiedzUsuń